Pracownicy budżetówki żądają podwyżek. Ostrzegają przed protestami

Pracownicy sfery budżetowej domagają się podwyżek. Twierdzą, że ich pensje straciły 20 proc. siły nabywczej. Ostatecznie część z nich ma dostać jednorazowe nagrody - 1125 zł brutto. Na wzrost płac mogą liczyć dopiero w przyszłym roku. Decyzje nie spodobały się zatrudnionym, m.in. nauczycielom. Trwają narady w centralach związkowych dotyczące form protestów.

Według wcześniejszych, nieoficjalnych zapowiedzi pensje w budżetówce miały w tym roku wzrosnąć. Mówiło się, że o 7-8 procent. Od wiosny Forum Związków Zawodowych domaga się od rządu podwyżek dla pracowników sfery budżetowej. Żąda wzrostu o 12 proc. od 1 lipca, a od stycznia 2024 r. - o 25 proc. Pismo w tej sprawie trafiło do premiera z adnotacją, że konsekwencją niezrealizowania postulatów będą protesty.

Miały być podwyżki, a nie nagrody

Podwyżki - argumentowano - miałyby być rekompensatą za wysoką inflację i realny spadek płac w sektorze publicznym. Wszystko wskazuje jednak na to, że pracownicy budżetówki, w tym nauczyciele, dostaną nie podwyżki, tylko jednorazowe nagrody. Zostały one zagwarantowane w porozumieniu zawartym przez rząd i NSZZ Solidarność. Nauczyciele otrzymaliby 900 zł netto. Na nagrody mogą też liczyć służby mundurowe. Na podwyżki budżetówka będzie musiała poczekać do przyszłego roku. Mają one wynieść 6,6 proc. - prognozowany poziom inflacji. Czyli mniej, niż oczekiwano. 

Reklama

Zatrudnieni w sektorze nie wykluczają protestów. — Zareagujemy tak, jak powinni zareagować związkowcy. Zaniechania z ostatnich lat powodują, że realna poprawa sytuacji pracowników sfery budżetowej wymaga dziś wydatków liczonych w miliardach złotych — wskazuje cytowany przez Business Insider Grzegorz Sikora, dyrektor ds. komunikacji Forum Związków Zawodowych (FZZ). Jego zdaniem, rząd wydawał pieniądze, ale nie na sferę budżetową. 

Centrale opracowują scenariusze protestów

O protestach coraz głośniej wśród nauczycieli i pracowników branży usług publicznych. Wskazują, że ich pensje straciły piątą część siły nabywczej i są niewiele wyższe od płacy minimalnej. Związkowa Alternatywa, do której mogą przystąpić tak osoby fizyczne co istniejące już związki, zażądała 30-proc. podwyżki. Twierdzi, że tylko taki wzrost płac pokryje straty budżetówki. Jak informuje Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ), centrale prowadzą rozmowy na temat możliwych scenariuszy protestów. Decyzja, jaki wybiorą, nie została jeszcze podjęta.

ew

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: budżetówka | podwyżki pensji | związki zawodowe | protesty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »