Wraca rynek pracownika. Firmy miały zwalniać, a szukają nowych rąk do pracy
Mimo zapowiedzi zwolnień przez pracodawców polskie firmy planują działania odwrotne i planują przyjęcie nowych pracowników - podaje "Rzeczpospolita". Założenia mówiły o 130 tys. osób, które miały stracić pracę od kwietnia do grudnia, tymczasem na nowe stanowisko może liczyć ponad pół miliona pracowników.
Gazeta informuje, że pomimo fali zwolnień grupowych zapowiedzianych w tym roku przez ponad setkę firm nie grozi nam wyraźny wzrost bezrobocia. Jak wskazuje, dowodem na to jest badanie Głównego Urzędu Statystycznego, który po raz kolejny sprawdził zapotrzebowanie na pracowników według zawodów.
Zdaniem "Rzeczpospolitej" - niezależnie od kategorii zawodowej i regionu kraju - zwalniane osoby nie powinny mieć w tym roku problemów ze znalezieniem nowej pracy. "Wszędzie widać przewagę planowanych przyjęć nad zwolnieniami" - zaznacza gazeta.
Zwraca też uwagę, że badanie GUS, które w I kwartale 2024 r. objęło bardzo szeroką grupę pracodawców (zatrudniających co najmniej jedną osobę), dowodzi, że od kwietnia do grudnia br. zamierzali oni zatrudnić 525,5 tys. pracowników. Z kolei przewidywane w tym czasie zwolnienia miały objąć niespełna 130 tys. osób.
"To dobitnie pokazuje, że budowane lęki na temat psucia koniunktury na rynku pracy, ze względu na uruchamiane procedury zwolnień grupowych w dużych i średnich firmach, nie mają poparcia w danych" - komentuje dla "Rzeczpospolitej" Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego. W opinii ekspertów, na których powołuje się gazeta, zdecydowana większość firm już dawno zdała sobie sprawę, że pracowników brakuje, a zmiany demograficzne będą pogłębiać ich brak. Firmy starają się więc unikać zwolnień.
Według "Rzeczpospolitej" na cięcia decydują się te, w których wzrost kosztów pracy podważył opłacalność biznesu. Gazeta podaje, że według ostatnich danych GUS łączna liczba bezrobotnych zwolnionych z przyczyn dotyczących zakładów pracy była od stycznia do lipca tego roku (233,2 tys.) o kilka procent mniejsza niż rok wcześniej i niż po siedmiu miesiącach 2022 r. Prawie 131 tys. osób zwolniono od kwietnia do lipca 2024 r. - co może wskazywać, że przewidziany w badaniu GUS poziom tegorocznych zwolnień (niespełna 130 tys.) został już osiągnięty.
Zdaniem cytowanego przez gazetę Marcina Mrowca, głównego ekonomisty Grant Thornton, ponad czterokrotna przewaga planowanych w II- IV kw. przyjęć pracowników nad zwolnieniami może wskazywać, że firmy przygotowują się już do oczekiwanego ożywienia gospodarki, które powinno być dobrze widoczne na przełomie lat 2024 i 2025.
Rzeczpospolita przypomina, że obok krajowej konsumpcji prywatnej, która jest teraz główną siłą napędową wzrostu gospodarczego, nasz PKB już wkrótce zaczną wspierać fundusze unijne, a także cykliczne ożywienie w Europie Zachodniej, które zwiększy tam popyt na usługi i produkty z Polski. Zdaniem gazety na przygotowania firm do ożywienia gospodarki mogą wskazywać również dane z portali rekrutacyjnych. W lipcu, po raz pierwszy od ponad 12 miesięcy, opublikowano tam więcej ofert pracy niż rok wcześniej.