Praca zdalna ważniejsza od większej pensji!
Większość (55 proc.) europejskich pracodawców przyznaje, że bardziej ufa pracownikom w biurze niż tym zdalnie wykonującym obowiązki. Managerowie będą musieli zrewidować swoje spojrzenie, bo z takim nastawieniem będą mieli nie lada problem ze znalezieniem rąk do pracy. Z badania State of Hybrid Work dla Owl Labs wynika, że elastyczność pracy będzie wciąż zyskiwać na znaczeniu.
Elastyczność - tego słowa powinni jak najszybciej nauczyć się managerowie. Czeka nas swoisty przewrót kopernikański. Pracownicy wiedzą, czego chcą i nie zamierzają iść na kompromis. Wybór czasu, miejsca i sposobu pracy przestanie być przywilejem wyłącznie pracodawcy.
Z badania State of Hybrid Work wynika, że 37 proc. Europejczyków jest gotowych zrezygnować z pracy, jeżeli ta nie pozwala na elastyczne godziny wykonywania obowiązków. Ponad dwie trzecie (69 proc.) pytanych na zlecenie Owl Labs woli mniejszą pensję, byle tylko mieć wpływ na godziny rozpoczęcia pracy. Kobiety wyżej umieszczają elastyczność na swojej liście must-have niż mężczyźni - 42 proc. pań wobec 31 proc. panów.
Ośmiu na dziesięciu (79 proc.) Europejczyków podkreśla, że pracując zdalnie są tak samo, jeśli nie bardziej, wydajni niż w biurze. Hybryda jest dla nich preferowaną formą, a proporcje między pracą w domu a tą w biurze to 3 do 2, czyli trzy dni w biurze i dwa poza nim. Oczywiście respondenci bardzo chętnie zwiększyliby liczbę dni, w których pracują zdalnie, żeby w biurze pojawiać się tylko raz w tygodniu.
Niestety, niemały odsetek (31 proc.) pytanych obawia się, że zostanie zmuszony do powrotu do biura w pełnym wymiarze godzin bez możliwości pracy hybrydowej. - Wiele firm stara się tworzyć bardziej nowoczesne i sprzyjające integracji miejsca pracy, które pozwolą sprawnie wykonywać obowiązki. Trudno przewidzieć przyszłość i wskazać kierunek zmian, jednak to, że miejsce pracy będzie ewoluować, jest pewne. Dobra wiadomość jest taka, że dzięki IT możemy być na to przygotowani - mówi Dorota Gardoń z BPSC.
Grupa Polsat Plus i Fundacja Polsat razem dla dzieci z Ukrainy
Firmy obudziły się w nowej rzeczywistości, gdzie kluczowa staje się odpowiednia organizacja, zwinność i otwartość, a preferencje i priorytety pracowników szybko się zmieniają. Jak wynika z badania Owl Labs, ponad jedna czwarta (28 proc.) ankietowanych nie przyjęłaby oferty angażu, jeżeli będzie zmuszona do pracy wyłącznie w biurze. Trend jest oczywisty, praca ma być zdalna, a technologia ma to skutecznie ułatwić. Zdaniem pytanych, firmy powinny usprawnić technologie wideokonferencyjne (37 proc.), pomyśleć o wdrożeniu biurowego metawersum (28 proc.) oraz wprowadzeniu rzeczywistości wirtualnej (19 proc.)
i rozszerzonej (14 proc.).
Czego boją się pytani? Najczęściej pojawiająca się obawa dotyczy tego, że ich pracodawca nie przystosuje stanowisk pracy do modelu hybrydowego i nie zapewni odpowiednich rozwiązań technicznych (23 proc.). 55 proc. ankietowanych pracujących zdalnie stwierdziło, że wróciłoby do biura, jeżeli będzie to konieczne, ale natychmiast zaczęliby szukać nowej pracy, a 20 proc. po prostu złożyłoby wypowiedzenie.
Nic dziwnego, że czterodniowy tydzień pracy jest jedną z głównych korzyści (36 proc.), które najprawdopodobniej przekonają pracownika do pozostania na obecnym stanowisku. Do tego stopnia, że większość (75 proc.) pracowników zgodziłaby się na obniżenie wynagrodzenia, aby to osiągnąć. - Świadomość technologiczna jest na wysokim poziomie, to efekt systematycznej transformacji cyfrowej, która w Europie dzieje się od dekady - mówi Gardoń i dodaje: - Zmienia się też optyka na pracę. Coraz więcej osób kieruje się mottem "pracuję, by żyć", a nie "żyję, by pracować".
W raporcie Ericssona czytamy, że aż 40 proc. respondentów stwierdziło, że chciałoby mieć robota, który pracowałby i zarabiał za nich, uwalniając ich czas wolny. To najlepsza ilustracja ludzkich oczekiwań wobec cyfryzacji i automatyzacji, której powinno być więcej.
Jak podaje firma Personnel Service, ponad ⅔ (68 proc.) Polaków jest za skróceniem tygodnia pracy do czterech dni. Z danych OECD wynika, że w pracy spędzamy sporo czasu. W 2020 roku statystycznemu Kowalskiemu obowiązki zajęły aż 1766 godzin, podczas gdy przeciętnemu Schmidtowi 1332. Polski Instytut Ekonomiczny podaje, że nad Wisłą w pracy spędzamy średnio 39,7 godzin w tygodniu. Francuzi, Szwedzi, Niemcy czy Duńczycy tylko 36, a Holendrzy nawet mniej niż 30 godzin.
- W krajach, w których pracuje się krócej, produktywność jest wyższa - zauważa Dorota Gardoń. - Najczęściej obliczanym wskaźnikiem produktywności jest wydajność pracy, która przekłada się na wyniki gospodarcze i w efekcie poziom życia - dodaje ekspert z BPSC.
W poprzedniej dekadzie produktywność wzrosła o aż 25,8 proc. To czwarty najlepszy wynik w Europie, ale nadal jesteśmy mniej wydajni niż kraje strefy euro czy Skandynawia.
W wyliczaniu produktywności coraz więcej ważą aktywa niematerialne, czyli kompetencje cyfrowe pracowników oraz poziom ucyfrowienia firmy. W opublikowanym przez Komisję Europejską rankingu indeksu gospodarki cyfrowej i społeczeństwa cyfrowego (DESI), Polska uplasowała się dopiero na 24. miejscu wśród 27 państw członkowskich Unii Europejskiej. - Mniej będziemy pracować wtedy, gdy nasza efektywność wzrośnie, a to nie tylko zadanie pracowników, ale przede wszystkim pracodawców. Bo bez inwestycji w nowoczesne narzędzia IT efektywność i wydajność nie wzrosną - kwituje Dorota Gardoń.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: