Na uchodźców czeka co najmniej milion miejsc pracy
Polski rynek pracy może przyjąć od 500 tysięcy do miliona osób z Ukrainy - zapewnia 80 proc. uczestników sondażu przeprowadzonego przez Biuro Poselskie Jadwigi Emilewicz, posłanki na Sejm z ramienia PJG i gospodarza konferencji “Kobiety dla wolnej Ukrainy". Uczestniczące w spotkaniu Ukrainki, z których dwie łączyły się na żywo z obleganego kraju, prosiły “aby skończył się strach i przerażenie z nieba".
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
Po przyjęciu projektu specustawy, uchodźcy z Ukrainy będą otrzymywali status legalnego pobytu, dostęp do służby zdrowia i możliwości pracy w Polsce na minimum 1,5 roku, a ich dzieci edukację. - Ci, którzy przyjechali do Polski po 24 lutego, dzięki specustawie mogą właściwie od dzisiaj podjąć pracę - zapewniała posłanka Jadwiga Emilewicz. Poinformowała, że oprócz zawodów dla pracowników fizycznych, najbardziej poszukiwana jest kadra medyczna, informatycy i programiści, a także pracownicy oświaty. - Rynek jest otwarty. Chcemy wprowadzić szybką ścieżkę nostryfikacji dyplomów, o czym już rozmawialiśmy z ministrem Przemysławem Czarnkiem - zapowiedziała J. Emilewicz. Poinformowała, że od przyszłego tygodnia uchodźcy wydane będą dla uchodźców z Ukrainy numery PESEL.
Wojna w Ukrainie. Czternasty dzień rosyjskiej inwazji (na żywo)
Wykwalifikowani pracownicy, którzy chcieliby osiedlić się w Polsce albo pozostać na dłużej, będą mieli ułatwiony proces przedłużania kart pobytu. Jadwiga Emilewicz zapowiedziała, że wkrótce zostaną zaproponowane kolejne rozwiązania, m.in.postulowane od dawna dopłaty dla pracodawców, co zachęcić ich ma do zatrudniania przybyłych z Ukrainy. Aby ułatwić przybyłym dostęp do rynku pracy, zostanie też zwiększona liczba kursów językowych. A ci uchodźcy, którzy zdecydują się na otwarcie działalności gospodarczej, po rejestracji firmy w CEIDG będą mogli liczyć na dostęp do grantów. - W Polsce 2900 firm prowadzą kobiety z Ukrainy - informowała Emilewicz.
W Ukrainie wciąż są miliony kobiet. Jak wyjaśniały ukraińskie dziennikarki, wiele z kobiet zostało, aby pomóc osobom starszym. Teraz stoją przed nimi trudne zadania, by starszych przetransportować do miast, gdzie będą czuli się bezpieczni. W miastach oblężonych przez Rosjan, osoby cywilne są zakładnikami okupanta. - Zróbmy wszystko, aby te kobiety wyjechały do bezpieczniejszych miejsc - apelowała Anna Myroniuk, dziennikarka Kyiv Independent. Poinformowała, że w rejonach kontrolowanych przez Rosjan kobiety są narażone na przemoc i gwałty.
Pomoc humanitarna dociera, ale nie ma można dostarczyć jej do najbardziej potrzebujących. Między innymi w okolice Kijowa, do miejscowości oddalonych o 30 km od miasta, których mieszkańcy od tygodnia nie wychodzą z piwnic. Mają odcięty dopływ prądu i tamtejsze szpitale napędzane są generatorami, ale kończy się paliwo. Nie ma gazu, wody i żywności. - Wkrótce w Buczy ludzie będą umierać nie od bomb, tylko z głodu - ostrzegała Myroniuk. Dlatego - podkreślała - wspólnota międzynarodowa musi wymóc na Rosji otwarcie korytarzy humanitarnych.
Uczestniczące w konferencji kobiety z Ukrainy apelowały o zamknięcie nieba. - Jeżeli nie zatrzyma się tego, co dzieje się na niebie, to liczba uchodźców będzie coraz większa - zapewniała Kristina Berdynskykh, ukraińska dziennikarka i reportażystka, która zdalnie uczestniczyła w spotkaniu. Hanna Demianienko, Ukrainka z okolic Irpienia, która jest już w Polsce, opowiadała o krytycznej sytuacji mieszkańców miasta. - Zrzucają na nas rakiety, nie ma łączności, dorośli z dziećmi chowają się w piwnicach. Potrzebujemy tam korytarzy humanitarnych i zatrzymania nawałnicy z nieba - apelowała Demianienko.
Ewa Wysocka
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami