"Nasz Dziennik": Koronawirus w Polsce. Niepokój listonoszy

​Pracownicy Poczty Polskiej pracują, ale obawiają się o swoje zdrowie. Zgłaszają postulat wprowadzenia bezpieczniejszych procedur - czytamy w środę w "Naszym Dzienniku".

Jak czytamy w gazecie, "nie wszyscy mogą w czasie epidemii koronawirusa zawiesić działalność, bądź przejść na pracę zdalną. Nie może sobie na to pozwolić Poczta Polska".

"Praca nasza wygląda inaczej niż kilka tygodni wcześniej. Listy i przesyłki zostawiam w skrzynkach pocztowych. Jednak emeryturę muszę dostarczyć do adresata" - podkreśla cytowany w dzienniku pan Zbigniew, listonosz z jednej z podwarszawskich miejscowości.

Jak zaznacza gazeta, pan Zbigniew w kontaktach z klientami stara się zachowywać środki ostrożności, jednak charakter wykonywanej pracy nie pozwala wykluczyć groźby zakażenia. "Boję się, że gdybym stał się nosicielem wirusa, to mógłbym zarazić wiele osób, a co gorsze mam styczność z emerytami i ludźmi starszymi" - dodaje listonosz.

Reklama

"Jak na ten trudny czas przygotowała się Poczta Polska? Spółka zapewnia, że stosuje się do wytycznych Ministerstwa Zdrowia oraz GIS, aby zminimalizować ryzyko zakażenia się koronawirusem przez pracowników" - czytamy w "Naszym Dzienniku".

"Zarząd Poczty Polskiej podjął decyzję o przeznaczeniu dodatkowych środków na płyny dezynfekujące oraz rękawiczki dla pracowników eksploatacji. Płyny w pierwszej kolejności rozdzielone zostały wśród listonoszy. Są to osoby, które mają największy i najczęstszy kontakt z klientem, bez możliwości użycia bieżącej wody i mydła antybakteryjnego" - mówi cytowana w dzienniku rzecznik prasowa Poczty Polskiej Justyna Siwek.

Jak dodaje, "Poczta Polska podjęła również decyzję o zakupie maseczek ochronnych i termometrów, które trafią m.in. do sortowni i placówek pocztowych". "Zarząd zdecydował o wypłacie dodatkowego świadczenia w wysokości 50 zł na indywidualny zakup środków do dezynfekcji oraz środków ochrony. Otrzymają je pracownicy zatrudnieni na stanowiskach eksploatacyjnych, mający bezpośredni kontakt z klientami i ładunkami pocztowymi" - podkreśla Justyna Siwek.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Jak czytamy w "Naszym Dzienniku" obecna sytuacja i wprowadzane przez rząd ograniczenia sprawiają, że Poczcie Polskiej przybywa pracy, a jednocześnie wielu pracowników poszło na zwolnienie lekarskie. "Wiele instytucji państwowych i samorządowych w sposób dość wygodny rozstało się z klientami. Różnego rodzaju urzędy tego kontaktu unikają i nie mają bezpośredniego z nimi kontaktu. Rozsyłają korespondencję do interesantów w formie listów poleconych i oczekują zwrotnej informacji w takiej samej formie" - zauważa cytowany w dzienniku przewodniczący Organizacji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty Polskiej Bogumił Nowicki.

Gazeta zaznacza, że Poczta próbuje przystosować się do warunków, w których teraz musi funkcjonować. "Dyskutujemy wewnątrz firmy, w jaki sposób zmienić warunki doręczania, bo w obecnej sytuacji trudno wymagać, aby była pełna procedura podpisywania, poświadczania, a nawet zapisywania na tablecie. Sądowe przesyłki muszą być potwierdzane elektronicznie. Pracownicy poczty pracujący w bezpośrednim kontakcie z klientem mają do czynienia ze swoistym biohazardem" - podkreśla Nowicki.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019

"Z uwagi na podwyższoną absencję pracowników Poczta skróciła godziny pracy placówek pocztowych. Wprowadzone również zostały zmiany w organizacji pracy: czas pracy w dni robocze został skrócony do 6 godzin" - pisze "Nasz Dziennik".

PAP
Dowiedz się więcej na temat: listonosze | koronawirus | Poczta Polska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »