Niemcy otwierają się na specjalistów spoza UE. Stracimy ukraińskich fachowców?

Niemcy chcą otworzyć rynek pracy dla wykwalifikowanych specjalistów. Ucierpieć może na tym polski rynek pracy. Wyższe zarobki mogą skusić ukraińskich inżynierów. Czy da się temu zapobiec?

Niemcom brakuje rąk do pracy. Jak oceniła w marcu 2018 r. Niemiecka Izba Przemysłu i Usług, 1,6 mln wakatów wymaga szybkiego uzupełnienia. Jeśli to się nie uda, rozwój gospodarki naszego sąsiada może zahamować. Zadania nie ułatwia niski poziom bezrobocia - we wrześniu 2018 r., po uwzględnieniu czynników sezonowych, stopa bezrobocia wyniosła tam rekordowe 5,1 proc.

Niemiecki rząd pracuje nad rozwiązaniem. W tym tygodniu uchwalił wytyczne dotyczące imigracji spoza krajów Unii Europejskiej. Wcześniej zaaprobowały je oba ugrupowania koalicji rządowej - chadecki blok CDU/CSU kanclerz Angeli Merkel i Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD). Według nowych zasad specjaliści będą mogli przebywać na terenie Niemiec przez pół roku w celu poszukiwania zatrudnienia. Warunkiem koniecznym będzie fachowe wykształcenie oraz znajomość podstaw języka niemieckiego. To rozwiązanie otworzy furtkę Ukraińcom, którzy w tej chwili pracują w Polsce.

Reklama

- Decyzja niemieckiego rządu to bardzo duże zagrożenie dla polskiego rynku. Specjaliści, którzy mają wysokie kwalifikacje i posługują się językiem niemieckim, wyjadą z Polski. To prosta kalkulacja - w Niemczech zarobią trzy razy więcej niż teraz. Jeśli nie chcemy stracić ukraińskich inżynierów, musimy odpowiedzieć programem rządowym, który będzie skupiony na pracownikach o najwyższych kompetencjach - komentuje Tomasz Szpikowski, prezes Bergman Engineering.

Walka o inżynierów

Obawy pracodawców może nasilać fakt, że emigracja zarobkowa osób z Ukrainy do Polski ma głównie charakter ekonomiczny. Polska jest postrzegana wśród Ukraińców jako miejsce do pracy, a nie do życia na stałe. Tylko 11 proc. wschodnich sąsiadów planuje przenieść się do nas na stałe, a 74 proc. mówi na razie "zdecydowane nie" życiu w Polsce - wynika z raportu Personnel Service "Barometr Imigracji Zarobkowej - I półrocze 2018".

Jak podkreśla Tomasz Szpikowski, pracodawcy muszą zawalczyć o inżynierów, którzy przyjechali do Polski. W przeciwnym razie wyjadą oni do Niemiec.

- Nie mamy takiego potencjału jak Niemcy i nie jesteśmy w stanie płacić na podobnym poziomie inżynierom, dlatego firmy muszą skupić się pozapłacowych kwestiach. Powinniśmy wykorzystać fakt, że część Ukraińców zadomowiła się u nas - są częścią naszego społeczeństwa, a ich dzieci uczą się języka polskiego w szkołach - ocenia Tomasz Szpikowski.

- Oczywiście wyższe zarobki są kuszące, ale nie wszystko można przełożyć na pieniądze. W naszej firmie mamy inżyniera z Ukrainy, który współpracuje z nami od czterech lat. Myślę, że nie odejdzie z firmy. Jest częścią zespołu i może liczyć na szacunek i uznanie z naszej strony. To dla niego bardzo ważne. Wcześniej pracował na budowach, gdzie nie był dobrze traktowany. W Niemczech pracowałby fizycznie i musiałby od nowa budować swoją pozycję w firmie. Trzeba zwracać uwagę na tego typu rzeczy i pokazać Ukraińcom, że być może w Polsce zarobią mniej, ale będzie się im dobrze pracowało i żyło. Wyjazd do Niemiec to z kolei ryzyko - dodaje Szpikowski.

Do Niemiec wyjadą tylko specjaliści?

Jak wynika z raportu Personnel Service, w tej chwili dla Ukraińców krajem pierwszego wyboru jest Polska - 29 proc. pracowników zza wschodniej granicy wskazało na nasz kraj. Niemcy są na drugim miejscu (26 proc. wskazań). To może się jednak zmienić, gdy niemiecki rynek pracy zostanie w pełni otwarty. Póki co furtka zostanie otwarta dla wykwalifikowanych specjalistów.

- Zmiany w niemieckim prawie mogą oznaczać dla polskich pracodawców jeszcze większe problemy z zatrudnianiem pracowników z Ukrainy. Z danych Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej wynika, że w Niemczech brakuje dzisiaj 1,6 mln pracowników. 3-4-krotnie wyższe zarobki w Niemczech niż w Polsce są dla wielu Ukraińców bardzo kuszącą alternatywą. Pełne otwarcie niemieckiego rynku na Ukraińców może spowodować bardzo duży odpływ pracowników z Ukrainy z naszego rynku, nawet w liczbie kilkudziesięciu procent w ciągu kilku miesięcy - wyjaśnia Krzysztof Inglot. (...)

Justyna Koc

Więcej informacji na www.pulshr.pl

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »