Syndrom karoshi, czyli śmierć z przepracowania
Coraz więcej Polaków pracuje ponad siły, choć nie są pracoholikami. Głównie młodzi biorą na siebie za dużo obowiązków. Są przekonani, że dadzą radę zrobić jeszcze jeden projekt, wziąć jeszcze jedno zlecenie, a organizm człowieka ma przecież określone możliwości.
Mikołaj ma 37 lat, żonę, dwójkę małych dzieci, dwa mieszkania i dwa kredyty. W korporacji pracuje od 13 lat. Jest wysoko postawionym menedżerem, nie narzeka na zarobki. Właśnie kolejny raz awansował. Teraz będzie realizował projekty międzynarodowe. Pracuje 12-14 godzin dziennie, chociaż zdarza się, że to nie wystarcza.
Weekendy formalnie ma wolne, ale jeżeli dzieje się coś pilnego, natychmiast musi reagować. Praca dopada go wszędzie, bo oprócz tego, że pracuje ok. 70 godzin tygodniowo, zawsze jest pod telefonem. - Nieważne czy idę na basen, na trening, czy bawię się z synkiem, co kilka minut zerkam na telefon. Nie mogę go spuścić z oka na dłużej niż pół godziny. Pewne rzeczy poczekają, ale zdarzają się sytuacje, które absolutnie czekać nie mogą, trzeba natychmiast działać - opowiada.
Czuje się zmęczony i wypalony, dlatego często zmienia stanowiska w firmie, chociaż i to już przestaje wystarczać. Dlatego zaczyna myśleć o zmianie pracy. Ostatnich sześć lat przeżył w stanie permanentnego przepracowania, wypalenia i stresu. Zaczął mieć też poważne problemy ze zdrowiem. Mówi o sobie otwarcie: - Jestem pracoholikiem.
Czy jego przypadek jest wyjątkowy? Ilu Polaków pracuje ponad siły, bo tak chce, a ilu, bo musi, i czym to grozi?
Portal HR24, monitorujący polski rynek pracy, przeprowadził ostatnio badania, z których wynika, że prawie połowa Polaków pracuje ponad 50 godzin tygodniowo. Nadmierne obciążenie przekłada się na frustrację i stres, które są najprostszą drogą do wypalenia zawodowego, a to z kolei może zmniejszyć wydajność pracownika nawet do zera. - Dlaczego tyle pracuję? - zastanawia się Mikołaj. - Częściowo wynika to z mojego pracoholizmu, poczucia obowiązku i perfekcjonizmu. Z drugiej strony kultura korporacyjna w mojej firmie narzuca tak długi czas pracy. Wszyscy menedżerowie spędzają tu 70, 80 godzin tygodniowo. Powinni odbierać nadgodziny, ale tego nie robią, więc ja też nie mogę się wyłamać. Paradoks polega na tym, że właściwie sami sobie to narzuciliśmy. Jesteś na wysokiej pozycji, dużo zarabiasz, ale musisz za to zapłacić.
Polaków przekonuje się, że muszą pracować dużo, bo jesteśmy społeczeństwem na dorobku, spłacamy kredyty, chcemy zapewnić godny byt rodzinie. Ale co firmie z wyczerpanego i sfrustrowanego pracownika? - Przymusowy styl pracy, absencje, dolegliwości somatyczne, wyczerpanie, które są konsekwencjami pracoholizmu, uniemożliwiają pracoholikowi bycie efektywnym - wyjaśnia dr Kamila Wojdyło z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Gdańskiego. - Jego niska efektywność przekłada się zaś na spadek efektywności przedsiębiorstwa.
Szczególnie ważne jest więc, by z negatywnych konsekwencji przepracowania zdawali sobie sprawę pracodawcy i w odpowiedni sposób temu zapobiegali (organizując np. szkolenia czy warsztaty), inwestując w zdrowie pracowników z myślą o efektywności funkcjonowania całej firmy.
O ile w wypadku firmy Mikołaja menedżerowie w dużej mierze sami narzucili sobie długi czas pracy, to w naszym kraju zdecydowanie częściej spotykamy się z odwrotną sytuacją. Statystyczny Polak pracuje po godzinach, bo nie ma wyboru - jeżeli zacznie się buntować, szybko zastąpi go ktoś inny, kto zostanie dłużej z uśmiechem na twarzy. Brak równowagi między życiem zawodowym a prywatnym przypłacamy więc stresem, wyczerpaniem i chorobami.
Coraz częściej zdarzają się też ekstremalne przypadki, kiedy przepracowanie prowadzi do śmierci.
- Umrzeć z nadmiaru pracy? Czy to nie przesada? - niedowierza Mikołaj.
O syndromie "karoshi", czyli śmierci z przepracowania, pierwsi zaczęli mówić Japończycy. Już w latach 60., za pośrednią przyczynę zgonu 29-latka z dużej firmy wydawniczej uznano nadmiar pracy, a 10 lat później wypłacono z tego tytułu pierwsze odszkodowanie. Z szacunkowych danych wynika, że w Kraju Kwitnącej Wiśni z powodu syndromu "karoshi" traci życie około 10-30 tys. osób rocznie.
W Polsce nikt nie prowadzi takich statystyk, ale jak traktować np. przypadek 52-letniego anestezjologa z Głubczyc, który zmarł w szpitalu podczas dyżuru pełnionego piątą dobę z rzędu, wcześniej natomiast miał trzydniową przerwę po dyżurze trwającym nieprzerwanie siedem dni? Nadludzkiego wysiłku organizm nie wytrzymał.
Dlaczego nikt tego nie przewidział, ktoś przecież akceptował grafik dyżurów? Czy zdajemy sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie ze sobą przepracowanie? Zdaniem ekspertów, w najbliższych latach takich przypadków będzie przybywać. Młodzi ludzie biorą na siebie za dużo obowiązków. Są przekonani, że dadzą radę zrobić jeszcze jeden projekt, wziąć jeszcze jedno zlecenie, a organizm człowieka ma przecież określone możliwości.
Jednak nie każda zapracowana osoba jest pracoholikiem. - Uzależnienie od pracy, tak jak każde inne uzależnienie, jest zjawiskiem patologicznym. Badania pokazują, że najbardziej narażone są osoby w młodym wieku. Najczęściej w okresie rozwoju kariery zawodowej, gdy pragnienie wykazania się dokonaniami najbardziej zyskuje na znaczeniu - podkreśla dr Wojdyło.
- Jak to zdiagnozować? Najlepiej z użyciem profesjonalnych narzędzi do pomiaru zjawiska, jakimi dysponują psycholodzy. Natomiast niepokojące objawy, które każdy może sam zaobserwować u siebie lub innych, a które mogą wskazywać na problem, to przede wszystkim: nieumiejętność oderwania się od pracy (w szczególności w dni wolne czy w czasie wakacji), wzrastająca potrzeba, by obciążać się pracą coraz bardziej, dla poczucia zadowolenia z siebie i własnej wartości, oraz pożądane dawki emocjonalnej ulgi przy kolejnej dawce harówki. Jeśli zaobserwujemy, że ten cykl dostarczania sobie zadowolenia z siebie i emocjonalnej ulgi nie ma końca - powinno nas to skłonić do zainteresowania się odpowiednią formą profesjonalnej pomocy.
Czy Mikołaj byłby skłonny poddać się leczeniu? - Nie uważam, by mój pracoholizm był aż tak poważnym problemem, z którego powinienem się leczyć. Nie mogę sobie pozwolić na to, by zarabiać mniej, więc nie mogę też mniej pracować. Prawdopodobnie do końca życia będę "korposzczurem". No, chyba że wygram w Lotto. Ale wtedy nie przestanę pracować, zacznę to robić mądrze, z korzyścią dla wszystkich. Będę przychodzić do pracy na osiem godzin wypoczęty, będę miał czas na poczytanie książki, wyjście do kina czy na spacer, co z pewnością odbije się pozytywnie na mojej pracy. Po chwili dodaje: - Ale wtedy pewnie wzbudzałbym tak dużą irytację wśród pozostałych, że od razu dostałbym wypowiedzenie...
Ewelina Konior
Przy tworzeniu tekstu korzystałam z następujących źródeł:
http://work-passion.eu/
Wojdyło K. "Polscy pracoholicy wobec wyzwań globalizacji" [w:] Błachnio A. (red.) "Globalizacja i jednostka", Bydgoszcz, 2009.