Roman Karkosik i zmysł alchemika

Czy pryśnie bańka mydlana i rzesze drobnych inwestorów, którzy dziś słysząc nazwisko Karkosik wykładają pieniądze na kolejne projekty, zaczną go przeklinać? Biorąc pod uwagę to, że spółki, które kontroluje, wyceniane są bez wątpienia zbyt wysoko - taki scenariusz jest możliwy.

Ale trzeba dostrzec i to, że imperium Karkosika zdecydowanie nie jest tylko giełdową "bańką". Składa się na nie również szereg przedsięwzięć, które dobrze prowadzone, mogą przetrzymać grożący kryzys.

Ze spółek należących do Romana Karkosika dochodzą ostatnio sprzeczne sygnały. Z jednej strony akcjonariuszy Skotanu na przykład zaniepokoić powinno drastyczne obniżenie się atrakcyjności rynku biopaliw.

Do tego z funkcji prezesa tej firmy bez podania przekonujących powodów odszedł parę miesięcy temu prezes tej firmy Jerzy Małyska. Z drugiej strony, inwestycjami Romana Karkosika i jego żony Grażyny zainteresowała się Komisja Nadzoru Finansowego - zarzuciła mu, że nie dochował obowiązków informacyjnych, bo nie poinformował o przekroczeniu progu 75 proc. udziałów w jednej ze spółek. KNF zaczęła się też uważniej przyglądać powiązaniom kapitałowym wewnątrz jego imperium.

Reklama

Pojawiły się też wątpliwości, czy przypadkiem Alchemia nie przepłaciła kupując Hutę Bankową (transakcja jest jeszcze nie sfinalizowana). Niedawno wyszło też na jaw, że w Hucie Szopienice, jednej ze spółek zależnych Hutmenu, na skutek spekulacyjnej gry kontraktami terminowymi na miedź, firma straciła 50 mln zł. Poleciały głowy.

Pytanie, które można w tej sytuacji postawić, brzmi: czy jest to odosobniony przypadek? Czy przypadkiem w grupie, w której jest przemożny nacisk na "wyciskanie" coraz lepszych rezultatów, pokusie, żeby to robić na skróty (np. wchodząc w spekulacyjne operacje, mogące się skończyć tak jak w przypadku Szopienic), nie ulega więcej osób?

Ale wieści dochodzące z imperium Karkosika są nie tylko złe. Alchemia opublikowała fantastyczne rezultaty finansowe za zeszły rok i zapowiada jeszcze lepsze w tym roku. W czasie największego w tym roku tąpnięcia na giełdzie (przełom lutego i marca) Roman Karkosik, jako jedyny spośród największych inwestorów na GPW, nie stracił, lecz zyskał - jego udziały w sumie podrożały o ponad 100 mln zł (dla porównania Leszek Czarnecki i Michał Sołowow "stracili" wówczas po kilkaset mln zł).

Od zera

Działalność biznesową Roman Karkosik rozpoczął w latach 70. od prowadzenia baru i produkcji napojów. Potem, na przełomie lat 80. i 90. XX wieku, pierwsze większe pieniądze zarobił na produkcji kabli i handlu złomem. Pomnożył je na początku lat 90, umiejętnie inwestując na GPW. Pod koniec lat 90. przejął Boryszew - wówczas niewielką firmę, znaną głównie z produkcji płynu do chłodnic Borygo. Poprzez restrukturyzację oraz serię przejęć uczynił z niej kurę znoszącą złote jajka.

- Boryszew, od momentu kiedy w akcjonariacie pojawił się pan Karkosik, rozwijał się poprzez identyfikację podmiotów czy to niedowartościowanych, czy też nie optymalnie zarządzanych, takich, w których po przejęciu można było wykreować duży wzrost wartości - mówi obecny prezes Boryszewa i Impexmetalu, Adam Chełchowski.

W efekcie powstał konglomerat, który generuje dzisiaj przychody w wysokości 5,4 mld zł.
Po drodze Roman Karkosik, czy to osobiście, czy też za pośrednictwem swoich spółek, wszedł jeszcze w szereg przedsięwzięć, z których najważniejsze to przejęcie Garbarni Brzeg i, po zmianie jej nazwy na Alchemia, przejęcie przez nią Huty Batory - zakładu, który z bankruta stał się jednym z najzyskowniejszych przedsięwzięć biznesowych w Polsce.

Inny wykupiony przez Romana Karkosika zakład, zajmujący się przetwórstwem skór Skotan, zamieniony został w przyszłego producenta biopaliw (przyszłego - bo jeszcze nie posiadającego własnych instalacji, dopiero zamierzającego je zbudować). Wreszcie ostatnie ważne nabytki to dwa NFI, które po części dla uczczenia dotychczasowych sukcesów w pomnażaniu pieniędzy, a po części na dobrą wróżbę, ochrzczone zostały imionami Midas i Krezus. Tak w dużym skrócie prezentuje się historia rozwoju grupy kapitałowej, która doprowadziła Romana Karkosika, według miesięcznika Forbes, na trzecie miejsce wśród najbogatszych Polaków. Majątek inwestora gazeta ta, w ostatniej edycji rankingu 100 najbogatszych Polaków, wyceniła na 5,6 mld złotych, dwa razy więcej niż rok wcześniej.

Wycenić marzenia

Czy jednak wyniki, które jego spółki osiągają na giełdzie, mają podstawy fundamentalne?
- Odpowiedź, jak by powiedzieli Niemcy, brzmi: jain. Czyli: i tak, i nie - mówi prof. Elżbieta Mączyńska, wykładowca zarządzania w SGH oraz szefowa Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego, która specjalnie na potrzeby tego artykułu przyjrzała się wskaźnikom finansowym czterech spółek z grupy Romana Karkosika - Boryszewa, Impexmentalu, Alchemii i Skotana.

Wnioski? Po pierwsze, bardzo trudno jest się przedrzeć przez dane, ponieważ publikowane są one w różnych formatach, w różnym układzie. Chociaż nie jest to krytyka wyłącznie wobec firm z grupy Romana Karkosika, niemniej jednak fakt, że nawet firmy należące do jednej grupy kapitałowej nie uważają za słuszne stosować jednolitych formularzy finansowych może budzić podejrzenia, że coś się chce ukryć.

Niemniej jednak pewien obraz z nich się wyłania. Po pierwsze, podstawowe wskaźniki w zeszłym roku - takie jak zysk do wartości księgowej czy cena do zysku wskazywałyby na to, że firmy te były zdecydowanie przewartościowane - szczególnie duże wątpliwości budził Skotan.

- W ostatnim roku przyglądałem się niektórym spółkom należącym do Grupy Romana Karkosika i dziwiłem się, że inwestorzy skłonni są płacić za niektóre akcje tak wysoką cenę - potwierdza tę opinię Piotr Cieślak, dyrektor ds. analiz w Stowarzyszeniu Inwestorów Indywidualnych.

Wracając do wyliczeń: wraz z prof. Mączyńską przyjrzeliśmy się rentowności brutto poszczególnych spółek (ROS, zwykle liczy się rentowność netto - tu jednak ze względu na wątpliwości, jakie budziły dane z raportów, wykorzystane zostały dane brutto).

W przypadku Boryszewa rentowność ta w ostatnich trzech latach malała - z poziomu 7 proc. spadła do 6,9, a następnie do ok. 3 proc. W tym samym czasie ten sam wskaźnik dla Impexmetalu rósł z ok. 2,8 proc. do 5,6 proc. Biorąc pod uwagę branżę, w jakiej firmy te działają, były to bardzo przyzwoite wyniki.

W Alchemii z kolei ten sam wskaźnik był nieprawdopodobnie wysoki: 25 proc. Jak można się domyślać, dużą w tym zasługę miały rosnące ceny surowców.

Osobnym przypadkiem jest Skotan: ponieważ firma ta zarabiała wyłącznie na operacjach finansowych, jej wyniki były kompletnie nieporównywalne, więc je pomijamy.
- Na pytanie, czy analiza fundamentalna daje podstawy do tego, żeby tak wysoko te spółki wyceniać, odpowiedź brzmi, że aż tak wysoko nie, ale generalnie były to dobre wyniki - konkluduje Mączyńska.

Jednak nie na kredyt!

Licząc dalej sprawdziliśmy, w jak dużym stopniu firmy te korzystały z kapitału własnego, a w jakim posiłkowały się kredytami. I tu zaskoczenie: na bazie danych finansowych nie wygląda na to, żeby zbyt wysokie było w nich lewarowanie.

Korzystanie z zewnętrznego finansowania różnie wygląda zresztą w poszczególnych spółkach - bardzo niskie było np. w Skotanie, w Impexmetalu, wyższe w Alchemii czy Boryszewie. Średnio dla czterech spółek było ono na poziomie 2, co oznacza, że majątek spółek był mniej więcej dwukrotnie wyższy od kapitału własnego.

Wniosek? Otóż stawiane czasem Romanowi Karkosikowi zarzuty w prasie, że jego spółki działają na kredyt i że to wysokie zadłużenie może być dla nich zagrożeniem - wydaje się być nieprawdą.

Kolejny wyliczony wskaźnik to rotacja kapitału - co ciekawe, była ona bardzo duża w przypadku Impexmetalu, ale znacznie niższa np. w Boryszewie. Przyglądając się temu wskaźnikowi w powiązaniu z poprzednimi dwoma - rentownością oraz lewarowaniem - można w uproszczeniu rozszyfrować strategię przedsiębiorstwa.

W dużym skrócie: zysk można uzyskiwać na wiele sposobów, stosując strategię "duży obrót mały zysk" lub odwrotnie - "mały obrót, ale z dużą marżą", wreszcie nawet przy niskomarżowym biznesie zysk osiągany na kapitale można zwielokrotnić stosując agresywne lewarowanie.

W przypadku spółek Romana Karkosika obraz co prawda nie jest zbyt wyrazisty, na pewno jednak nie było przesadnego podpierania się długiem, zastanawiająca była natomiast przyspieszona, w przypadku Impexmetalu, rotacja kapitału.

Co na to mówią przedstawiciele spółek Karkosika?
- Od listopada ub.r. uporządkowaliśmy bilans w grupie Boryszew - mówi Adam Chełchowski, prezes Boryszewa. - Grupa znacząco wydłużyła terminy zapadalności kredytów, ograniczając liczbę banków, z których usług korzysta.

Duża część kredytów Boryszewa została spożytkowana na nabycie kontrolnego pakietu akcji Impexmetalu. Restrukturyzacja, nacisk na ograniczanie kosztów i dokonane inwestycje zaowocowały znaczącym wzrostem zysków Impexmetalu. W rezultacie dzisiejsza wycena giełdowa pakietu akcji tej spółki siedmiokrotnie przekracza kwotę wydatkowaną na nabycie.

Niskie posiłkowanie się kredytami w przypadku części grupy, jaką jest Impexmetal, Arkadiusz Krężel, przewodniczący rad nadzorczych Boryszewa, Impexmetalu, Hutmenu oraz Aluminium Konin, tłumaczy m.in. tym, że w przypadku najważniejszych aktywów sytuacja jest na tyle dobra, że bardzo łatwo byłoby wziąć kredyt, a firma nie wykorzystuje wszystkich możliwości, dlatego że zarząd i rada nadzorcza uważają, że należy się skoncentrować na takich projektach, które są najlepsze, nawet jeśli pod względem gabarytów nie są (jeszcze) bardzo duże.

Na pytanie o wysokie wyceny spółek z grupy odpowiada Karina Wściubiak, prezes Alchemii oraz NFI Midas. Uważa, że na tle innych notowanych na GPW firm spółki z grupy Romana Karkosika są wyceniane rzetelnie. - Na giełdzie kupuje się zawsze przyszłe zyski. Wiem to, bo sama jestem akcjonariuszem. Kupuję akcje, bo wierzę w to, że jestem w stanie zarobić, bo spółka wygeneruje zyski.

Zdaniem Wściubiak, o tym, że inwestorzy kupują akcje Alchemii czy teraz Midasa decyduje zaufanie, jakie mają oni do prowadzących je osób.

Pozostaje pytanie, czym Roman Karkosik zasłużył sobie na zaufanie?
- Jedną rzecz trzeba przyznać - miał on w karierze parę transakcji niesłychanie korzystnych - mówi Elżbieta Mączyńska. Wymienia przede wszystkim kupno od syndyka Huty Batory, która dała potem niemal natychmiast duży zysk, co sprawiło, że transakcja zwróciła mu się po trzech latach. To, co jednak z perspektywy małych inwestorów powinno niepokoić to to, że Roman Karkosik to przypadek inwestora, który ma skoncentrowane duże pakiety akcji w jednym ręku. Wzajemne powiązania kapitałowe pomiędzy spółkami z grupy jeszcze bardziej osłabiają ich pozycję w stosunku do większościowego udziałowca.

Wątpliwości inwestorów

Mimo bardzo dużych rozmiarów Boryszewa, jego akcje są traktowane jako papiery raczej spekulacyjne. Świadczyć o tym może chociażby to, że żadne biuro maklerskie nie ocenia tej firmy, nie wydaje rekomendacji. Na stronie relacji inwestorskich Grupy Boryszew podane są co prawda nazwiska dwóch analityków, którzy oceniają spółkę (z Erste Securities Polska oraz z Deutsche Bank Securities), żadna z tych osób jednak nie pracuje już w wymienionych biurach, a nikt inny oceną Boryszewa ani pozostałych firm z tej grupy się nie zajmuje.

Jedyne publicznie dostępne raporty analityków dotyczące papierów pochodzą z 2003 r. (Hutmen, BDM PKO BP) i 2004 roku (Boryszew, CDM Pekao). Tam również nikt już się nie zajmuje śledzeniem, co się z rekomendowanymi firmami dalej dzieje.

Za to więcej niż w przypadku innych firm jest skarg trafiających do Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, które powstało po to, by wychwytywać nieprawidłowości, w wyniku których mogą ucierpieć mniejszościowi akcjonariusze.

Co ciekawe, wokół tych spółek jest znacznie więcej niepokojących sygnałów, niż w przypadku firm, w których inwestorami są inni wielcy polskiego parkietu - np. Leszek Czarnecki, czy Michał Sołowow.

Czego dotyczą wątpliwości? M.in. planowanej fuzji Boryszewa i Impexmetalu, która w końcu została odwołana. Niepokoi niepodanie do publicznej wiadomości wyceny dokonanej przez audytora.

Kolejna rzecz to nie do końca wyjaśnione operacje finansowe wewnątrz grupy Boryszew (dokładnie transakcji pomiędzy Boryszewem a Impexmetalem, w których jedna spółka kupowała obligacje wyemitowane przez drugą, a później odsprzedała je ze stratą).
- Są inwestorzy, którzy byli tym na tyle zaniepokojeni, że zamierzają złożyć doniesienie do sądu o działaniu na niekorzyść firmy - mówi Konrad Smok, specjalista ds. interwencji i analiz w Stowarzyszeniu Inwestorów Indywidualnych.

Przedstawiciele spółek z grupy Romana Karkosika odrzucają podejrzenia o niezdrowe powiązania pomiędzy spółkami. Co do fuzji Impexmetalu i Boryszewa, prezes obu firm, Adam Chełchowski, przekonuje, że to czy do niej dojdzie, czy nie tak naprawdę nie ma znaczenia.
- Wszystkie oszczędności kosztowe, które podczas połączenia mogły mieć miejsce, zostały już osiągnięte - mówi Adam Chełchowski.

Produktowe dywizje Boryszewa

Z rozmów z przedstawicielami grupy Boryszew można odnieść wrażenie, że w zarządzaniu nią duży nacisk położony jest na przeprowadzenie zmian mających polegać na uporządkowaniu posiadanych przez Boryszew aktywów. Celem jest zbudowanie przejrzystej firmy, w której skład wchodzić będzie kilka silnych dywizji produktowych.

W jaki sposób rozwijać Grupę? Prezes Impexmetalu i Boryszewa uważa, że pytanie czy drogą dalszych przejęć czy też organicznego wzrostu jest pytaniem akademickim. Wszystko zależy od sytuacji konkretnej firmy oraz od szans, jakie się pojawiają na rynku.

Często przejęcie istniejącej firmy przynosi lepsze efekty niż bezpośrednie inwestycje w majątek produkcyjny. Szczególnie jeżeli w przejmowanej spółce są rezerwy, których dotychczasowi właściciele nie potrafili wykorzystać. Nie bez znaczenia są potencjalne efekty synergii. Do tej pory Grupa Boryszew rozwijała się zarówno poprzez przejęcia, jak np. kupno Impexmetalu, jak i poprzez inwestycje rzeczowe, np. inwestycja w węzeł wyrobów cienkich w Aluminium Konin-Impexmetal SA. Każda decyzja musi być uzasadniona - mówi Chełchowski.

Natomiast Arkadiusz Krężel przekonuje, że procesy porządkowania grupy są już bardzo zaawansowane. - Myślę, że do końca roku będziemy mieli wszystko tak poukładane, jak to sobie wyobrażamy - mówi.

Na czym one polegają? Do celów zarządczych z grupy Boryszew wyodrębnione zostały dywizje produktowe. Pierwsza, najsilniejsza - "aluminiowa", została stworzona wokół Aluminium Konin. Tu najważniejszą sprawą jest znaczący (prawie 250 mln zł) program inwestycyjny.

Cel: pozycja liczącego się producenta produktów płaskich w skali tego regionu Europy. Nieco mniej zaawansowane są przekształcenia w pozostałych dywizji - "miedziowej", zorganizowanej wokół Hutmena (do niej należą m.in. Huta Szopienice, Huta Czechowice-Dziedzice), "cynku i ołowiu", czy "zagranicznych spółek handlowych".

W ten sam schemat wpisują się zresztą wszystkie dziejące się w grupie zmiany - chociażby ostatnie połączenie firmy Suwary SA z Boryszewem SA, Oddział w Sochaczewie.

- To jest zarówno element zwiększenia potencjału, jak również uporządkowania aktywów po stronie Boryszewa. W jednym miejscu mają się znaleźć aktywa związane z motoryzacją, z produktami z tworzyw sztucznych i chemią użytkową - tłumaczy Krężel.

W ten sam schemat wpisują się zresztą wszystkie dziejące się w grupie zmiany - chociażby ostatnie połączenie firmy Suwary SA z Boryszewem SA, oddział Sochaczew.

O tym, że perspektywy pozostałych spółek są bardzo optymistyczne, przekonuje z kolei Karina Wściubiak, prezes Alchemii i Midasa, zasiadająca również w radzie nadzorczej Skotanu.

- Alchemia ma potencjał na tyle duży, że w ciągu najbliższych lat wygeneruje 600 mln zł czystej gotówki - zapewnia Wściubiak.
W przypadku Skotanu Wściubiak zastrzega, że ostatnio, od momentu kiedy objęła funkcje szefa Midasa, nie uczestniczy w posiedzeniach rady nadzorczej. Na bazie wcześniejszych doświadczeń zapewnia, że również ta spółka zmierza w dobrym kierunku.

- Nie mam żadnych wątpliwości, że strategia przyjęta przez spółkę jest właściwa, a inwestorzy, którzy jej zaufali, nie powinni się obawiać - przekonuje Karina Wściubiak. "W przedbiegach do fantastycznych projektów" jest też według niej Midas. Projekty, nad którymi pracuje fundusz, mają, jej zdaniem, bardzo obiecujące perspektywy jeżeli chodzi o możliwą do osiągnięcia stopę zwrotu.
- Pracujemy nad projektem związanym z telekomunikacją. Zostały podpisane już umowy zakupu pierwszych aktywów - brytyjskiej spółki, która jest holdingiem złożonym z dwóch spółek telekomunikacyjno-informatyczno-internetowych - mówi prezes Alchemii i Midasa.

Pod przejętą w ten sposób marką Extreme Mobile Midas zamierza najpierw wejść na rynek telefonii komórkowej w Wielkiej Brytanii, a następnie również działać w Polsce.
- Jeżeli uda się nam szczęśliwie sfinalizować ten projekt, to uważam, że mamy szanse stworzyć silnego gracza na rynku telekomunikacyjnym w Polsce - deklaruje Wściubiak.
Szczegóły, jak zapowiada, zostaną przedstawione pod koniec maja lub na początku czerwca. Właściciel w cieniu

Pytanie, jakie się pojawia przy pisaniu o meandrach zarządzania poszczególnymi, często odległymi od siebie interesami firm z grupy, brzmi: gdzie w tym wszystkim jest rola głównego bohatera? W jaki sposób Roman Karkosik wpływa na kontrolowane przez siebie spółki?
- W większości spółek, w których posiadam dominujące pakiety akcji, zasiadam w radach nadzorczych. Z pozycji członka rady mogę opiniować projekty inwestycyjne przedstawiane przez zarządy - odpowiada Roman Karkosik.

Midasowi polskiej giełdy nie zależy na obecności w mediach (sam twierdzi, że chodzi mu o "prawidłowy odbiór w mediach"). Niechętnie umawia się na spotkania z dziennikarzami. Na nasze pytania, a właściwie na część z nich, odpowiedział pisemnie.

O współpracy z zarządami firm, które kontroluje, mówi więc np. tak: "Stawiam sobie i osobom, z którymi pracuję, bardzo wysokie, ale możliwe do zrealizowania, zadania i cele. Czasami zaskakuję współpracowników liczbą pomysłów na nowy biznes, ale niczego z góry nie narzucam. Słucham racjonalnych opinii i rad, i wyciągam wnioski. To zarządy ostatecznie prowadzą działania, ja mogę im tylko doradzać z poziomu rady nadzorczej".

Pytany, na czym się obecnie koncentruje - zastrzega, że nie ma takich spraw, które obecnie zabierają mu wyjątkowo dużo czasu, natomiast: "szczególnie dużo zadowolenia sprawia mi wyprowadzanie na prostą firm, zwłaszcza tych, które inni uznali z góry za nie do uratowania".

Więcej o roli Romana Karkosika opowiadają jego współpracownicy. Karina Wściubiak, która współpracuje z nim już od 8 lat, podkreśla, że jest to rola bardzo istotna - i nie sprowadza się wyłącznie do celnego wyboru, w co należy zainwestować. Znacznie ważniejsza jest jego umiejętność wyprowadzania spółek, niezależnie od branży, na prostą.

Prezes Alchemii podaje przykład Huty Batory, której zakup był najważniejszym wydarzeniem w historii kierowanej przez nią spółki. Zaczęła się nią zajmować pod koniec 2004 roku; samo przejęcie Huty Batory nastąpiło w kwietniu 2005 roku. Jak wspomina, wówczas wejście Alchemii w sektor hutniczy nie było wcale pomysłem oczywistym. Wcześniej były mniej więcej dwa trudne lata - kiedy to coraz bardziej oczywiste stawało się, że działalność garbarska nie ma przyszłości i trzeba ją zamknąć, a jednocześnie nie było koncepcji, co robić zamiast tego.

- Nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, że będziemy w stanie przekształcić ją w tak rentowną spółkę, jaką jest dziś. Gdy ją kupowaliśmy była tuż po wyczyszczeniu sytuacji finansowej, redukcjach zatrudnienia. Miała płynność finansową, ale tylko dzięki wsparciu syndyka - opowiada prezes Alchemii. Problemem była m.in. wydajność, której nie pozwalały zwiększyć wąskie gardła w procesie produkcyjnym

- Pan Karkosik jest praktykiem. Ma zmysł inżynierski. Wierzy, że najlepsze są proste rozwiązania, te, które wydają się zbyt proste, więc nikt ich nie stosuje. Zawsze tam, gdzie dokonywane jest przejęcie i jest jakiś potencjał, ale nie wiadomo, co trzeba zrobić, proszę pana Karkosika o wsparcie - o to, by był w radzie nadzorczej, poobserwował spółkę i doradził nam, w którym kierunku powinniśmy iść. Dokładnie tak było w Hucie Batory - opowiada Wściubiak.

Roman Karkosik był więc w radzie nadzorczej, czytał dokumenty, ale do tego się nie ograniczył. Odwiedził również halę produkcyjną, oglądał, jak przedsiębiorstwo działa w praktyce, zadawał proste pytania.
- Po dwóch, trzech posiedzeniach RN po prostu usiadł i zapytał: czy zastanawialiście się, żeby inaczej ustawić ciąg produkcyjny? Najpierw reakcja była negatywna: tego się nie da zrobić, przecież zaprojektowali to fachowcy. Tymczasem okazało się, że nie dość, że można, ale, że był to fantastyczny pomysł. Bez wydania złotówki, własnymi siłami osiągnęliśmy wzrost wydajności o 30-40 proc. - relacjonuje Karina Wściubiak.

Przyszłość alchemika

Gdy obserwuje się z zewnątrz grupę firm kontrolowanych przez Romana Karkosika, to co przede wszystkim rzuca się w oczy, to swoista gra prowadzona przez niego z inwestorami giełdowymi - kolejne dowcipne nazwy firm kojarzące się ze złotem, z bogactwem, jego deklaracje, że chce dogonić Warrena Buffeta, kolejne emisje akcji z prawem poboru (co powoduje, że każdy, kto chce kupić akcję za złotówkę musi już posiadać jakieś walory firmy, która taką emisję organizuje (tymczasem stare akcje kosztują bardzo drogo i natychmiast po takiej deklaracji błyskawicznie drożeją).

Ta gra jest bardzo skuteczna, bo stoją za nią realne biznesowe sukcesy. Jednak pewnie w większym stopniu tej grze, niż samym sukcesom biznesowym, Roman Karkosik zawdzięcza swoją obecną pozycję na liście najbogatszych Polaków. A to wiąże się też z pewnym ryzykiem.

Jeśli powinie mu się noga, wówczas marzącym o zarobieniu dużych pieniędzy u boku Karkosika inwestorom przyjdzie do głowy myśl, że przecież żaden alchemik w historii nie wyprodukował złota, a miarą sukcesu w tym zawodzie było raczej to, jak długo obiecując wizję bogactwa był w stanie wyciągać od swoich sponsorów pieniądze na kosztowne eksperymenty. A król Midas to postać mityczna.

Na razie spółkom z grupy Romana Karkosika służy koniunktura, czy - jak twierdzą ludzie Karkosika "świadomość cyklu koniunkturalnego".
- Mądry menedżer nie koncentruje się na tym, że osiągnął jakiś sukces. Dzisiaj musimy myśleć, na ile nasze modele biznesowe są odporne na dekoniunkturę - mówi Arkadiusz Krężel. - Bo nie ma cudów, żeby hossa trwała wiecznie.

Wspomina, że jeszcze gdy pracował w Agencji Rozwoju Przemysłu, to zakładał, że tłuste lata w Polsce potrwają najwyżej 5-7 lat, licząc od momentu wejścia do UE. Już w 2009 r. nie będzie, jego zdaniem, możliwy tak szybki wzrost, jak w tej chwili. Przekonuje zarazem, że firmy, w których nadzorowaniu bierze udział, do tego się przygotowują - temu mają służyć m.in. inwestycje w technologie, modernizację. Co jednak będzie, jeśli złe czasy przyjdą szybciej?

Krzysztof Orłowski

Dowiedz się więcej na temat: firma | huty | nacisk | Roman | majątek | Konin | inwestorzy | kredyt | firmy | GPW | przejęcie | bańka mydlana
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »