Większość ludzi znajdzie coś pożytecznego do zrobienia
O mądrzejszej pracy, zmniejszeniu ilości pracy, rozwoju technologii i zakończeniu fascynacji bezsensowną konsumpcją z Jamesem Suzmanem, autorem książki "Praca. Historia tego, jak spędzamy swój czas", rozmawia Grażyna Raszkowska.
Grażyna Raszkowska, Gazeta Bankowa: Żyć znaczy pracować - to tytuł początkowego rozdziału pana książki, w którym czytamy, że termin "praca" używany jest przez naukowców do opisywania wszystkich transferów energii. Ale praca w potocznym rozumieniu kojarzy się z wysiłkiem, którego celem jest pozyskanie odpowiednich dóbr - w tym oczywiście, od zawsze, pożywienia. Czy technologia to nasza przepustka do świata bez pracy?
James Suzman: Technologia jest przepustką do świata, w którym znacznie mniej czasu poświęcamy na zaspokajanie naszych najbardziej podstawowych potrzeb materialnych, takich jak jedzenie, woda, poczucie komfortu, towarzystwo, miejsce do życia itd. Ale nie jest to bilet do świata bez pracy. Ludzie są gatunkiem ukierunkowanym na cel. Dlatego łatwo się nudzimy.
Pod tym względem technologia jest przepustką do uwolnienia nas, abyśmy mogli poświęcić więcej czasu i energii na pracę, która sprawia nam przyjemność, satysfakcję i która przynosi nam niefinansowe korzyści. Wyobrażam sobie, że świat, w którym nie bylibyśmy zmuszani do robienia wszystkiego, co pozwala nam zarobić na życie, byłby światem, w którym większość z nas, z wyboru, miałaby możliwość zajmowania się tym, co ma dla nas największe znaczenie: edukacją, opieką zdrowotną itp.
W trzeciej części pana książki, tej zatytułowanej "Harówka w polu", pisze pan, że w czasach Cesarstwa Rzymskiego zwłaszcza przy jego końcu wielu rolników odsprzedało swoją ziemię właścicielom wielkich posiadłości i przeniosło się do miast. Musieli tak postępować, bo byli niekonkurencyjni wobec pracy niewolników w latyfundiach.
A niewolnicy to ówczesne automaty: inteligentnie pracujące maszyny. "Niektóre obliczenia wskazują, że w ostatnim stuleciu istnienia Cesarstwa Rzymskiego na jego terenie mieszkały trzy prawdopodobnie najbogatsze rodziny właścicieli ziemskich wszech czasów". Czy współczesny świat też podąża w kierunku takiej koncentracji majątków? Czy raczej w odwrotnym?
- Może się to zakończyć w dowolny sposób. Na dziś mamy wybór co do tego, jak najlepiej wykorzystać nasz materialny dobrobyt. Od lat 80. XX wieku jesteśmy świadkami bezprecedensowej koncentracji bogactwa w stosunkowo niewielu rękach i trend ten będzie się utrzymywał w miarę postępującej automatyzacji gospodarki, ponieważ im bardziej zautomatyzowana jest gospodarka, tym większy dostęp do kapitału. To, jak ciężko jesteś gotowy pracować, nie jest już ostatecznym wyznacznikiem tego, jak bogaty się staniesz.
- Jak pokazuje historia, nierozsądnym jest ignorowanie tego rodzaju koncentracji bogactwa i pogłębianie stanu braku równości przez dłuższy czas.
Wszelkie badania wskazują, że od automatyzacji nie ma odwrotu - jest ona kolejnym oczywistym krokiem w rozwoju nie tylko gospodarczym, ale cywilizacyjnym, a może nawet ewolucyjnym dla naszego gatunku. Kto i w jaki sposób będzie czerpał korzyści z automatyzacji?
- Wszyscy mamy możliwość skorzystania z automatyzacji i ogromnego postępu technologicznego. Pozostaje tylko pytanie o to, jak zorganizujemy się społecznie, politycznie i ekonomicznie.
Czy spełnia się dziś wizja i ostrzeżenie Johna M. Keynesa na temat rozprzestrzeniania się choroby jaką jest "bezrobocie technologiczne"?
- Owszem, i to już od jakiegoś czasu. W zasadzie od początku rewolucji przemysłowej. Ale ponieważ nasza kultura zatrudnienia jest tak głęboko osadzona, wykazaliśmy się niezwykłą kreatywnością w tworzeniu nowych miejsc pracy dla ludzi. Problem polega na tym, że wiele z tych zawodów jest mało satysfakcjonująca i nie daje zadowolenia.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby te zajęcia były potrzebne. Ale wiele z nich nie jest. W rzeczywistości duża część z nich jest w zasadzie bezcelowa i istnieje tylko po to, by podtrzymać obracające się tryby gospodarki. To nie przypadek, że w Europie tylko około jeden na dziesięciu pracowników twierdzi, że jest "zaangażowany" lub stymulowany przez swoją pracę, według światowego badania Gallupa z 2017 r. dotyczącego środowiska pracy.
Czy automatyzacja to zagrożenie dla miejsc pracy milionów osób czy też to zjawisko, które "otworzy wrota do nowego, wspaniałego świata zwiększonej wydajności, ekonomiczności i jeszcze większych dywidend dla akcjonariuszy"?
- To znowu zależy od tego, jak zdecydujemy się zorganizować nasze systemy gospodarcze. Jesteśmy już w sytuacji, w której dysponujemy wystarczającą produktywnością i wydajnością, aby zaspokoić podstawowe potrzeby wszystkich ludzi, a dalszy postęp technologiczny pomoże nam tylko to usprawnić. W rzeczywistości jesteśmy pod wieloma względami zbyt produktywni.
Tak wiele jedzenia, które produkujemy kończy w naszych koszach na śmieci; spożywanie zbyt dużej ilości żywności jest o wiele większym problemem zdrowia publicznego niż jedzenie zbyt mało. Mamy także ogromny przemysł reklamowy, który istnieje, aby przekonać nas, że nie możemy żyć bez rzeczy, o których nigdy wcześniej nawet nie słyszeliśmy.
- Aby utrzymać nasze gospodarki w ciągłym rozwoju, nie budujemy już rzeczy, które mają być trwałe, ale zamiast tego budujemy je po to, by je stale i zazwyczaj niepotrzebnie wyrzucać, wymieniać i modernizować. To wszystko odbija się na naszym samopoczuciu, ale także, a może przede wszystkim, powoduje realne koszty środowiskowe i społeczne, które niosą ryzyko kanibalizacji przyszłości naszej i naszych dzieci.
- Część problemu polega na tym, że mylimy "dywidendy" dla akcjonariuszy z dobrobytem. Musimy skoncentrować się na wartości, jaką tworzy wykonywana przez nas praca i pamiętać, że wiele z tego, co jest wartościowe, nie da się zmierzyć w kategoriach finansowych. Ale ponieważ wszystko przeliczamy na pieniądze, mamy gospodarkę, w której ci najzdolniejsi i najbardziej utalentowani są zachęcani do tego, by zostać handlowcami instrumentów pochodnych, a nie na przykład lekarzami, fizykami, pielęgniarkami czy nauczycielami. W rzeczywistości, pomimo faktu, że uważamy takie zawody za niezbędne, nagradzamy je znacznie słabiej niż wiele innych zawodów, które po prostu nie są pożyteczne w jakikolwiek sposób.
"Nigdy wcześniej na świecie nie żyło siedem i pół miliarda ludzi, z których każdy pozyskuje i wydatkuje około dwustu pięćdziesięciu razy więcej energii niż nasi przodkowie, łowcy-zbieracze." Co z tego wynika dla świata w kontekście pracy? Wykonujemy jej za dużo?
- Oznacza to, że nie tylko pracujemy za dużo, ale również zużywamy o wiele za dużo energii. Oznacza to również, że musimy wykazać się wyobraźnią, a być może nawet odwagą, jeśli chodzi o podejmowanie nowych wyzwań, przed którymi stoimy. Istnieje niezliczona liczba alternatywnych sposobów, za pomocą których możemy zorganizować nasze gospodarki w sposób bardziej zrównoważony i sprawiedliwy, tak aby w jak najlepszy sposób wykorzystać nasze talenty. Na razie jednak pozostajemy zakładnikami naszej przeszłości i przekonania, że ponieważ dwudziestowieczny komunizm był w większości przypadków straszliwą porażką, to każdy model, który dąży do bardziej efektywnej dystrybucji bogactwa, będzie porażką.
Musimy je tylko wypróbować. Przetestować je. Zobaczyć, czego możemy się nauczyć, eksperymentując z nimi, a następnie to zastosować. Zachęca na przykład rosnące zainteresowanie czterodniowym tygodniem pracy, a w szczególności rosnące poparcie dla powszechnego dochodu podstawowego jako substytutu opieki społecznej. Szczerze mówiąc, powinniśmy żyć w społeczeństwach, które tolerują bezrobocie. Większość ludzi, gdy ma wybór, by zrobić ze swoim czasem, co zechce, znajdzie coś pożytecznego do zrobienia. Warto pamiętać, że przez większą część historii naszego gatunku, podczas gdy wszyscy pracowali, aby żyć, ludzie nie żyli, aby pracować.
Żyjemy w czasach zmian klimatycznych - czy to może oznaczać, że tak jak wtedy, kiedy ludzkość przechodziła na rolniczy styl życia, czyli ok 12,5 tys. lat temu, kiedy to Natufianie po raz pierwszy "zaczęli eksperymentować z uprawą dzikiej pszenicy i roślin strączkowych"- również wszystko, co związane z pracą będzie ulegać zmianom? W jakim kierunku?
- Nie ma wątpliwości, że zmiany klimatyczne, których obecnie doświadczamy, są bezpośrednią konsekwencją zmian w sposobie organizacji pracy, które nastąpiły po rewolucji paliw kopalnych. I nie ulega wątpliwości, że antropogeniczne zmiany klimatyczne już zmieniają sposób, w jaki pracujemy, i że nadal będą to robić. Ale to, jak będą wyglądać te zmiany, zależy od wyborów, których dokonamy.
- Jeśli wspólnie chcemy zrobić wszystko, co konieczne, aby utrzymać zmiany klimatyczne w dopuszczalnych granicach, będzie to wymagało radykalnej reorganizacji naszych gospodarek, aby drastycznie zmniejszyć naszą zależność od paliw kopalnych. Będzie to wymagało od nas mądrzejszej pracy, zmniejszenia ilości pracy i zakończenia naszej fascynacji bezsensowną konsumpcją. Jeżeli jednak tego nie zrobimy, będziemy musieli wykonać ogromny wysiłek, aby po prostu dostosować się lub poradzić sobie z potencjalnie katastrofalnymi konsekwencjami wynikającymi ze wzrostu temperatury na świecie powyżej 2°C.
- Wydaje mi się, że choć żadna z tych opcji nie jest idealna, pierwsza jest oczywiście o wiele bardziej pożądana niż druga, nie tylko dlatego, że mogłaby być katalizatorem wielu innych korzystnych zmian w naszym życiu.
Rozmawia Grażyna Raszkowska