Wielka Brytania: Walka o wyższe zarobki dla imigrantów

W Wielkiej Brytanii lider opozycji domaga się zrównania zarobków pracowników etatowych i tymczasowych, zwłaszcza z zagranicy. Przywódca Partii Pracy Ed Miliband zapowiedział, że po dojściu do władzy zamknie furtkę prawną, która umożliwia zaniżanie zarobków osób mających czasowe umowy o pracę.

Centrala związkowa TUC oblicza, że pracownicy zatrudniani za pośrednictwem agencji zarabiają średnio do 135 funtów tygodniowo mniej niż wykonujący tę samą pracę "etatowcy". W pewnych sektorach - jak rolnictwo, hotelarstwo czy gastronomia - agenci naruszają regularnie ustawę o płacy minimalnej albo potrącają robotnikom za zakwaterowanie, wyżywienie i dowożenie do pracy. Pracodawcy argumentują, że system agencyjny umożliwia utrzymanie stałej liczby etatowych pracowników nawet w czasach kryzysu i jest alternatywą dla przenoszenia produkcji zagranicę.

Ed Miliband potępia praktykę zatrudniania znacznej liczby źle opłacanych pracowników agencyjnych. Jego zdaniem, pomaga to zaniżać poziom płac miejscowych pracowników. "Większość ludzi zgodzi się, że trzeba zapobiec temu wyścigowi do dna" - uważa lider opozycji.

Reklama

Ed Miliband zapomniał jednak dodać, że tę furtkę otworzyła brytyjskim pracodawcom jego własna Partia Pracy, kiedy jeszcze była u władzy.

Konfederacja Brytyjskiego Przemysłu CBI zdystansowała się już od inicjatywy lidera labourzystów, tłumacząc, że elastyczny rynek pracy pomógł brytyjskiej gospodarce przetrwać trudne chwile recesji.

Polsko-brytyjski spór o zasiłki na dzieci

Spór między Warszawą a Londynem o zasiłki na dzieci imigrantów. Brytyjski premier chce je ograniczyć, by obejmowały tylko dzieci pozostające na Wyspach. W odpowiedzi szef polskiej dyplomacji wskazuje, że oznaczałoby nierówne traktowanie podatników.

Analizując stanowisko Sikorskiego "The Daily Telegraph" przewiduje, że Polska udaremni Davidowi Cameronowi plan rewizji zapisów traktatowych w sprawie zasiłków.

Traktat o Unii gwarantuje obecnie wszystkim państwom członkowskim pełną wzajemność zasiłkową, tyle że nie wszystkie mają równie hojne systemy opieki socjalnej. Polska może użyć weta i udaremnić Cameronowi reformę traktatu unijnego - uważa "Daily Telegraph". A brytyjski premier obiecał ją wyborcom i jeśli nie dotrzyma słowa, zapowiedziane na 2017 rok referendum może się zakończyć wystąpieniem Londynu z Unii.

Niefortunna wypowiedź premiera Camerona, który mówił o polskich dzieciach na brytyjskich zasiłkach, była o tyle uzasadniona, że z 40 tysięcy dzieci w innych krajach Unii, którym Wielka Brytania udziela zasiłków, grubo ponad połowa mieszka w Polsce. Ale jeden z brytyjskich bywalców Twittera i tak gani premiera, że "prowokuje spór z Polską, zamiast zabiegać o jej poparcie".

Inny pisze: "Obywatele polscy wnoszą do brytyjskiego systemu dwa razy więcej, niż czerpią w zasiłkach". Jedyną jak dotąd reakcją Downing Street jest odpowiedź, również na Twitterze, na pytanie Paula Waugh, redaktora publikacji internetowej PoliticsHome. Ta odpowiedź to jedno zdanie: "Stanowisko premiera jest nadal takie samo".

Większość Brytyjczyków chce ograniczenia imigracji

Ponad 3/4 Brytyjczyków opowiedziało się za ograniczeniem imigracji - poinformował Reuters powołując się na opublikowany we wtorek sondaż.

Według sondażu nastrojów społecznych, za ograniczeniem imigracji do Zjednoczonego Królestwa opowiedziało się 77 proc. zapytanych Brytyjczyków, przy czym 56 proc. domagało się znacznego ograniczenia.

Reuters podkreśla, że problem imigracji nabrał dodatkowej ostrości wobec zniesienia z dniem 1 stycznia br. ograniczeń podejmowania pracy w Wielkiej Brytanii dla Bułgarów i Rumunów.

Według sondaży, problem imigracji będzie jednym z czołowych tematów przed wyborami w 2015 r. Coraz większy odsetek tradycyjnego elektoratu Partii Konserwatywnej premiera Davida Camerona skłania się do oddania głosu na antyimigrancką Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), co osłabi szanse zwycięstwa konserwatystów.

UKIP nie posiada obecnie reprezentacji w parlamencie, ale - według Reutersa - ma ona obecnie poparcie ok. 17 proc. wyborców.

W ub. miesiącu Cameron, starając się zapobiec utracie wyborców i wzmocnić poparcie dla swojej partii, znacznie usztywnił swoje stanowisko wobec imigrantów wprowadzając regulacje ograniczające dostęp imigrantów do brytyjskiego systemu świadczeń społecznych - przypomina Reuters. Agencja zauważa, że Cameron zaryzykował konflikt z Unią Europejską proponując ograniczenie możliwości migracji z biedniejszych do bogatszych krajów UE.

Ponadto w wywiadzie dla BBC Cameron opowiedział się za pozbawieniem pracujących w Wielkiej Brytanii imigrantów z krajów UE dodatku rodzinnego na dzieci, jeśli dzieci te przebywają w swych krajach ojczystych.

Liberalni Demokraci, wchodzący w skład obecnej koalicji rządowej, są przeciwni ograniczeniu imigracji w ramach UE wskazując, że zaszkodzi to gospodarce brytyjskiej.

Partia Pracy - główne ugrupowanie opozycyjne, które obecnie prowadzi w sondażach - skrytykowała politykę rządu Camerona wobec imigracji określając ją jako "chaotyczną". Labourzyści chcą natomiast ograniczyć możliwości zatrudniania przez brytyjskie firmy tanich, niewykwalifikowanych pracowników z zagranicy.

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »