Rosja-Ukraina. Migranci zarobkowi zaleją Polskę?
Rozpoczęta przez Moskwę wojna na terenie Ukrainy może w najbliższym czasie spowodować napływ migrantów zarobkowych z Ukrainy do Polski. Można się spodziewać wzrostu liczby pracowników ze Wschodu. Potrzebujących może być od 1 do nawet 3 milionów, ale w obecnej sytuacji gospodarczej w sumie w ciągu pół roku 700 tys. osób jest w stanie znaleźć w Polsce nie tylko schronienie, ale też pracę.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Polska to kraj pierwszego wyboru dla większości obywateli Ukrainy, którzy chcą wyjechać za granicę w poszukiwaniu pracy. Ten trend może się jeszcze wzmocnić w związku z inwazją Rosji na Ukrainę, a Polska powinna być na to przygotowana.
Prezes Personnel Service Tomasz Hanczarek zauważa, że po sfałszowanych wyborach na Białorusi Polska udzieliła pomocy ok. 20 tys. obywatelom Białorusi. Część z nich otrzymała wizy humanitarne, niektórzy wystąpili o ochronę międzynarodową, a kolejni wjechali do naszego kraju na podstawie programu Poland Business Harbour.
- O taką samą pomoc zwrócą się do Polski obywatele Ukrainy, którzy przy eskalującym konflikcie w każdej chwili mogą ruszyć za granicę (co zresztą już widać - red.). Nasz kraj będzie dla nich pierwszym wyborem, dlatego powinniśmy zadbać o odpowiednią strategię, która pozwoli nam bezpiecznie przyjąć szukających schronienia. Potrzebujących może być od 1 do nawet 3 milionów - szacuje.
Przypomina przy tym, że ze zjawiskiem nasilonej migracji z Ukrainy do Polski mamy do czynienia od 2014 roku, kiedy doszło do konfliktu w Donbasie. Od tego czasu z roku na roku notowany jest kolejny rekord zatrudnienia Ukraińców w Polsce. Tego trendu nie powstrzymała nawet pandemia. W 2021 r. w urzędach pracy wpisano do ewidencji 1,63 mln oświadczeń o zamiarze powierzenia pracy Ukraińcowi. To więcej niż w 2020 i 2019 r.
"Z częścią zespołu urwał się kontakt". Ukraińcy pracujący w Polsce reagują na wojnę
- Na ten moment nie odnotowaliśmy szczególnie wzmożonego ruchu w rekrutacji w stosunku do ostatnich tygodni. Również nasi ukraińscy partnerzy donoszą nam, że ruch w rekrutacji pozostaje na dotychczasowym, podobnym do tego jaki był w analogicznych okresach w latach ubiegłych, poziomie. Obserwujemy jedynie sezonowe zwiększenie się zapotrzebowania na pracę w związku z ograniczeniami w sektorze rolniczym, budowlanym i turystycznym, co wpływa na to, że zimą z reguły więcej kandydatów poszukuje pracy - komentuje Marcin Kołodziejczyk, dyrektor działu rekrutacji międzynarodowych EWL
Jak dodaje, jeśli chodzi o liczbę ofert pracodawców to od początku roku utrzymuje się ona na wysokim, ponadprzeciętnym dla tego okresu w roku, poziomie. - Pracodawcy rekrutują więcej. Niemniej jednak w przypadku eskalacji działań wojennych możemy spodziewać się większej fali migracji, tak jak było to w 2014 roku. Zauważamy jednak delikatne zawahania i zadyszkę w sektorze motoryzacyjnym, który od pewnego czasu traci impet. Dostrzegamy też, że w związku z wysoką inflacją pracodawcy ograniczają produkcję na magazyn, co też przekłada się na wahania w zatrudnieniu w niektórych zakładach - wskazuje.
Mimo że dotąd nie było wzmożonego napływu migrantów zarobkowych z Ukrainy, to sytuacja może szybko się zmienić. Już w czwartek na drogach wyjazdowych z Kijowa były olbrzymie korki. Wiele samochodów czekało także wieczorem na wjazd do Polski.
Tomasz Hanczarek podkreślał, że już w ostatnich dniach (przed początkiem działań wojennych Rosji - red.) w Ukrainie dominował ogromny niepokój, ale na wyjazd decydowali się w pierwszej kolejności zamożniejsi Ukraińcy. Zwracał uwagę, że "obywatele wyjeżdżają tymczasowo np. do Lwowa, który jest blisko do granicy z Polską i jednocześnie daleko od Rosji". We Lwowie, ze względu na napływ Ukraińców, widoczny był wzrost cen wynajmu i kupna mieszkań. Hanczarek mówił, że Ukraińcy spodziewają się też wzmożonego ruchu do Polski.
- Jeszcze dwa tygodnie temu nastroje u naszych pracowników były spokojne, teraz zauważyliśmy nagłą zmianę, pojawiły się pytania o możliwą relokację do Polski - mówi Interii manager firmy z branży IT w Krakowie, której jedno z biur jest w Odessie.
- Gdy widzimy jak rośnie napięcie, co robi Putin w Donbasie, myślimy o wyjeździe do Polski na przynajmniej dwa tygodnie. Zobaczymy co dalej. Boję się zwłaszcza o bezpieczeństwo córki. Cały nasz zespół z Odessy może przyjechać do Krakowa na swój koszt - mówiła Interii Olga, managerka ukraińskiego oddziału polskiej firmy IT.
Prezes Personnel Service wskazuje że, realnie polski rynek pracy jest w stanie w ciągu sześciu miesięcy wchłonąć ok. 0,5 mln pracowników, a kolejne 200 tys. na dalszym etapie. - Stąd w sumie 700 tys. osób jest w stanie znaleźć u nas nie tylko schronienie, ale też pracę - mówi Hanczarek.
Jak wyjaśnia, w przypadku napływu uchodźców z Ukrainy kluczowym jest, aby dla osób, które wystąpią o wizę humanitarną czy ochronę międzynarodową, uruchomić szybką ścieżkę załatwienia wszystkich formalności umożliwiających podjęcie zatrudnienia w Polsce. - Tutaj mam też apel do pracodawców, aby zatrudniając uchodźcę, zaoferować mu możliwość wypłacenia zaliczki wynagrodzenia po pierwszym przepracowanym tygodniu. Dzięki temu osoby, które do nas przyjadą, zabezpieczą swój byt już od samego początku. A pamiętajmy, że często mogą być to całe rodziny. I to właśnie na nich warto się skupić - komentuje Hanczarek.
Dominika Pietrzyk