Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 34: Podział władzy w Polsce? „Monteskiusz się w grobie przewraca”

Monteskiusz koncentrował się na tym, żeby władzę ustawodawczą odseparować od wykonawczej. A nasi przywódcy, twórcy konstytucji - zauważa Robert Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcastu video „Gwiazdowski mówi Interii” - starali się jak najbardziej ze sobą te władze powiązać. - Argumenty że taki może model amerykański jest jednak lepszy absolutnie nie znajdowały posłuchu, przecież my w Europie mamy lepsze wzorce. Nie, one lepsze nie były, czego mamy dowód. – dodaje.

Jak wygląda podział władzy? - pyta Gwiazdowski? - Niestety wygląda on tak, że rządzi partia. A tak naprawdę to rządzi prezes albo przewodniczący, tak jak kiedyś rządził pierwszy sekretarz KC. Pod tym względem niewiele się zmieniło - wskazuje.

W autorskim podcaście video podkreśla także, że Konstytucja z 1997 r. "nie zrobiła nic żeby ten model jaruzelsko-gierkowsko-gomułkowski zmienić".

W art. 11 ust. 1 Konstytucja zapewnia wolność tworzenia i działania partii politycznych. Partie polityczne zrzeszają na zasadach dobrowolności i równości obywateli polskich w celu wpływania metodami demokratycznymi na kształtowanie polityki państwa. A finansowanie partii politycznych jest jawne.

Reklama

- Tylko że w art. 13 Konstytucja zakazuje istnienia partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania: nazizmu, faszyzmu i komunizmu. A u nas do praktyk, no może nie komunizmu, tylko socjalizmu odwołują się wszyscy i twierdzą, że to z komunizmem nie ma nic wspólnego. A niestety ma. Jak zauważył Leszek Kułakowski - jest coś takiego jak marksistowskie korzenie stalinizmu. Ale to by jeszcze nie było najgorsze. Najgorsze jest to, że przepis art. 11 ust. 2 mówiący o jawności finansowania partii politycznych został zaimplementowany w taki sposób, że partie dostają pieniądze z budżetu - wylicza Gwiazdowski.

I mówi: na tym kończy się jawność (finansowania partii politycznych - red.).

- Co prawda mają przedstawiać jakieś rozliczenia, ale wiadomo dobry księgowy potrafi różnych rzeczy dokonać. Dla mnie, jawne finansowanie partii powinno polegać na tym, że partia polityczna może mieć jeden rachunek bankowy. Powinien być dostępny online dla każdego, kto się zaloguje na stronę internetową i widzi w czasie rzeczywistym - tak jak na swoim koncie - kto dokonuje jakich wpłat i z jakiego tytułu albo na co jest wypłata. Podnosi się lament, że gdyby każdy mógł płacić na partię, ile chce, to by rządziła oligarchia. Tak też rządzi oligarchia tylko nie biznesowa a partyjna. Z niewiadomych powodów partyjna ma być lepsza od oligarchii biznesowej. Jest jeszcze drugie ale: oligarchia biznesowa jest zainteresowana rządzenie o ile od rządzących może coś dostać. Jeżeli byśmy mieli państwo, które sowimi kompetencjami nie wchodzi w tyle rzeczy naraz to byśmy nie musieli się obawiać, że przyjdą oligarchowie i będą coś od tego państwa chcieli - mówi Gwiazdowski.

Podział władzy? W Polsce granice się zacierają

Felietonista Interii przypomina, że jak uchwalano przepisy, że partie mają być finansowane z budżetu, to ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski podpisując ustawę powiedział, że to zmniejszy korupcję.

- Prezydent mówi, że to zmniejszy korupcję. Zróbmy egzegezę tego sformułowania. Jeżeli zmniejszy korupcję to znaczy, że korupcja była. Była, wszyscy o tym wiemy. Nawet był taki raport, z którego wynikało, że uchwalenie w Polsce ustawy to kosztuje 3 mln dol. Była i dlatego wprowadzamy finansowanie partii z budżetu, żeby już jej nie było. Nie do końca. Bo nie zakładamy wcale że jej nie będzie; to finansowanie z budżetu korupcję ma nie zlikwidować tylko zmniejszyć. Czy zmniejszyło, czy nie - trudno dociec. Czy nie ma korupcji? Jeżeli nawet nikt nie przynosi 3 mln dol. za jakąś ustawę, to są różne formy korumpowania partii politycznych i wodzów tychże. Bo konstytucja wprowadziła system wodzowski. Na czym on się opiera? - zauważa Gwiazdowski.

Tłumaczy też, że "jak mam partię, która jest finansowana przez podatników, to przywódca takiej partii decyduje, co robić z tymi pieniędzmi".

- I ma tylko jeden problem: jakoś się przebić do mediów. Jak już się przebije i dostaje poparcie, to ma szanse wygrać wtedy wybory. I co się dzieje wtedy? Lider partii wskazuje kandydata na premiera, najczęściej sam nim zostaje albo wskazuje jakiegoś kolegę. Jak już mamy kandydata na premiera to posłowie danej partii, która wygrała, głosują na tego kolegę przywódcy, który go wskazał. Czy by mogli nie zagłosować? Teoretycznie by mogli, ale który spróbuje. Przecież mamy wybory proporcjonalne, w wielomandatowych okręgach wyborczych. A zatem, czy ktoś się dostanie do Parlamentu jako poseł czy nie, zależy od tego czy lider partii finansowanej z budżetu umieści go na liście wyborczej, w jakim okręgu wyborczym i na którym miejscu listy. Dlatego większość posłów jest posłuszna. A jak się sprzeciwia, niektórzy to nawet przechodzą do innych partii, tylko po to żeby przywódca tej innej partii ich umieścił na swojej liście, w dobrym okręgu na dobrym miejscu - mówi Gwiazdowski.  

Mamy więc rząd - to władza wykonawcza, powoływany przez władzę ustawodawczą.

- Nie ma tutaj żadnej separacji, o której pisał Locke, Monteskiusz, Constant. To nie wszystko. Bo jak już taki poseł został ministrem, to jako minister przygotowuje projekty ustaw. Inicjatywa ustawodawcza należy do rządu. Okazało się ostatnio, że lepiej jest korzystać z instytucji inicjatywy ustawodawczej poselskiej. Dowcip polega na tym, że piszą te projekty ustaw w ministerstwie, po czym wołają tych 15 posłów, którzy przynoszą do laski marszałkowskiej projekt takiej ustawy i wtedy on nie musi być konsultowany. Bo projekty poselskie nawet jak są rządowe, konsultowane być nie muszą, a z tymi rządowymi to jest kłopot, trzeba rozsyłać po ministerstwach, żeby się inne ministerstwa wypowiedziały, więc mogą być niesnaski a tu trzeba szybko zmieniać ustawę. Bo o tym, że w państwie prawnym prawo ma być pewne jakoś zapominamy - zauważa.

- Jak już taki minister przygotował projekt ustawy, jego koledzy z rządu go przyjęli, to wtedy premier niesie go do Sejmu. I marszałek decyduje czy ma leżeć w szufladzie, czy szybko go wyjmujemy z szuflady i będzie głosowanie. Różnie bywa w zależności od potrzeb - dodaje Gwiazdowski.

I kontynuuje: Jak już dochodzi do głosowania to poseł umieszczony przez przywódcę partii na liście, który dostał się do Sejmu i został posłem, którego wybrano ministrem, który jako minister przygotował projekt ustawy, jako poseł głosuje nad tym projektem. A potem jak ustawa zostanie uchwalona to ten poseł, który jest ministrem, wykonuje tę ustawę jako minister. A potem, jak wykonał tę ustawę to w ramach parlamentarnej kontroli nad rządem jako poseł głosuje nad udzieleniem sobie samemu votum zaufania.

- Jak to ma coś wspólnego z podziałem władzy to Monteskiusz przewrócił się w grobie. To nie ma nic wspólnego z podziałem władzy, to jest czyste partyjniactwo - podsumowuje.

Ale to nie koniec. Sejm nie tylko powołuje rząd. Sejm powołuje sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Mało tego, są inne urzędy, co do których musi się wypowiedzieć Sejm.

Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »