Wielka Brytania łatwo Polaków nie wypuści? "Płace już skoczyły o 20 proc., bo brakuje ludzi"

Bezrobocie w Wielkiej Brytanii spadło do rekordowego poziomu 4,7 proc. Wskutek Brexitu ta statystyka może się tylko poprawić. Jak oszacowało w lutym Ministerstwo Rozwoju, do Polski może wrócić około 200 tysięcy naszych rodaków. Gdyby wrócili do polskiej gospodarki, pracodawcy byliby bardzo zadowoleni. Problem w tym - jak mówi Michał Dembiński z Polsko-Brytyjskiej Izby Handlowej - że Londyn łatwo nie przekreśli wszystkich imigrantów.

(...) W połowie marca brytyjskie media optymistycznie donosiły o wspaniałych dla Wysp danych makroekonomicznych z rynku pracy. Bloomberg pisał o "najniższym bezrobociu od czasu roku 1975". Z danych urzędów statystycznych na Wyspach wynika, że stopa bezrobocia spadła w Wielkiej Brytanii do poziomu 4,7 proc.

Czytaj również: Polacy wracający z Wielkiej Brytanii natkną się na problemy

Dane dla Wielkiej Brytanii są dobre i złe jednocześnie - kraj stoi przed wielkim wyzwaniem, którym jest uruchomienie przez premier Theresę May negocjacji związanych z Brexitem i nie da się ukryć, że dla brytyjskiej gospodarki kluczowa może okazać się w nich kwestia pracy. Londyn stał się bowiem dla wielu mieszkańców kontynentalnej Europy ziemią obiecaną. 3,6 miliona obywateli UE, nie Brytyjczyków, mieszkało w Wielkiej Brytanii. Polacy stanowili około jedną piątą tej liczby - było nas na Wyspach około 720 tysięcy (dane GUS z końca 2015 roku). Źródła statystyczne w Wielkiej Brytanii podawały nawet 800 tysięcy.

Reklama

Polacy na Wyspach a Brexit

W komentarzu dla portalu PulsHR.pl na temat sytuacji na brytyjskim rynku pracy Michał Dembiński z Polsko-Brytyjskiej Izby Handlowej zaakcentował stanowisko rządu Wielkiej Brytanii.

- Wiadomo, że Brytyjczycy chcą mieć większą kontrolę nad rynkiem pracy, chcą kontrolować kto przyjeżdża pracować - mówi nasz rozmówca i wylicza trzy grupy Polaków, którzy przebywają na Wyspach. Pierwsza grupa to wysoko wykwalifikowani pracownicy (medycyna, informatyka, inżynieria), którzy zawsze będą potrzebni. Druga grupa to nisko wykwalifikowani pracownicy sezonowi (rolnictwo). Nasz rozmówca już zaznaczył, że widać w Wielkiej Brytanii ich brak. - W niektórych miejscowościach, gdzie pracowali Polacy, Rumuni czy Bułgarzy, po Bożym Narodzeniu pracownicy nie wrócili do Anglii. Tam płace podskoczyły o 20 proc., bo brakuje ludzi do pracy - mówi Dembiński.

Ostatnia grupa, to najważniejsza klasa pracowników - nisko wykwalifikowani pracownicy długoterminowi, np. operatorzy wózków widłowych, monterzy.

- Oni sprowadzili rodziny, a ich dzieci korzystają ze świadczeń socjalnych czy zdrowotnych - opisuje ich sytuację członek Polsko-Brytyjskiej Izby Handlowej. - Ta grupa będzie najważniejsza, ją Brytyjczycy chcą zatrzymać. (...)

Trudno precyzyjnie ustalić, ilu Polaków po Brexicie może nie kwalifikować się do stałego pobytu, należy szacować, że problem ten może dotyczyć 120-400 tys. osób. Zatem, w opinii Ministerstwa Rozwoju, zaistniała sytuacja związana z Brexitem oraz poprawa sytuacji społeczno-ekonomicznej w Polsce może sprawić, że część Polaków (szacuje się, że około 100-200 tys.) mieszkających w Wielkiej Brytanii zdecyduje się wrócić do kraju. - Biorąc pod uwagę pogarszającą się sytuację demograficzną oraz niedobór wykwalifikowanych pracowników, perspektywa powrotu do kraju osób z doświadczeniem zdobytym na rynku brytyjskim może być korzystna dla polskiej gospodarki - dokończono. (...)

Kogo z Brytanii przyjmie polska gospodarka?

- Trzeba brać pod uwagę, że gdy Wielka Brytania otworzyła rynek pracy lata temu potrzebowała pracowników, a Polska miała rekordowo wysokie bezrobocie - mówi Dembiński. To się jednak zmieniło także za sprawą zmiany w Polsce. - W marcu miałem okazję brać udział w konferencji w Rzeszowie. W czasie jej obrad pojawił się temat zapotrzebowania na wykwalifikowanych pracowników np. w branży lotniczej. Pracodawcy mówią, że widzą już powroty wykwalifikowanych pracowników. Oni ich chętnie przyjmują. Mają odpowiednie doświadczenie. (...)

Budownictwo może odczuć największy brak rąk do pracy

Jak alarmują Guardian czy telewizja Sky, pierwszą gałęzią przemysłu, w której zabraknie pracowników po Brexicie, może być przemysł budowlany.

Jak informowała The Royal Institution of Chartered Surveyors (RICS, międzynarodowa agencja ds. infrastruktury), praca blisko 176 tysięcy osób może być zagrożona. - To tylko szacunek, ale te osoby pracują obecnie w Wielkiej Brytanii w budownictwie - podała Sky. Oszacowano, że to 8 proc. wszystkich pracujących w branży.

RICS zapewnia, że Londyn nie może pozwolić sobie na utratę tych rąk do pracy. A to tylko połowa problemu, bo Wielka Brytania nie ma młodego pokolenia mogącego wspomóc budownictwo. - Mamy 30 proc. wykwalifikowanych inżynierów po 50. roku życia. Przejdą na emeryturę i pytanie brzmi, co z tym zrobimy? - pyta Amanda Clack z RICS.

W analizach brytyjskich mediów widać wyraźnie, że najbardziej zagrożony (oprócz wspomnianego budownictwa) jest sektor publiczny, edukacyjny i opieki zdrowotnej.

Sytuacja związana z Brexitem odbiła się też na ostatnim roku akademickim. Wspomniany Business Insider zauważa, że studenci mniej chętnie wybierają Wielką Brytanię jako miejsce zdobywania wyższego wykształcenia.

Gabriel Paździor
Więcej informacji www.pulshr.pl

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »