W dwa tygodnie zwolnili kadrę i wynieśli się z Polski. Kolejne 800 osób straci pracę
Zwolnienia grupowe dotknęły setki, jeśli nie tysiące pracowników w ostatnich miesiącach. Podczas gdy media rozpisują się o dramatycznej sytuacji pracowników fabryki Levi Straussa w Polsce, zagrożonych zwolnieniem z pracy nie brakuje. Aż 800 osób może wylądować na bruku w ramach redukcji zatrudnienia przeprowadzanej przez firmę Nokia, a kolejne 200 stracić ma pracę w firmie produkującej w Zachodniopomorskiem łopaty do turbin wiatrowych. Dane z urzędów pracy wskazują, że zakres zwolnień grupowych jest w tym roku dwa razy większy niż w 2023 roku.
- Zagraniczne firmy zwijają się z Polski lub ograniczają produkcję. Prowadzi to do zwolnień grupowych, które uderzają w pracowników.
- W ostatnich miesiącach zwolnieniami grupowymi objętych zostało od kilkuset do nawet kilku tysięcy pracowników zatrudnionych w Polsce w firmach powiązanych z zagranicznym kapitałem.
- Powody zwolnień są przede wszystkim dwa, ale jako trzeci wskazuje się spowolnienie gospodarcze.
W wyniku ogłoszonej na początku kwietnia decyzji o zamknięciu zakładu produkcyjnego Levi Strauss w Płocku, fabryka ma przestać działać do końca listopada. Sama produkcja potrwa jedynie do czerwca, co w efekcie skutkuje zwolnieniem 650 osób. Pisaliśmy już w czwartek o liście, jaki pracownicy wysłali do centrali w Stanach Zjednoczonych, próbując wpłynąć na decyzję firmy. Niestety jednak nie jest to odosobniony przypadek.
W tym roku pracę stracić ma znacznie więcej osób, które pracują w zakładach powiązanych z zagranicznym kapitałem. Jak donosi firma doradcza Conperio, jeden ze współpracujących z nią zakładów tylko w dwa tygodnie zdążył zwolnić kilkusetosobową kadrę, wygasić produkcję i przenieść się do Serbii.
- Jeden ze współpracujących z nami zakładów produkcyjnych w ciągu dwóch tygodni pożegnał kilkuset pracowników, wygasił linię produkcyjną i przeniósł zakład do Serbii, bo tak było po prostu korzystniej - mówi Mikołaj Zając, prezes Conperio.
Uciekających z Polski zakładów jest jednak więcej. Niestety, odbija się to na zatrudnionych w nich ludziach. 140 osób, które dotąd pracowały w amerykańskiej firmie TE Connectivity Industrial, straci niebawem pracę, bo zakład produkcyjny przenosi się do Afryki. - Zakład z Nowej Wsi Lęborskiej zostaje zamknięty i przeniesiony do Maroka, ale dotyczy to także zakładów z Niemiec, Francji i częściowo z Portugalii. Firma zewnętrzna straciła kontrakt z nami - mówił w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" Kamil Szwół, dyrektor Te Connectivity Industrial Poland w Nowej Wsi Lęborskiej.
Kolejne 200 osób, które pracuje jeszcze w Zachodniopomorskiem w firmie LM Wind Power Blades zajmującej się produkcją łopat do turbin wiatrowych, w najbliższym czasie także straci pracę. Taka redukcja oznacza zmniejszenie załogi zakładu w Goleniowie o 25 proc. ogółu zatrudnionych. Miasto już w ubiegłym roku zostało dotknięte masowymi zwolnieniami, gdy znajdująca się w Goleniowie fabryka Ikea ogłosiła w październiku zwolnienie w sumie 130 osób.
Wielkie zwolnienia czekają też polski oddział firmy Nokia. Jeszcze w październiku fińska centrala firmy poinformowała, że zwolni 14 tys. pracowników na całym świecie. Niestety, aż 800 miejsc pracy szykowanych do opróżnienia zlokalizowanych jest w Polsce.
Są przede wszystkim dwa powody, przez które zagraniczny kapitał decyduje się wycofać z Polski i zwolnić pracowników. Po pierwsze to rosnące koszty zatrudnienia - w ostatnich latach minimalna krajowa rosła szybko, a prawo dotyczące zatrudnienia zmienia się cały czas. Po drugie - rosną koszty energii i surowców do produkcji.
Oba te czynniki przekładają się na jedno, czyli spadek rentowności produkcji w Polsce. Nie brak też wskazań na to, że spowolnienie gospodarcze w całej Europie doprowadziło w oczywisty sposób do spadku liczby zamówień.
Gdy duże zakłady produkcyjne zwijają działalność, nierzadko odbija się to na mniejszych firmach. Jest tak chociażby w wypadku firm zajmujących się elektromobilnością. - Cierpią także inne, mniejsze fabryki produkujące części i podzespoły do samochodów elektrycznych. Ich właściciele zmuszeni byli zredukować liczbę pracowników - wskazuje prezes Conperio.
Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", 12 wojewódzkich urzędów pracy przekazało informację, że aż 90 firm w pierwszym kwartale 2024 roku zgłosiło plany zwolnienia 8 tys. osób. W porównaniu do sytuacji sprzed roku to wyraźny wzrost, ponieważ w analogicznym okresie 2023 roku zwolnienia zgłosiło 80 firm, a dotyczyły one 4 tys. miejsc pracy.
Przemysław Terlecki