Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 59: Przepychanka o małe reaktory jądrowe. Dlaczego ABW była przeciw?
- Pewnie słyszeliście, że służby specjalne, a dokładnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, odmówiła swojej zgody na budowę przez spółkę Synthosu i Orlenu małych reaktorów atomowych. Więc dzisiaj trochę o reaktorach, na których znam się kiepsko, i więcej o służbach specjalnych, na których znam się lepiej - mówi Robert Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii".
- Lepiej (znam się na służbach specjalnych - red.), dlatego że - po pierwsze - ze służbami mieli do czynienia niektórzy moi klienci. Po drugie - służby się bardzo interesują sektorami, dla których miałem okazję w życiu pracować. I sam osobiście miałem przypadek, kiedy służby interesowały się mną. Jak słyszę, że służby to albo tamto, to patrzę z dobrotliwym na starość pobłażaniem. Kiedyś mnie to denerwowało, teraz to już nawet nie - zauważa Gwiazdowski.
Przypomnijmy, że na początku grudnia pojawiła się informacja, że ABW wydała negatywną opinię w sprawie budowy małych reaktorów jądrowych, tzw. SMR-ów, dla spółki Orlen Synthos Green Energy. Ta właśnie ta spółka, powołana przez Orlen i Synthos, zamierza do 2030 roku uruchomić co najmniej jeden reaktor BWRX-300 firmy GE Hitachi.
Co jest nie tak - pyta Gwiazdowski w najnowszym odcinku podcastu video - z tym SMR-em, czyli małym reaktorem jądrowym, który chce budować Synthos z Orlenem. Można mieć do niego pretensje z kilku powodów: albo technologia może być zła, albo dostawca technologii może być jakiś podejrzany, albo inwestor, albo ekonomicznie transakcja jest podejrzana. Czy coś z tego tu miało miejsce?
- Zacznijmy po kolei. Reaktor jest amerykańsko-w zasadzie-kanadyjsko-japoński. Czy GE Hitachi jest podejrzana politycznie? Z całą pewnością nie bardziej niż na przykład Westinghouse, który ma budować dużą elektrownię jądrową. To może technologia jest podejrzana? Technologia funkcjonuje w zasadzie od lat 60. XX wieku, tylko teraz zmniejszyli moc reaktora. Ale generalnie jest to samo, więc jest bezpieczniejsze, dlatego że mniejsze. To może, w takim razie, jeśli nie technologia i amerykański producent, to może Orlen jest zły? Spółka Skarbu Państwa miałaby być zła? To może Synthos jest zły? Ale przecież Synthos z Orlenem współpracuje od lat prawie dwudziestu. Teraz się okazał, że zły? To może umowa między Synthosem i Orlenem jest skonstruowana źle i grozi bezpieczeństwu ekonomicznemu Orlenu? Bo np. jest skonstruowana tak, że Orlen będzie ponosił koszty a Synthos czerpał zyski? Jak przeczytamy - bo w internecie jest dostępna - tę umowę spółki, to nie wygląda na to, aby można było o coś takiego tę spółkę podejrzewać. Więc pytanie, co jest nie tak? Tajemnica, ale nie... Tu nie ma żadnej tajemnicy. Ze służbami specjalnymi w Polsce wszystko jest nie tak. Po prostu wszystko - komentuje Gwiazdowski.
- Nie wiem czy pamiętacie państwo, pewnie nie, jak sprzedawaliśmy, albo inaczej: jak Polska sprzedawała, albo jeszcze inaczej, jak PKP sprzedawała kolejkę linową na Kasprowy Wierch. Cztery wagoniki, chyba osiem słupów, i kilka tysięcy liny stalowej. I ABW napisała wtedy taką notatkę, że ta transakcja zagraża bezpieczeństwu ekonomicznemu państwa. W przypadku SMR-ów to nawet nie wiadomo czy chodzi o bezpieczeństwo ekonomiczne, czy technologiczne, czy polityczne. Tam skonstruowali tezę - bezpieczeństwo ekonomiczne (...) Wtedy ABW się skompromitowała może do tego stopnia, że teraz już nie posługuje się żadną nazwą, że to nie jest kwestia bezpieczeństwa ekonomicznego, więc możemy myśleć tylko, że jak nie ekonomicznego, to może technologicznego... Nie nazwali tego z bardzo prostego powodu - nie chcą się kompromitować ponownie - wskazuje felietonista Interii Biznes.
- Ja już kiedyś mówiłem, że nie mam nic przeciwko służbom specjalnym. Wręcz przeciwnie uważam, że w państwie takie służby specjalne są bardziej potrzebne od urzędów pracy. Problem polega na tym, że nasze służby przekształciły się już dawno temu w urzędy pracy. Załatwiają pracę swoim ludziom i wyrzucają z pracy - głównie w spółkach SP - tych, których za swoich nie uważają - mówi i dodaje, że służby ze sobą rywalizują. - Przede wszystkim ABW, CBŚP i osławione CBA, które ma zostać zlikwidowane (...) Tam, gdzie chodzi o bezpieczeństwo, nawet ekonomiczne państwa, to nic się nie dzieje. Od ilu lat opowiadano w Polsce o mafii paliwowej? Od połowy lat 90., ze szczególnym natężeniem od początku XXI w. I co? I nic. Różnym spółkom, spółeczkom postawiono różne zarzuty, w wielu sprawach aktów oskarżenia nawet nie wniesiono, a śledztwa prowadzone przez wybitne służby specjalne ciągną się od lat... Dokumenty wędrują od prokuratury do CBŚP, z CBŚP do prokuratury, a potem do CBA, z CBA do ABW albo na odwrót. Lata całe. Ludzie mają zarzuty, siedzą w aresztach tymczasowych. I co? I nic. Działania służb, które powinny być ukierunkowane, bo po to zostały stworzone, do dbania o bezpieczeństwo państwa, nie tylko nie przynoszą tego bezpieczeństwa, bo nie mają charakteru prewencyjnego, ale nawet działania następcze, ta ręka ludowej sprawiedliwości, nie sięga tych, którzy w jakiś sposób narozrabiali - tłumaczy autor podcastu video.
Czym są SMR-y? Jak tłumaczy Gwiazdowski, są to "urządzenia dużo bezpieczniejsze od tych tradycyjnych dużych reaktorów jądrowych. Tylko że nie mogą działać w podstawie mocy, tj. ta część energii elektrycznej, dzięki której funkcjonuje przemysł, szpitale w dłuższej perspektywie (...)".
- SMR-y też nie działają w podstawie mocy. To są takie reaktory, które stanowią uzupełnienie dla elektrowni dużych jądrowych, albo węglowych, które mają być zamykane i uzupełnienie dla innych zeroemisyjnych źródeł energii odnawialnej, czyli z wiatru i ze słońca - zauważa. I wskazuje, że problem z reaktorami jądrowymi polega na tym, że po pierwsze musi być do nich jakiś wsad, czyli paliwo jądrowe.
- I powstaje problem polityczny, skąd je brać i od kogo? - mówi.
Po drugie - powstaje odpad radioaktywny i tym samym problem technologiczno-polityczny. - Czy ABW zareagowała w jakiś sposób na takie potencjalne problemy? Wiadomo, że możemy ten materiał rozszczepialny brać albo z Ameryki, albo z Francji, albo z Chin, albo z Rosji. Wiadomo, że Rosja i Chiny odpadają. Ale z Amerykanami i Francuzami można się jakoś dogadywać, funkcjonuje to w całym świecie. U nas ma nie funkcjonować? - zastanawia się Gwiazdowski.
- W 2013 r. w Świerku opracowano dossier tych SMR-ów. W 2013 r. "chłopaki" napisali, że przed 2022 r. to nie będzie żadnego SMR-u. I nie było, a w 2022 r. się właśnie pojawił. Dalej napisali, że możliwość instalacji to się zacznie w latach 2024-2026. I wygląda na to, że mieli rację. Ale kto by słuchał jakiś specjalistów z jakiegoś Instytutu Badań Jądrowych w Świerku. My tu mamy po pierwsze polityków, po drugie urzędników, po trzecie doradców, wszyscy wiedzą wszystko lepiej od fachowców. Zaczęliśmy budować elektrownię atomową w Polsce w 2009 r. i nie ma nic. Teraz się okazuje, że skoro ABW zaprotestowała przeciwko tym małym reaktorom, to nawet tych małych nie będzie. Tych małych, które mogą uzupełniać moc tych dużych, jak wyłączymy elektrownie węglowe. To ich też nie będzie. Bo to wiadomo... niebezpieczna sprawa zadzierać z ABW. Zmienią się władze w ABW zobaczymy jak będzie wtedy. Może ABW zmieni zdanie, może się okaże, że już nie będzie takiego problemu - zauważa Gwiazdowski.
- Notabene, taka ciekawostka: w demokratycznej prasie, tej niezależnej i wśród niezależnych, niezawisłych polityków, bardzo ciepło przyjęto fakt, że minister Kamiński (nadzoruje ABW) nie pozwolił Obajtkowi i Sołowowi budować tych SMR-ów. Głównie chodzi o Obajtka, czyli Kamiński jest teraz dobry, dobry bo zły jest Obajtek. A jeszcze kilka dni temu Kamiński był zły. Dobry był wtedy Tomek, agent Tomek, który mówił, że Kamiński go wysyłał do różnych ludzi z różnymi materiałami. I wtedy Kamiński był zły, Tomek był dobry. Teraz Kamiński już jest wiarygodny w swoich twierdzeniach dotyczących SMR-ów, Obajtek jest zły, bo z definicji był zły od samego początku. To jest śmieszne, aczkolwiek konsekwencje tego wszystkiego mogą być straszne - mówi Gwiazdowski i dodaje, że "jeśli będziemy intensywnie podążać w kierunku dekarbonizacji, to się może w pewnym momencie okazać, że my naprawdę nie mamy energii elektrycznej".
- Można powiedzieć: dobra, będziemy importować z Niemiec. Tylko oni - po pierwsze - też nie mają wystarczająco. Zaczynają przywracać chyba reaktory atomowe. Ale pal sześć, nawet jakby mieli tę energię elektryczną, to jej przy pomocy Poczty Polskiej to nie prześlemy. Jakieś linie są potrzebne, a my ich nie mamy. Krzysztof Żmijewski, śp. prezes PSE za czasów Jerzego Buzka, wtedy mówił, że my będziemy mieli problem, bo w sieci w ogóle nie inwestujemy, a będziemy potrzebowali coraz więcej energii. Więc coraz częściej znajdziemy się w sytuacji, w której będziemy na szczycie nie tylko mocy, ale również możliwości przesyłania prądu. Kto by się tym wtedy interesował... (...) Mądry Polak po szkodzie, tylko co z tego, jeżeli ta szkoda powstanie - dodaje felietonista Interii Biznes.
Szkoda ta powstanie, jeżeli robiąc dekarbonizację nie zapewnimy alternatywnych źródeł energii. Na dziś wygląda to tak - mówi Gwiazdowski - że jedyna nadzieja, to jest właśnie energia jądrowa.
- Fuzji jądrowej to jeszcze długo nie będzie. Co prawda te reaktory też nie powstaną z dnia na dzień, ale pewnie szybciej niż takie do fuzji jądrowej. A czy jest szansa, że możemy się bez niej obyć (bez energii jądrowej), jeżeli zamkniemy elektrownie węglowe? Niemcy udowadniają, że chyba nie - właśnie odwracają swoją politykę energetyczną, między innymi z tego powodu, że tam prąd jest coraz droższy - dodaje.
Przypomina także, że obecnie w Polsce obowiązują tarcze antyinflacyjne, które będzie chronić gospodarstwa domowe przed zwyżką cen prądu do czerwca 2024 r. Co później?
- Później będzie kolejna awantura polityczna, to się zobaczy, co później. Ale chronić gospodarstw domowych w nieskończoność się nie da, bo jak się chroni to trzeba z budżetu, czyli podatków płaconych przez te gospodarstwa, dopłacać do produkcji i przesyłu energii elektrycznej do gospodarstw domowych - mówi. Mało tego - dodaje Gwiazdowski - państwo się jeszcze może zadłużać, żeby mieć na różne wydatki, m.in. właśnie na te działania osłonowe dla gospodarstw, ale to nie jest tak, że ten prąd taniej kosztuje.
- On kosztuje więcej, będzie coraz droższy, bo prawdopodobnie ceny praw do emisji będą dalej drożały. Będą drożały, bo - po pierwsze - to jest w interesie rynków finansowych, które spekulują, po drugie - to jest w interesie producentów OZE, którzy pozyskują środki na budowanie tych farm wiatrakowych (...) Działa to fatalnie, ale nie zanosi się na poprawę. Wręcz przeciwnie bardzo mocno podążamy w tym samobójczym kierunku i efekt jest taki, że UE, która miała zgodnie ze strategią lizbońską dogonić, a może nawet przegonić USA, to od tych Stanów Zjednoczonych coraz bardziej odstaje. Niestety kierowanie się ideologią i polityką jest szkodliwe dla gospodarki. A my z jednej strony mamy ideologię klimatyczną, z drugiej politykę, przepychanki między ABW a Synthosem i Orlenem - podkreśla felietonista Interii Biznes.
I mówi: - Zobaczymy jak będzie przy innych projektach, bo przecież mamy dwa duże projekty, na duże elektrownie: jeden państwowy, drugi prywatny. Mieliśmy kilka pomysłów na budowę innych małych reaktorów: przez KGHM, przez Ciech.
- Ten KGHM-u nie wiadomo jak pójdzie, prawdopodobnie nie pójdzie, bo się okazało, że budowa jest nieopłacalna ekonomicznie i producent się wycofuje z produkcji takich reaktorów (...) Problem z ekonomią w przypadku budowy SMR-ów jest taki, że jest to biznes nieskalowalny. Pewne koszty trzeba ponieść bez względu na to, jaka jest moc produkcji. Z ekonomicznego punktu widzenia sytuacja taka, że spółka, nie Skarbu Państwa, tylko spółka nawet w której większościowe udziały ma Skarb Państwa, jak w Orlenie, plus spółka prywatna, ma budować taki reaktor jest rozwiązaniem wydaje się optymalnym z punktu widzenia ekonomii i ryzyk jakie mogą się tu pojawić. Ale cóż, zobaczymy co się będzie działo dalej - podsumowuje Gwiazdowski.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"