Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 75: (Nie)Samorządność. Albo Polska samorządna

- Gdy tworzono samorząd w Polsce, idea była wzniosła (…) Po latach centralnej komunistycznej władzy miał nastać ustrój, w którym to obywatel będzie w centrum uwagi. Władza publiczna miała mu pomagać – przypomina Robert Gwiazdowski. - Partie polityczne postanowiły wykorzystać ogólne bardzo przepisy Konstytucji i zapanować nad samorządami. Ukoronowaniem tego procesu były rządy PiS-u, a zwłaszcza tak zwany „nowy ład” – dodaje felietonista Interii Biznes w najnowszym odcinku podcastu video „Gwiazdowski mówi Interii”. O co więc były te wybory samorządowe?

- Właśnie jesteśmy po kolejnych wyborach, i przed następnymi, po których będą następne. To były wybory samorządowe, ale w niedzielę wieczorem i rano w poniedziałek opublikowano wyniki ogólnopolskie. W tym sensie ogólnopolskie, że najbardziej interesowało komentatorów, ile dostał PiS, ile Platforma Obywatelska i ktoś tam jeszcze, kto jest w Sejmie. Nikt specjalnie nie interesował się tym, jak wypadli ci samorządowcy, których w Sejmie nie ma, którzy są tymi prawdziwymi samorządowcami. Od lat powtarzam, że lepiej samemu rządzić, niż być rządzonym przez kogoś innego - mówi Robert Gwiazdowski.

Reklama

Zwraca też uwagę, że "chociaż samorząd jest przewidziany w naszej Konstytucji nawet jako podstawowa jednostka władzy publicznej, to tak naprawdę ci, którzy chcą nami rządzić, nie chcą żebyśmy się sami rządzili". - Dlatego wybory samorządowe rozpatrywane są z punktu widzenia największych partii rządzących krajem. Chodzi o to, żeby włodarze gmin, małych miast, nie mówię o dużych, rządzili tak jak chcą ich koledzy partyjni z Sejmu, a nie tak jak chcą lokalni obywatele. O co były te wybory? - pyta felietonista Interii Biznes.

Polska lokalna, tematy ogólnopolskie

- Jakbyśmy popatrzyli na główne media z takiego centralistycznego warszawskiego punktu widzenia, to dostrzeżemy, że walka była o praworządność, o Trybunał Stanu dla (Adama) Glapińskiego, albo więzienie dla (Mariusza) Kamińskiego, czyli wielka polityka. A przecież ludzie mieli decydować zupełnie o czym innym, np. o słynnej kładce przez Wisłę w Warszawie - zwraca uwagę Gwiazdowski.

Jak mówi, to było "świetne referendum, w sprawie takiej właśnie jak ta kładka".

- Ludzie zagłosowali nogami. Najpierw poszli na tę kładkę, tłumy tam były - znaczy się podobała, bo przez inne mosty tak nie spacerują. A potem poszli na wybory i zagłosowali na prezydenta, który im tę kładkę zbudował. I to jest OK. Tak jak rozkład jazdy komunikacji publicznej, tak jak przebieg ścieżki rowerowej. Dlaczego o tym mówię? Dlatego że kiedyś, w 1990 r. gdy tworzono samorząd w Polsce idea była wzniosła: Będziemy się sami rządzić. Po latach centralnej komunistycznej władzy, narzucaniu odgórnych decyzji, miał nastać ustrój, w którym to obywatel zostać miał centrum uwagi. Władza publiczna miała mu pomagać - mówi autor podcastu video.

Jak już powstanie władza centralna na większym terytorium, to ona ma tendencję do tego, żeby - wskazuje Gwiazdowski - jak najwięcej uprawnień skupić w swoich rękach, a jak najmniej zostawić ludziom oraz ich organizacjom lokalnym.

- Wolność jest wówczas, gdy nikt siłą nie może nam niczego narzucić, może jedynie, także siłą, powstrzymać nas od wyrządzania krzywdy innym ludziom. Wolność kończy się na granicy takiej samej wolności drugiego człowieka (...) Żebyśmy się mogli samorządzić, to potrzebujemy pewnych mechanizmów ustrojowych. U nas niestety te mechanizmy nie zostały odpowiednio zagwarantowane, a partie polityczne postanowiły wykorzystać ogólne bardzo przepisy Konstytucji i zapanować nad samorządami. Ukoronowaniem tego procesu były rządy PiS-u a zwłaszcza tak zwany "nowy ład" - zauważa autor podcastu video.

Jak tłumaczy: to był niby instrument podatkowy, ale chodziło o to, żeby samorządy musiały poprosić o pieniądze władzę w Warszawie. Żeby to władza w Warszawie decydowała, które dostaną więcej.

- Oczywiście można powiedzieć, że chodziło o realizację polityk społecznych, które miały wspierać rozwój tych biedniejszych regionów Polski, ale tak naprawdę chodziło o wspieranie tych regionów, w których obywatele głosowali tak, jak się podobało władzy centralnej. To akurat była władza PiS, ale jak będzie inna, a już jest, to pewnie będzie tak samo. W trakcie dyskusji w ramach kampanii wyborczej już to mogliśmy dostrzec. Niektórzy pisali o tym, żeby głosować na tych, którzy rządzą, bo będzie wtedy lepsza współpraca między samorządem a rządem - zwraca uwagę Gwiazdowski.

Czy naprawdę o szkołach musi decydować minister w Warszawie?

- Państwo pomaga nam wszystkim w rzeczach takich jak obronność, budowa autostrad, lotniska centralnego, czyli ochrona przed wrogiem zewnętrznym i wewnętrznym oraz duże inwestycje infrastrukturalne. Natomiast czy to dobrze jest jak władza centralna próbuje narzucać według własnego widzimisię wszystkim ludziom podległym tej władzy jak ma być zorganizowana szkoła, albo czego ta szkoła ma uczyć? Zobaczcie jak my się miotamy: raz jest (Przemysław ) Czarnek, raz jest (Barbara ) Nowacka, jedni i drudzy mają swoje idee, które chcą narzucić innym. Bo ci, którzy podzielają ich idee mogą robić to, co oni by chcieli. Ale to nie wystarcza. Chodzi o to, żeby narzucić te idee tym, którzy nie chcą takich idei, którzy mają inne, własne. Dlatego np. w obszarze szkolnictwa powinniśmy raczej zacząć od budowania samorządności - mówi Gwiazdowski.

I pyta, czy naprawdę o takich rzeczach jak funkcjonowanie szkoły musi decydować jakiś minister z władzy centralnej? - Nie tylko, że nie musi, on nawet nie powinien. O pomoc w nauce prosimy rodziców, pomagają nam nauczyciele, korepetytorzy. Czy ktoś prosi o pomoc ministra albo kuratora oświaty? Nie, oni mogą tylko przeszkadzać, a nie pomagać - dodaje.  

Co jednak z obawami, że samorządność związana z decentralizacją osłabia państwo i takie państwo nie będzie się mogło skutecznie bronić przed różnymi separatyzmami? - To nie na tym polega, żeby się ktoś odłączał, bo państwo unitarne, które prowadzi pewne polityki centralnie może być zdecentralizowane w innych politykach - podkreśla. - Nauczanie jest tego np. przykładem - dodaje.

Tematy lokalne zepchnięte na drugi plan

- Ważne jest to, żebyśmy oparli się tej presji traktowania samorządu z punktu widzenia centralnego, z punktu widzenia walki między partiami politycznymi. Spójrzcie w swoich gminach, ile było komitetów bez żadnego szyldu partyjnego? Zakładam, że ich było więcej, ale większość głosów i tak dostali ci, którzy mieli szyld partii politycznej reprezentowanej w Sejmie. Dlaczego? Bo prowadzona centralnie w dużym obszarze kampania skierowana na emocje polityczne, a to in vitro, a to pigułka dzień po, a to aborcja, wypychała ludzi, którzy rozmawiali o ścieżkach rowerowych, albo chodnikach - mówi Gwiazdowski i podaje przykład Krakowa.

Jak zauważa, mieszkańcy Krakowa są podzieleni co do tego, czy w starym grodzie potrzebne jest metro. Ci bardziej konserwatywni nie za bardzo się wpisują w taką nowoczesność. A tu zamieszał w wyborach kandydat, który mówi, że chce budować metro.

- To jest temat dla dużego miasta, dla małego może jakiś basem. Natomiast nie to, co wzbudza w nas takie emocje. Ale to te emocje powodują, że idąc na wybory samorządowe większość oddaje głosy na tych, którzy w kampanii wyborczej opowiadają o in vitro, o pigułce dzień po czy o aborcji. Argument wpadał taki, że władze samorządowe mogą finansować in vitro. Mogą, ale to w miastach dużych tylko. Tych które czy tak, czy inaczej, funkcjonują inaczej niż samorządy w tzw. Polsce B, w tych mniejszych i biedniejszych regionach - zauważa felietonista Interii Biznes.

- Wybory są za nami. Ekscytowaliśmy się polityką dużą, nie zanosi się na to, żeby coś się zmieniło w niedalekiej przyszłości. Kolejne wybory (samorządowe) za parę lat, a my stoimy przed następnymi, tymi które właśnie będą nas porywały z punktu widzenia polityki centralnej. Szkoda, że tak jest. Szkoda, że wybory polityczne prezydenta czy nawet do Parlamentu Europejskiego, są w Polsce traktowane tak samo jak wybory do samorządów gminnych, jak wybory wójtów czy prezydentów. Naprawdę wielka szkoda. Ale cóż. Pewne rzeczy się stały w Polsce i już się nie odstaną. A zatrzymać lawinę jest niezwykle trudno - podsumowuje Gwiazdowski.

Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »