Coraz gorsze nastroje. Kto jest najbardziej narażony na utratę pracy?

Wielu Polaków obawia się utraty pracy w związku z coraz gorszą sytuacją gospodarczą. Eksperci wskazują jednak, że zwolnienia lub zamknięcia biznesu będą ostatecznością. Jeśli dojdzie do redukcji kadr, to w pierwszej kolejności może ona dotknąć osób bez kwalifikacji oraz opornych na rozwój kompetencji.

Koniec 2022 roku nie należy do najweselszych. Jak wynika z danych GUS, w listopadzie br. w wielu obszarach gospodarki utrzymują się negatywne oceny koniunktury. Firmy działające w obszarze finansów i ubezpieczeń (plus 10,5) oraz informacji i komunikacji (plus 8,9) jako jedyne uznają koniunkturę za korzystną (odsetek przedsiębiorców spodziewających się poprawy sytuacji gospodarczej ich podmiotów w najbliższych trzech miesiącach lub obserwujących taką poprawę, przeważa nad odsetkiem przedsiębiorców oczekujących jej pogorszenia). Najbardziej pesymistyczne opinie formułują podmioty z sekcji budownictwo (minus 22,6), przetwórstwo przemysłowe (minus 20,6) oraz zakwaterowanie i gastronomia (minus 19,3).

Reklama

Strach przed bezrobociem ma wielkie oczy

Światełko w tunelu widać w najnowszym badaniu BIG InfoMonitor - 34 proc. firm oczekuje pogorszenia sytuacji finansowej pod koniec 2022 r. Jednak mimo tego 40 proc. z nich ocenia swoją kondycję za dobrą lub bardzo dobrą. Co więcej, jak wynika z badania Grupy Progres, organizacjom działającym w czasach kryzysu gospodarczego nie można odmówić kreatywności. Wiele z nich niepewnie patrzy w przyszłość, jednak działa, zatrudnia kolejnych pracowników i radzi sobie całkiem dobrze. Praca wre m.in. w magazynach z artykułami biurowymi, książkami, zabawkami i asortymentem dla dzieci. Na jej brak nie mogą narzekać też osoby zatrudnione w firmach zajmujących się produkcją kosmetyków, logistyką spożywczą, zatrudniających kierowców, operatorów wózków widłowych, magazynierów.

Ruch jest także w firmach produkujących marki własne dystrybuowane w sieciach handlowych. Te produkty z uwagi na niską cenę cieszą się rosnącą popularnością wśród Polaków. Jak pokazują prognozy oraz aktualne badania NielsenIQ, nasi rodacy coraz chętniej sięgają po towary sygnowane przez marki powstające na zlecenie konkretnych sieciówek. Porównując wydatki na artykuły spożywcze i chemiczne, to produkty marek własnych stanowią 21 proc. wszystkich. Co więcej, zaobserwowano, że sprzedaż marek sieciowych rośnie szybciej niż produktów markowych i cały rynek FMCG.

- Wiele wskaźników makroekonomicznych potwierdza kryzys gospodarczy, który dodatkowo jest pogłębiany pogorszeniem nastrojów konsumenckich. Nie odczuwa ich jeszcze zbyt mocno rynek pracy, ale widać oczywiście, że są branże, których pracownicy mogą czuć się zagrożeni. Jednak - w przypadku wielu z nich - skończy się jedynie na strachu, a nie faktycznym zwolnieniu z pracy czy jej utracie z powodu upadłości firmy - mówi Bartłomiej Pająk, menadżer w Grupie Progres.

- Z naszych badań "Rynek pracy 360" wynika, że jeśli już dojdzie do zwolnień, to pracy nie stracą wszyscy, chociaż każdy się tego boi. Połowa ankietowanych przełożonych deklaruje, że w przypadku konieczności redukcji etatów w pierwszej kolejności przeanalizują pracę zespołu i pożegnają się z osobami, które osiągają najsłabsze wyniki. O utracie etatu będzie decydować też dotychczasowa postawa pracowników, jeśli była ona lub jest bierna, to dla 36 proc. przełożonych będzie powodem do umieszczenia takiej osoby na liście ludzi wytypowanych do zwolnienia - dodaje Pająk.

Kto jest bezpieczny?

Badanie wykazało, że w czasach kryzysu, gdy nastroje firm ulegają pogorszeniu, przedsiębiorcy stawiają przede wszystkim na fachowców i osoby posiadające określone kompetencje. 20 proc. przełożonych deklaruje, że układając listę osób do zwolnienia, kierują się i będą kierować właśnie brakiem kompetencji. Dla 41 proc. ważne będzie również, to czy pracownik wywiązuje się ze swoich obowiązków, czy jego praca przynosi oczekiwany efekt.

17 proc. badanych przedsiębiorców decyzję, o tym, kto odejdzie z firmy, będzie opierać o takie czynniki jak wiek - rzadziej będą zwalniać osoby w wieku produkcyjnym niż młodych ludzi oraz tych zbliżających się do emerytury. Często to właśnie młodzi nie zdążyli jeszcze nabyć odpowiednich kwalifikacji, czy nie mieli okazji wykazać się na tyle, by szef uznał, że ich praca przynosi firmie określone korzyści i oczekiwany efekt. W przypadku starszych Polaków, przed emeryturą, decyzję o zwolnieniu może potęgować ich postawa ­- nie każdy jest otwarty na doceniane przez szefów nabywanie nowych kompetencji, bo myśli już nie o rozwoju zawodowym, a odpoczynku na emeryturze.

To, kto znajduje się w grupie ryzyka, potwierdzają też dane wojewódzkich urzędów pracy (WUP). Wynika z nich, że 35 proc. bezrobotnych nie posiada kwalifikacji zawodowych, 31 proc. ma więcej niż 50 lat, 21 proc. nie ma doświadczenia zawodowego, 15 proc. nie przekroczyło 30. roku życia (dane WUP wrzesień - październik 2022 r.).

Utrata pracy wcale nie musi oznaczać bezrobocia

- Utrata pracy nie jest niczym przyjemnym, jednak biorąc pod uwagę obecne zapotrzebowanie na pracowników, to wcale nie musi ona oznaczać bezrobocia, bo wiele branż rekrutuje kolejne osoby i szybko można znaleźć inne zajęcie. Również, jeśli nie mamy doświadczenia, którego zdobycie chętnie umożliwia nowym członkom zespołu coraz więcej organizacji - mówi Bartłomiej Pająk. 

- Kryzys kryzysem, ale trzeba przyznać, że spora część firm jest na niego odporna i potwierdza, że niejednokrotnie w gorszej kondycji są nastroje przedsiębiorców niż ich firma. Oczywiście trzeba trzymać rękę na pulsie, ale z naszych obserwacji i danych urzędów pracy wyraźnie wynika, że nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać, chociażby, jeśli chodzi o zwolnienia grupowe. Ich fali jeszcze nie widać. Uważam, że jeśli już do nich dojdzie, to rynek i tak wchłonie osoby, które straciły pracę i będą szukały kolejnej, bo firmy mają swoje plany i zamówienia do zrealizowania. Jest co robić, chociaż oczywiście nie zawsze bywa prosto - podsumowuje Pająk.

Mimo że wielu pracowników boi się o swoją zawodową przyszłość, to dane WUP nie wskakują na skok bezrobocia. Co więcej, nie dochodzi jeszcze do masowych upadłości i grupowych zwolnień na wielką skalę. W październiku br. w 14. regionach Polski 34. firmy zgłosiły do urzędów pracy zamiar grupowych zwolnień - w sumie 3069 osób. Nie wiadomo, jednak, kiedy i czy zostaną one faktycznie dokonane. W Katowicach od stycznia do października zgłoszenia zamiaru grupowych zwolnień dot. 1128 osób, a pracę faktycznie straciło 628 osób. W analogicznym czasie w Warszawie zamiar zwolnień obejmował 7563 pracowników, a faktycznie dokonano go w przypadku 3731 osób.

INTERIA.PL/Informacja prasowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »