Gwiazdowski mówi Interii. Odc. 84: Może czas zmienić konstytucję?
- Nasza konstytucja jest – jak to określił kiedyś jeden z jej zwolenników – demokratyczna i nowoczesna. W swojej nowoczesności ona jest posunięta aż do tego stopnia, że nie ma pewności np., kto mianuje ambasadorów – mówi Robert Gwiazdowski. – Na dziś konkluzja dosyć prosta: Konstytucję mamy kompletnie do bani. A jaka konstytucja, tacy politycy. Polityków też mamy do bani – dodaje. Cały odcinek podcastu video „Gwiazdowski mówi Interii” tylko w Interii Biznes.
Gwiazdowski zwraca uwagę, że "niby w konstytucji jest napisane, w art. 133 ustęp 1, że to prezydent jako reprezentant państwa mianuje i odwołuje ambasadorów (...)". - Ale właśnie rząd powiedział, że prezydentowi nic do tego i że rząd sam sobie będzie powoływał i odwoływał ambasadorów. Ja to w sumie nie wiem, jak by było lepiej w tej naszej konstytucji, bo w tej mojej, idealnej - w ustroju prezydenckim - to oczywiście robi takie rzeczy prezydent. Ale ten mój projekt konstytucji 2018 r. to nie był nowoczesny. Demokratyczny to już w ogóle nie był, dlatego, że zdecydowanie większość władzy przekazywał prezydentowi - mówi felietonista Interii Biznes.
Spór o ambasadora - dodaje - nie jest rzeczą specjalnie nową. - Już go mieliśmy w 2009 r. (...) Teraz mamy jednak inną sytuację, bo chodzi też o odwołanie (...) Skoro w konstytucji jest napisane, że ambasadorów mianuje i odwołuje prezydent, to trzeba dokonać pewnej derywacyjnej - jak się to określa - wielopoziomowej wykładni konstytucji, żeby stwierdzić, że prezydentowi nic do tego. Na pewno kandydaci do przeprowadzenia takiej wykładni się znajdą, bo przecież nie ma najmniejszej wątpliwości, że już przywróciliśmy w Polsce praworządność. Potwierdziła to Komisja Europejska i jej przewodnicząca, więc wszystko będzie lege artis. Taki jeden tylko problemik może mały być. Otóż, zgodnie z tym artykułem 133 ust. 1 konstytucji pkt 3 - prezydent RP przyjmuj listy uwierzytelniające i odwołujące akredytowanych przy nim przedstawicieli dyplomatycznych innych państw i organizacji międzynarodowych. Biedni będą ci przedstawiciele obcych państw i organizacji - zauważa Gwiazdowski.
- Notabene, to nie tylko o ambasadorów w 2009 r. chodziło, bo zgodnie z konstytucją, a dokładnie art. 179, to sędziowie są powoływani przez Prezydenta RP na wniosek KRS. I od momentu wejścia w życie konstytucji, do kadencji prezydenta Kaczyńskiego kolejni prezydenci robili za długopis Krajowej Rady Sądownictwa, tzn. powoływali wszystkich, których KRS wskazała. Nawet pojawiła się taka doktryna prawna, że taki jest obowiązek prezydenta. Że to jest tylko przyznane mu w konstytucji uprawnienie symboliczne w zasadzie (...) - przypomina autor podcastu video.
Ale jak dodaje: - Jak prezydent Kaczyński kilku sędziom aktu powołania nie podpisał, w ustawie ze stycznia 2009 r. rząd Donalda Tuska przemycił zmianę przepisów o ustroju sądów powszechnych i sposobie powoływania sędziów. Pojawiło się wtedy zdanie, że prezydent robi to w terminie miesiąca od przedstawienia mu wniosku.
Prezydent Kaczyński skierował tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. - Proszę sobie wyobrazić, że Sejm RP pismem ówczesnego marszałka zajął stanowisko, że ustawa jest zgodna z konstytucją. Prokurator Generalny stanął na wysokości zadania i powiedział, że ten przepis dotyczący miesiąca to może i nie jest zgodny z Konstytucją, ale chodziło mu głównie o miesiąc, a nie o zasady. TK stwierdził, że to sformułowanie o tym miesiącu jest niezgodne z konstytucją w związku z tym w ustawie pozostał zapis, że prezydent powołuje na wniosek KRS - przypomina autor podcastu video.
- Związek między jednym a drugim jest dość wyraźny. Zgodnie z art. 179 prezydent powołuje sędziów, zgodnie z art. 133 konstytucji - prezydent mianuje ambasadorów. Czy skończy się tak samo? Teraz nie ma szans, albowiem nie mamy niezależnego, niezawisłego TK, mamy trybunał Julii Przyłębskiej (...) - zauważa Gwiazdowski i dodaje, że nie ma pewności, czy nowy trybunał będzie na tyle niezależny i niezawisły żeby potwierdzić tamten wyrok TK z 2012 r.
Gwiazdowski zwraca uwagę na jeszcze jeden problem, a dokładnie art. 144 konstytucji. Stanowi on: Prezydent Rzeczypospolitej, korzystając ze swoich konstytucyjnych i ustawowych kompetencji, wydaje akty urzędowe. Akty urzędowe Prezydenta Rzeczypospolitej wymagają dla swojej ważności podpisu Prezesa Rady Ministrów, który przez podpisanie aktu ponosi odpowiedzialność przed Sejmem.
- W ust. 3 jest sformułowanie, że przepis ust. 2 nie dotyczy: i tu lista dwudziestu kilku sytuacji, m.in. w pkt 17 - powoływania sędziów. Dokonując wielopoziomowej derywacyjnej wykładni naszej konstytucji możemy powiedzieć, że z sędziami to jest inaczej, dlatego że w przypadku sędziów mamy do czynienia z tzw. prerogatywą prezydencką, o której mowa w art. 144 ust. 3 konstytucji. Czyli do aktów takowych niepotrzebna jest żadna kontrasygnata - dodaje Gwiazdowski.
W przypadku ambasadorów - mówi - sytuacja jest inna. - Z tego powodu, że w art. 144 ust 3 nie zostali oni wymienieni. Powołanie przez prezydenta ambasadora wymaga niby kontrasygnaty. Ale czyjej? Z art. 144 wynika, że Prezesa Rady Ministrów (...) Trochę śmieszne, ale nasza konstytucja jest nowoczesna... - tłumaczy.
Gwiazdowski wskazuje także na wykładnię konstytucji, która "nie jest dokonywana zgodnie z interesem państwa, tylko zgodnie z interesem partii, tej której osoba dokonująca wykładni konstytucji sprzyja".
- Może czas zmienić tę konstytucję? Oczywiście to nie będzie prosta sprawa, z tego prostego powodu, że twórcy konstytucji stworzyli takie warunki do zmiany konstytucji, aby nie można było jej zmienić. Bo osiągnięcie wymaganej większości głosów, niezbędnej do zmiany według tego co mamy dziś, raczej długo jeszcze nie będzie możliwe. Oczywiście nigdy nie można niczego wykluczyć (...) Pytanie tylko: jaki to będzie moment, jaka to będzie większość? - mówi.
- Na dziś konkluzja dosyć prosta: Konstytucję mamy kompletnie do bani. A jaka konstytucja, tacy politycy. Polityków też mamy do bani - podsumowuje Gwiazdowski.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"