PIE: Trzeba pozbyć się nonsensów z rynku pracy

Na polskim rynku pracy niedobrze się dzieje, zwłaszcza po wybuchu pandemii, choć oficjalne bezrobocie jest wciąż niskie. Już teraz trzeba się zastanawiać, jakie wprowadzić nowe zasady i jak zmieniać reguły gry - twierdzi Polski Instytut Ekonomiczny.

Przy dwóch postawionych obok siebie biurkach w zakładzie pracy siedzą dwie księgowe. Obie wykonują tę samą pracę. Co ważne - to przyzwoite księgowe, i żadna nie jest bardziej kreatywna od drugiej. Ale jedna ma umowę o pracę na czas nieokreślony, a druga - jest firmą. Takich nonsensów na polskim rynku pracy jest znacznie więcej. I one mu szkodzą.

Księgowa, która ma umowę może o pracę może iść na urlop. Ale księgowa-firma - nie. Księgowa z umową o prace ma katar, więc idzie do lekarza po zwolnienie. Księgowa-firma z katarem chodzi do biura, bo płaci najniższą składkę na ZUS, więc za okres zwolnienia dostanie grosze. A zatrudniający ją pracodawca jej nie zapłaci, bo przecież gdy kichała, to nie księgowała. Księgową-pracownicę przedsiębiorca może oczywiście zwolnić, za trzymiesięcznym wypowiedzeniem. Księgowej-firmie może powiedzieć z dania na dzień, że od jutra już nie pracuje.

Reklama

- Mamy różne formy zatrudnienia i różne prawa socjalne i pracownicze. Mamy pracowników wykonujących to samo, ale mających różne prawa - mówił podczas dyskusji na temat rynku pracy w Polskim Instytucie Ekonomicznym Jakub Sawulski, szef Zespołu Makroekonomicznego PIE.

Ekonomiści mówią od dawna: wszystko wymaga zmiany

Polska jest drugim po Hiszpanii w całej Unii krajem, w którym największy odsetek ludzi pracuje na innych kontraktach niż umowy o pracę. Według danych PIE odsetek ten to 21,7 proc. zatrudnionych. Szybko rósł w latach 2001-2007 do 25-30 proc. Od 2015 roku udział "elastycznych" form zatrudnienia systematycznie maleje, bo w ciągu ostatnich lat przed kryzysem brakowało rąk do pracy.

Nasze obie księgowe mają nie tylko różne prawa pracownicze i socjalne. Płacą zupełnie różne składki na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne.  Na polskim rynku pracy współistnieją dwa rodzaje umów: stałe umowy na czas nieokreślony oraz umowy krótkoterminowe, jak np. zlecenia. Te pierwsze obciążone są wieloma składkami i świadczeniami socjalnymi. Te drugie składek i świadczeń są często pozbawione, natomiast oferują o wiele prostsze zasady rozwiązania współpracy z pracownikiem. Do tego dochodzą jeszcze fikcyjne "firmy", czyli samozatrudnieni, jak druga z naszych księgowych.

Efekt jest taki, że Polska zajmuje drugie miejsce w Unii Europejskiej pod względem udziału zatrudnienia czasowego, nie licząc samozatrudnionych.

Wielki problem młodych

Pozostawmy na chwilę księgowe w spokoju, bo obie mają już swoje doświadczenie zawodowe i nieźle zarabiają, mimo że nie są kreatywne. Znacznie gorzej mają ludzie młodzi, wchodzący na rynek pracy. Jakub Sawulski policzył, że tylko 42 proc. osób, które rozpoczęły karierę zawodową od pracy na umowie cywilnoprawnej, po 3 latach od zakończenia zatrudnienia znajduje pracę na umowie o pracę na czas określony lub nieokreślony. 28 proc. wciąż pracuje na umowie cywilnoprawnej, a 23 proc. wpada w bezrobocie. A im młodsza jest grupa wiekowa, tym wyższy jest odsetek czasowego zatrudnienia. W grupie 15-24 lata wynosi ono 59,1 proc.

- Dużo gorzej kariera przebiega młodego człowieka jeśli zaczyna od umowy cywilnoprawnej - powiedział Jakub Sawulski

- Mamy coraz więcej badań, które pokazują jego negatywne skutki. Jeden z nich to pułapka czasowości. Bardzo często pracownicy trwają na takich formach zatrudnienia przez długie lata. Pracodawcy mniej w nich inwestują, mniej zarabiają, ich praca wiąże się z gorszymi standardami, częściej więcej pracują i są bardziej wykorzystywani. To może mieć także wpływ na demografię, na obniżenie wskaźnika dzietności. To zwłaszcza dla kobiet ważny powód - dodał.
A z danych PIT wynika, że w Polsce ok. 1,1 mn osób nigdy nie miało żadnej umowy o pracę poza cywilnoprawną.

Pandemia pokazała do czego prowadzą te patologie

W czasie lockdownu zatrudnienie na umowach cywilnoprawnych spadło dużo bardziej niż w przypadku umów o pracę. Jakub Sawulski przytacza dane, że liczba ubezpieczonych z tytułu umów cywilnoprawnych spadła w I połowie 2020 roku o 6-7 proc. To dużo większy spadek niż w przypadku umów o pracę, który wyniósł 2-3 proc. a to dlatego, że w przypadku tych ostatnich konieczne są okresy wypowiedzeń.  

- Ludzi na umowach cywilnoprawnych łatwiej zwalniać - powiedział Jakub Sawulski.

W dodatku zwolnienia związane z lockdownem też najbardziej uderzyły w młodych. Okazuje się, że miedzy grudniem zeszłego roku, a sierpniem tego przybyło 50 tys. bezrobotnych do 30 roku życia, co oznacza wzrost o 23 proc.

Co ciekawe, choć w okresie pandemicznego kryzysu rośnie liczba bezrobotnych, nie spada liczba samozatrudnionych.

- Możliwe, że osoby z umów o pracę i umów cywilnoprawnych są wypychane do segmentu samozatrudnienia. Tracą pracę, ale wracają do niej jako samozatrudnieni - powiedział Jakub Sawulski.

- Spadek zatrudnienia w Polsce wśród młodych był stosunkowo duży. Na pewno wynika z elastycznych form zatrudnienia - dodał  Damian Iwanowski, konsultant w Banku Światowym.

Jakie sposoby wyjścia z tego można znaleźć?

PIE proponuje objecie zatrudnionych "jednolitym kontraktem", który zrównywałby zasady zatrudnienia. To pomysł, który budzi kontrowersje, bo "elastyczność" rynku pracy jest przez wielu ekonomistów postrzegana jako wartość.

- Polski rynek pracy jest bardzo elastyczny, ale elastyczność nie jest równoważona przez wsparcie socjalne dla tracących pracę  - powiedział Jakub Sawulski.

- Elastyczność jest potrzebna (...) W tym jednolity kontrakt mógłby zaszkodzić - mówił Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.

I zwraca uwagę na różnicę w opodatkowaniu i oskładkowaniu różnego typu umów, co powoduje, że koszt zatrudnienia dla pracodawcy może być mniejszy lub wyższy o od 9 do 50 proc. płacy otrzymywanej przez pracownika "na rękę".

- Minimalne wynagrodzenie jest obłożone jednymi z najwyższych podatków i składek w Unii. Trzeba zwiększyć atrakcyjność umów o pracę poprzez podniesienie kosztów uzyskania przychodów i zmniejszyć opodatkowanie pracy osób o najmniejszych dochodach - powiedział Aleksander Łaszek.

Karol Muszyński z Fundacji Kaleckiego uważa natomiast, ze "jednolity kontrakt" mógłby być także "elastyczny", gdyby na przykład pozwalał na zwiększanie uprawnień pracowniczych wraz ze stażem pracy. Nie zmienia to jednak sytuacji, w której podstawowym sposobem zatrudnienia powinna być umowa o pracę.     

- W Polsce powinno się wprowadzić domniemanie stosunku pracy. Umowa o pracę powinna być domyślna - powiedział Karol Muszyński.

Co do jednego panuje zgoda - konieczne jest obniżenie kosztów pracy najmniej zarabiających, a więc klina podatkowego, czyli różnicy pomiędzy kosztem pracodawcy, a wypłatą "na rękę".  

- Jeszcze kilka lat temu był konsensus co do obniżenia klina podatkowego dla najmniej zarabiających. Ale to znaczy, że musimy go zwiększyć dla najlepiej zarabiających - powiedział Karol Muszyński.

Jacek Ramotowski

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze



INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: praca | rynek pracy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »