Związkowcy alarmują o masowych zwolnieniach w Poczcie Polskiej. Spółka odpowiada
Ogromne kłopoty finansowe Poczty Polskiej to nic nowego, jednak teraz coraz głośniej mówi się o dużych zwolnieniach, które mają być jedynym sposobem na utrzymanie rentowności. Czy dotacja od państwa powstrzyma falę redukcji etatów? Spółka otrzyma przelew na 700 mln zł.
Od początku marca media informują o porządkach w Poczcie Polskiej, które mają przywrócić rentowność jednego z największych pracodawców w kraju. Strata spółki, według "Rzeczpospolitej", miała tylko w tym roku przekroczyć już 60 mln zł.
Związkowcy martwią się, że jedynym pomysłem na poprawę sytuacji w spółce jest redukcja etatów. Dokument znany jako "Projekt planu zatrudnienia i wynagrodzeń osobowych dla Poczty Polskiej S.A. na rok 2024" ma przewidywać redukcję ponad 5 tys. etatów rocznie. Związkowcy mówią o nawet 10 tys. osób (z 63 tys. osób obecnie zatrudnionych), które mają stracić pracę, co oznaczałoby redukcję jednej szóstej etatów. Co na to władze spółki?
Portal Money.pl zapytał Pocztę o te plany. Precyzyjnej odpowiedzi spółka nie udziela, odsyłając jedynie do komunikatu ze strony: "W ramach dostosowania profilu działalności do spadających wolumenów listów, spółka nie odtwarza stanowisk nieobsadzonych po naturalnym wygaśnięciu stosunku pracy" - czytamy.
Poczta Polska pozostawi jako nieobsadzone stanowiska po pracownikach, którzy np. przeszli na emeryturę, a cały proces ma nie być jednorazowy. Tym samym plan spółki "nie kwalifikuje się jako zwolnienia grupowe". Nowe władze nie wykluczają także zatrudniania nowych osób, jeśli zajdzie taka konieczność.
Związkowcy obawiają się, że redukcja etatów sięgnie nie pracowników administracyjnych, jak zapowiadają władze spółki, a listonoszy, kierowców czy pracowników ochrony. Według nich w Poczcie Polskiej dochodzi też do dublowania stanowisk.
"Na dzisiaj np. mamy dwóch dyrektorów odpowiadających za biuro sieci i logistyki. Nie dyrektora i zastępcę, tylko dwóch dyrektorów" - pisze money.pl, cytując jednego ze związkowców. A problemem już bywa dostarczanie przesyłek. Mieszkańcy małopolskiego Myszkowa skarżą się w lokalnej "Gazecie Myszkowskiej", że do jednej z dzielnic miasta przesyłki w ogóle nie docierają. Poczta Polska zaprzecza, jednak listonosza w tych okolicach od dawna nie widziano.
Wydaje się, że klienci muszą być przygotowani na coraz krótsze godziny otwarcia punktów pocztowych i dłuższy czas oczekiwania na przesyłkę od listonoszy, którzy będą musieli obsługiwać coraz większe obszary.
Nowy prezes Poczty Polskiej póki co nie odpowiada na pisma związkowców, a ci nie wykluczają protestów. - Wpadamy w błędne koło, bo przez redukcję zatrudnienia ograniczamy przychody, a to z kolei spowoduje, że znów trzeba będzie redukować etaty, by utrzymać rentowność - mówi przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty Piotr Moniuszko w rozmowie z money.pl.
Strata Poczty Polskiej na koniec 2023 roku wyniosła 787 mln zł. Ratunkiem ma być m.in. dotacja w kwocie ponad 2 mld zł, która zostanie przekazana Poczcie na sfinansowanie obowiązkowych świadczeniem w bieżącym i przyszłym roku.
Jednak Poczta zawnioskowała także do Ministerstwa Aktywów Państwowych o rekompensatę w kwocie 700 mln zł za straty poniesione w latach 2021-2022 w związku z realizacją nierentownych usług. "Rzeczpospolita" donosi, że do tak gigantycznego przelewu na konto spółki może dojść w ciągu najbliższych dni lub tygodni.