Spiegel: Władze będą ścigać osoby wyłudzające "kindergeld"

Dzieci z krajów UE, które otrzymują zasiłek, chociaż mieszkają poza Niemcami, to niewielki margines. Przypadki oszustw są jeszcze rzadsze. Władze zamierzają ścigać winnych z żelazną konsekwencją.

Kasy wypłacające świadczenia rodzinne otrzymają specjalne programy komputerowe, pozwalające wykryć przypadki oszustw - pisze niemiecki tygodnik w dostępnym od soboty (11.08.2018) nowym wydaniu.

Przewidziane jest ponadto zacieśnienie współpracy z urzędami celnymi, szkołami, biurami meldunkowymi, urzędami podatkowymi oraz z urzędami socjalnymi za granicą.

"Der Spiegel" zaznacza, że podczas niedawnej kontroli stu podejrzanych przypadków w Duesseldorfie i Wuppertalu okazało się, że 40 wniosków o "kindergeld" było całkowicie bezpodstawnych. Oznacza to, że kasy wypłaciły 400 tys. euro osobom nieuprawnionym do tych świadczeń - pisze niemiecki tygodnik, powołując się na Karstena Bunka, kierownika kasy rodzinnej, wypłacającej to świadczenie, w Federalnej Agencji Pracy.

Reklama

Kontrole w całych Niemczech

Sytuacja w tych dwóch miastach w Nadrenii Północnej-Westfalii jest obecnie pretekstem do rozszerzenia kontroli na całą RFN. Na pierwszy ogień pójdą Hamburg i Brema.

Od 2019 roku we wszystkich regionalnych kasach rodzinnych zatrudnionych zostanie po dwóch urzędników, których zadaniem będzie ściganie przypadków oszustw. Aby ułatwić im pracę, władze zamierzają poluzować bardzo wyśrubowane w Niemczech przepisy o ochronie danych.

Rzeczniczka Federalnej Agencji Pracy zastrzegła w wypowiedzi dla DPA, że kontrolerzy nie będą się koncentrować na wybranych grupach narodowościowych.

Wzrost liczby pobierających świadczenia

Kolejna dyskusja o wyłudzaniu świadczeń na dzieci i ich wysokości w przypadku, gdy dzieci rodziców pracujących w Niemczech pozostają w kraju pochodzenia, wywołana została w tym tygodniu, po podaniu informacji o znacznym wzroście liczby osób pobierających świadczenia.

W czerwcu 2018 roku niemiecki zasiłek na dzieci, które przebywały poza terytorium Niemiec - w innych krajach Unii Europejskiej lub Europejskiego Obszaru Gospodarczego, pobierało ponad 268 tys. osób - podało w czwartek (9.08.2018) niemieckie ministerstwo finansów. To wzrost o 10,4 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym.

Władze lokalne w RFN, odpowiedzialne za wypłatę świadczeń, biją na alarm i ostrzegają przed celowym wykorzystywaniem niemieckiego systemu opieki społecznej.

- Wysokość zasiłku powinna być uzależniona od potrzeb dziecka w kraju, w którym rzeczywiście przebywa, a nie od wysokości świadczeń w kraju, w którym pracują jego rodzice - powiedział prezes Niemieckiego Związku Miast, Helmut Dedy.

Burmistrzowie biją na alarm

Burmistrzowie kilku miast, w tym burmistrz Duisburga Soeren Link (SPD), wezwali władze federalne do bardziej zdecydowanych działań.

Niemiecka minister pracy i spraw socjalnych Andrea Nahles zapowiedziała, że spotka się pod koniec września z burmistrzami miast odczuwających negatywne skutki migracji z Europy Wschodniej.

Z informacji niemieckich mediów wynika, że wypłaty niemieckich zasiłków na dzieci mieszkające za granicą wynoszą 600 mln euro. Odbiorcami są jednak także obywatele Niemiec mieszkający za granicą.

Podczas gdy ich liczba (31 tys.) od lat nie zmienia się w sposób istotny, liczba świadczeniobiorców z Europy Wschodniej gwałtownie wzrasta - z Polski od 2017 roku o prawie 15 tys., z Czech o 5 tys., a z Rumunii o 2 tysięcy.

Kindergeld otrzymuje obecnie 15,29 mln dzieci. 12,27 mln z nich posiada niemieckie obywatelstwo, ponad trzy miliony to obcokrajowcy, z których większość mieszka z rodzicami w Niemczech.

UE przeciwna indeksacji

Wysokość niemieckiego zasiłku wynosi obecnie 194 euro na pierwsze dziecko i systematycznie rośnie wraz liczbą dzieci w rodzinie.

Niemiecki rząd zabiega od lat w Unii Europejskiej o dostosowanie wysokości zasiłków do rzeczywistych kosztów utrzymania w krajach, w których przebywają dzieci. Berlin wspierany jest przez władze Austrii. Dotychczasowe starania nie przyniosły jednak rezultatu. Większość państw UE nie zgadza się na indeksację.

Niemiecka prasa o zasiłkach dla dzieci cudzoziemców

Niemieckie gazety obszernie komentowały w piątek dyskusję ws. obniżenia zasiłków dla dzieci cudzoziemców pracujących w RFN.

Jak zauważa "Westfälische Nachrichten":

"W Niemczech nie mamy wcale do czynienia z nadużywaniem zasiłków na dzieci na dużą skalę przez rodziny cudzoziemców. Mamy jednak do czynienia z lukami w prawie dotyczącym polityki społecznej wykorzystywanymi przez ludzi o mentalności przestępczej, którzy starają się je obrócić na własną korzyść. Chodzi tu zwłaszcza o najbardziej rzucające się w oczy sposoby wykorzystywania systemu świadczeń socjalnych, które zatruwają klimat społeczno-polityczny w Niemczech. Politycy nie mogą zostawić na lodzie władz miast i ich obywateli. Powstałe szkody są już wystarczająco duże".

Zdaniem "Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung":

"Rząd powinien silniej niż do tej pory naciskać na Komisję Europejską ws. wprowadzenia zmian do obowiązujących obecnie przepisów. To, co w Niemczech wypłaca się w formie zasiłku na dzieci, w takich krajach jak Rumunia stanowi małą fortunę. Chociażby z tego względu przystosowanie wysokości zasiłku do warunków miejscowych byłoby posunięciem słusznym, a nie przejawem jakiejś szczególnej srogości czy niesprawiedliwości. Berlin musi szukać sojuszników w tej sprawie wśród państw unijnych, a jeśli to się nie uda, działać na własną rękę, tak jak to już uczyniła Austria".

Podobnie widzi to "Heilbronner Stimme":

"Minister finansów Olaf Scholz musi działać dwutorowo. Aktywnie zabiegać o reformy na płaszczyźnie europejskiej na rzecz dopasowania wysokości zasiłków na dzieci do poziomu kosztów utrzymania w kraju, w którym te dzieci faktycznie przebywają. Jednocześnie władze federalne, a więc i on, landowe i komunalne muszą zająć się bliżej nadużywaniem tych świadczeń na swoim terenie, ponieważ doniesień o oszustwach nie brakuje. Być może dobrym początkiem byłaby lepsza kontrola dokumentów wymaganych przy ubieganiu się o zasiłek".

"Reutlinger General-Anzeiger" ocenia zaistniałą sprawę z innej perspektywy:

"Problematyka przekazywania niemieckich świadczeń za granicę aż prosi się o jej wykorzystanie do celów populistycznych. Tacy politycy, jak burmistrz Duisburga Sören Link z SPD, już to uczynili. Link oskarżył zamieszkałych w tym mieście Sinti i Romów o nadużywanie świadczeń socjalnych, brud i plagę szczurów. Takie podgrzewanie atmosfery jest niebezpieczne i nikomu nie służy. W przypadku nieprzestrzegania prawa i porządku wystarczy zdecydowana akcja ze strony urzędu ds. porządku i bezpieczeństwa publicznego, policji i wymiaru sprawiedliwości.

Tego samego zdania jest "Frankfurter Rundschau":

"Czy niemiecki system polityki socjalnej zawali się dlatego, że niedobrzy cudzoziemcy będą pobierać zasiłek na ich dzieci żyjące w Bułgarii albo w Rumunii? Nic podobnego. Z drugiej strony nie da się zaprzeczyć pojedynczym, częściowo także spektakularnym przypadkom oszustw z ich strony. Ale większość pieniędzy przekazywanych z Niemiec wpływa do kieszeni ludzi, którzy uczciwie pracują w naszym kraju i płacą tu podatki. Jeśli ktoś taki jak burmistrz Duisburga obarcza Sinti i Romów winą za to, że zaśmiecają całe ulice i przyczyniają się do zaostrzenia plagi szczurów, to wywołuje on groźne resentymenty i zagraża pokojowi społecznemu w naszym kraju. Nic dziwnego, że sprawa zasiłków dla dzieci cudzoziemców jest ulubionym tematem populistów z AfD".

Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »