Informatycy "łowieni" są już tylko w sieci. Tradycyjne ogłoszenia odchodzą do lamusa

Niedobór pracowników wpływa na stosowane metody rekrutacji. Firmy nie korzystają tylko z serwisów rekrutacyjnych, które coraz bardziej tracą swoją pozycję. Ich kosztem wzrasta głównie LinkedIn. Przybywa także wyspecjalizowanych grup na Facebooku.

Tradycyjne ogłoszenia są często traktowane jako zabiegi marketingowe. Dla pracodawców sporym wyzwaniem jest nie tylko znalezienie odpowiednich kandydatów, ale również utrzymanie zatrudnionego personelu. Przy tak dużej konkurencji na rynku, zmuszeni są oferować atrakcyjne stawki i pakiet benefitów pozapłacowych. Jednym z narzędzi w walce o najlepszych specjalistów jest nieograniczona możliwość pracy zdalnej.

Nabór po nowemu

Z różnych rynkowych szacunków wynika, że w Polsce brakuje ponad 50 tysięcy specjalistów z branży IT, co podkreśla Anna Tomyślak, branch manager HAYS w Poznaniu. Jak zaznacza ekspert, sporemu niedoborowi kadr towarzyszy stabilna liczba ogłoszeń o pracę w popularnych portalach internetowych. Jednocześnie spada ilość aplikacji składanych za ich pośrednictwem. To przekłada się na stosowane metody dotarcia do kandydatów. Pracodawcy i agencje rekrutacyjne rozbudowują własne strony internetowe i coraz lepiej przyciągają potencjalnych pracowników. Większą rolę odgrywają też biznesowe platformy społecznościowe.

Reklama

- W porównaniu z rokiem poprzednim dużo więcej pracy szuka się na Facebooku i LinkedIn. I to w zasadzie może być powód lekkiego spadku liczby ogłoszeń na portalach rekrutacyjnych. Powstało mnóstwo grup na FB, wyspecjalizowanych w ofertach pracy dla informatyków i jest ich coraz więcej. W mojej ocenie, w serwisach HR-owych ogłoszenia są zbyt drogie, dlatego pracodawcy wolą szukać alternatywnej drogi. Dziś ww. narzędzia dają dużo lepsze efekty, bo najlepiej szukać ludzi tam, gdzie oni faktycznie są prawie przez 24 godziny na dobę - komentuje Sergiusz Diundyk, ekspert ds. nowych technologii, szkoleniowiec w branży IT.

Zdaniem Anny Tomyślak, LinkedIn stopniowo wypiera tradycyjne ogłoszenia. Umożliwia bowiem prezentację ofert lepiej dostosowanych do profili użytkowników, a także aktywne poszukiwania prowadzone przez firmy rekrutacyjne. Ponadto stwarza szansę zidentyfikowania osoby, którą potencjalnie chcemy zatrudnić, a także nawiązania z nią bezpośredniego kontaktu. LinkedIn stał się podstawowym narzędziem rekrutacyjnym dla międzynarodowych korporacji i dużych firm potrzebujących tego typu specjalistów. Inne platformy umożliwiają natomiast dotarcie do studentów i świeżych absolwentów. Im wyświetlane są reklamy konkretnych stanowisk, dostosowanych do zainteresowań.

- Ogłoszenia o pracę pozostają zauważalne, natomiast w przypadku branży IT stanowią zabiegi głównie marketingowe. Specjaliści w tym sektorze są kandydatami pasywnymi, których należy odnaleźć poprzez inne kanały. Mogą to być media społecznościowe lub spotkania branżowe, skierowane do konkretnej grupy odbiorców. Dodatkowo, przedsiębiorcy wykorzystują w rekrutacji rozwiązania technologiczne, które są interesujące dla specjalistów IT. Przykładem mogą być narzędzia bazujące na sztucznej inteligencji, na przykład rozmowa rekrutacyjna z botem - dodaje Julita Iks z agencji rekrutacyjnej Experis.

Walka na oferty

Wyzwaniem dla firm jest nie tylko znalezienie pracownika spełniającego coraz bardziej wyśrubowane kryteria. Trzeba też go utrzymać, a na rynku panuje spora konkurencja. Według Julity Iks, przedsiębiorcy mają tego świadomość, dlatego starają się, aby ich oferta była jak najbardziej atrakcyjna. Jednym z najważniejszych kryteriów pozostaje wynagrodzenie, ale nie jest to jedyny czynnik decyzyjny kandydatów. Dla nich liczy się też możliwość rozwoju, udziału w ciekawych projektach z wykorzystaniem najnowszych technologii.

- Zauważam, że doświadczeni informatycy w niektórych aspektach dyktują warunki pracodawcom. Tego nie można powiedzieć o początkujących, niedysponujących solidnym CV i portfolio. Pomiędzy warunkami zatrudnienia osoby wchodzącej na rynek, a takiej np. z dziesięcioletnim doświadczeniem, jest spora przepaść. Tak samo jest pomiędzy pracą dla polskiej firmy a zachodniego outsourcingu. W tym zakresie nie oczekuję większych zmian w najbliższych kilku latach - analizuje Sergiusz Diundyk.

Jak zaznacza ekspert z agencji rekrutacyjnej Experis, pracodawcy oferują nie tylko standardowe dodatki takie jak prywatna opieka medyczna czy karta sportowa. Firmy zapewniają też pracownikom darmowe posiłki, masaże, strefy chillout czy nieograniczoną możliwość pracy zdalnej. Ta ostatnia stanowi jedno z narzędzi w rywalizacji o najlepszych kandydatów, o czym informuje Anna Tomyślak. A w tegorocznym badaniu Hays Poland możliwość pracy elastycznej znalazła się na drugim miejscu wśród świadczeń pozapłacowych o największym znaczeniu dla pracowników.

- Stany Zjednoczone od ponad dwudziestu lat skutecznie korzystają z pracy zdalnej informatyków. Dla nich pracują również Polacy. I nikomu w tym układzie nie przeszkadza, że pracodawca jest oddalony o nawet kilka tysięcy kilometrów. Natomiast polskie firmy niechętnie przychylają się do tego typu formy. W mojej ocenie, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby prowadzić cały proces wytwarzania oprogramowania zdalnie - stwierdza Sergiusz Diundyk.

Jak przekonuje Anna Tomyślak, sektor nowoczesnych usług wykazuje się największą otwartością na pracowników wykonujących swoje zadania zdalnie. Takie podejście może oznaczać realne oszczędności dla firmy. Nawet jeśli konieczne jest zaopatrzenie pracowników w niezbędny sprzęt, to koszty bywają znacznie mniejsze od pełnego wyposażenia biura. Ekspert dodaje, że jest to również doskonała forma dla pracujących rodziców oraz osób, które chcą związać się z firmą w nietypowej lokalizacji. Tym samym unikną trudności związanych z dojazdami do siedziby.

- Polskim firmom jest bardzo trudno w walce o doświadczonych informatyków. Mówię to z perspektywy obserwacji głównie innych rynków. Eksperci wolą pracować dla zagranicznego outsourcingu ze względu na lepsze stawki i warunki albo prowadzić własną firmę. Doświadczony informatyk, który szuka pracy, ma do trzech rozmów rekrutacyjnych dziennie. W tych warunkach firmom trudno konkurować o nowych wysokiej klasy specjalistów - podsumowuje Sergiusz Diundyk.

MondayNews
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »