Przed Europą głęboki skok
W debacie o przyszłości UE dojrzewa myśl o potrzebie poważnej zmiany traktatu, by pchnąć UE w kierunku unii politycznej. Ale nawet zagorzali federaliści przyznają, że mało kto jest gotów na tak głęboki skok, a Konwent może się odbyć dopiero wiosną 2015 roku.
Debatę o nowym traktacie UE wywołała przede wszystkim kanclerz Niemiec Angela Merkel, która w kontekście kryzysu euro od dłuższego czasu mówi o konieczności budowy tzw. unii politycznej, w której kraje oddawałyby coraz więcej kompetencji, zwłaszcza budżetowych, na poziom europejski. Merkel co prawda w jednym z wywiadów zdementowała informację, jakoby chciała już w grudniu zwołania Konwentu, który poprzedziłby opracowanie nowego traktatu, ale to nie wyklucza, że w grudniu na szczycie UE przywódcy zdecydują o organizacji Konwentu w dalszej przyszłości.
"Musimy przygotować ostatni etap federacji, mam nadzieję, że Rada Europejska podejmie decyzję w grudniu, by zorganizować Konwent wiosną 2015 roku" - powiedział PAP europoseł Andrew Duff, lider nieformalnego koła europejskich federalistów w Brukseli. Brytyjczyk, wielki zwolennik idei federalizmu w Europie, proponuje, by w tym nowym traktacie UE przewidzieć specjalny status kraju stowarzyszonego dla Wielkiej Brytanii.
Dlaczego dopiero w 2015 roku? Bo będzie już po wyborach w Niemczech, po wyborach do Parlamentu Europejskiego i wyłonieniu nowej Komisji Europejskiej w 2014 roku, a do tak skomplikowanego zadania jak napisanie traktatu od nowa potrzeba - tłumaczy Duff - "demokratycznego odświeżenia" tych instytucji.
- Teraz nie jesteśmy na to gotowi, musimy najpierw wdrożyć prawo wtórne dotyczące m.in. unii bankowej, by przywrócić zaufanie, zwłaszcza w Niemczech, do solidarności fiskalnej. Ale już w grudniu, musimy podjąć decyzję o mapie drogowej, by wyjaśnić rynkom, jak zamierzamy zakończyć proces integracji - mówi Duff.
Na szczycie w grudniu zaplanowane jest przyjęcie przez przywódców raportu szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya ws. pogłębiania unii walutowej i gospodarczej. Nadszedł czas na decyzje o "politycznej Europie", mówił Van Rompuy we Florencji na spotkaniu europejskiej chadecji w ubiegłym tygodniu. Zapewnił, że z jego raportu wszyscy, w tym międzynarodowi inwestorzy, dowiedzą się, w jakim kierunku zmierza UE.
Już wstępna wersja raportu, przygotowana w czerwcu przez Van Rompuya we współpracy z szefami KE Jose Barroso, Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghim i eurogrupy Jean-Claude Junckerem wskazywała na konieczność dalekich zmian, z zastrzeżeniem, że do najbardziej ambitnych, jak uwspólnotowienie długu państw eurolandu czy przekazanie kompetencji budżetowych do Brukseli i stworzenie federalnego ministerstwa finansów w eurolandzie, trzeba zmienić traktat.
Jak dotąd duża zmiana traktatu UE była pewnym tabu w Brukseli, gdzie wciąż pamięta się porażki przy ratyfikacji eurokonstytucji we Francji i Holandii w 2005 r., a także Traktatu z Lizbony w Irlandii. Jose Barroso jeszcze niedawno apelował, by naprawiać Unię w oparciu o obecne traktaty, na ile się da poprzez prawo wtórne. Ale kilka dni temu także szef KE przyznał, że "Europa i zasady traktatu powinnny zostać odnowione".
Ten temat jest wciąż daleki od konsensusu zarówno wśród rządów "27" jak i w PE. Duff mówi, że zwłaszcza europosłowie z nowych krajów "boją się skoku w federalizm". W PE brakuje zgody na raport Duffa z propozycją powołania wspólnej europejskiej listy wyborczej, z której zostałaby wybrana w 2014 r. pewna grupa nowych członków PE. "To pokazuje jak bardzo konserwatywny jest ten parlament" - mówi Duff.
Przeciw zmianie traktatu jest też szef komisji budżetowej PE, Francuz Alain Lamassoure, bardzo aktywny w pracach poprzedniego Konwentu w latach 2002-2003; proponował wtedy m.in. daleko idące zmiany, jak europodatek. Teraz przekonuje, że zmiana traktatu UE to "bardzo zły pomysł". "Przypuszczam, że to debata, w której Niemcy rozmawiają wyłącznie z Niemcami w perspektywie wyborów niemieckich. Ale nie można tego brać poważnie, skoro widzieliśmy w ostatnich latach tyle problemów z ratyfikacją traktatów, czy choćby skromnych w nich zmian" - powiedział PAP Lamassoure.
Zdaniem eurodeputowanej Danuty Huebner zmiana traktatu UE jest jednak nieunikniona, choć tak jak Duff uważa ona, że zajmie to dużo czasu. Trzeba bowiem uporządkować bałagan prawny po ostatnich zmianach antykryzysowych oraz zapewnić Unii większą legitymację demokratyczną, bo oddaliła się od ludzi; zwiększając m.in. kompetencje PE.
Zdaniem byłej komisarz UE "wyczerpał się potencjał szybkich, doraźnych, przeprowadzanych w odpowiedzi na kryzys reform". "Dojrzewa myślenie w kategoriach długookresowych i w kategoriach wizji. Można więc planować zmianę traktatu, choć to będzie proces, który zajmie dużo czasu" - powiedziała PAP.
Huebner, która jak Duff należy do koła federalistów europejskich, uważa, że integracja europejska pójdzie w kierunku "rozwiązań federacyjnych". Zmiana traktatu potrzebna jest m.in., by ustalić nowy porządek instytucjonalny i poprawić system podejmowania decyzji w UE. Dla takiej dużej zmiany najlepiej jest przeprowadzić Konwent z udziałem nie tylko rządów i europosłów, ale narodowych posłów i społeczeństwa obywatelskiego. "Dla przywrócenia poczucia, że żyjemy w demokratycznych instytucjach, Konwent jest formułą na udemokratycznienie całego procesu reformowania Unii - powiedziała Huebner. Też uważa, że rok 2015 to najbardziej odpowiedni czas na zorganizowanie Konwentu.
Austriacka europosłanka Zielonych Eva Lichtenberger, która również uczestniczyła w pracach Konwentu ws. eurokonstytucji, uważa, że nowy Konwent musi uniknąć popełnionych błędów. "Nikt się wtedy tym Konwentem specjalnie nie interesował, ani media ani deputowani narodowi, więc nie dziwmy się, że się skończyło, jak się skończyło (porażką eurokonstytucji)" - powiedziała. Musi być więcej przejrzystości w tym procesie, a reformy nie mogą dotyczyć tylko gospodarki. Na koniec konieczne jest referendum ratyfikacyjne, "ale jedno, europejskie", a nie osobne w każdym kraju innego dnia.