Gwiazdowski mówi Interii, Odc. 95: "Demokracja walcząca" czy walka o demokrację?
W połowie września premier Donald Tusk zapowiedział, że jego gabinet mierząc się z m.in. decyzjami swoim poprzedników będzie działał w ramach "demokracji walczącej". - Dzisiaj walczymy z demokracją. Znaczy nie, nie, wróć. Demokracja walczy o demokrację - tak słowa szefa rządu komentuje w swoim videopodcaście na łamach Interii Robert Gwiazdowski. Jak zauważa autor, termin wypowiedziany przez premiera nie jest czymś nowym. Został on użyty po raz pierwszy w 1937 r. przez Karla Loewensteina, niemieckiego filozofa, który przed rządami faszystów uciekł ze swojego kraju do USA. O tym oraz o znaczeniu tych słów wobec obecnej sytuacji w Polsce Robert Gwiazdowski opowiedział w 95. odcinku cyklu "Gwiazdowski mówi Interii".
- "Demokracja nie może stać się koniem trojańskim, dzięki któremu wróg wkracza do miasta". I to jest w sumie chyba podejście właściwe z tym koniem trojańskim. Ale diabeł tkwi w szczegółach. No bo musimy ustalić kryteria, co demokracją jest, a co demokracją niby jest, ale już nie jest - mówi w swoim podcaście video Robert Gwiazdowski.
Zaczynając od cytatu z Karla Loewensteina, a przechodząc później przez własne spostrzeżenia na temat tego, czym "demokracja walcząca" może być, autor nawiązuje do tego, w jakich realiach został wykuty termin, którym w obecnych realiach posługują się politycy obozu rządzącego.
- Po drugiej wojnie światowej Karl Loewenstein uznał się za tak predystynowanego, aby wypowiadać się w tej sprawie, że ze Stanów Zjednoczonych przyjechał do Europy i na terenie Niemiec, Austrii i Czech zaczął ścigać sędziów, profesorów prawa, którym postanowił odmówić prawa do nauczania prawa. Jedną z jego pierwszych ofiar był Carl Schmitt. Co ciekawe, Carl Schmitt mówił to samo co Karl Loewenstein - opowiada Gwiazdowski.
Carl Schmitt, będący w latach 1933-45 członkiem NSDAP, czyli partii, z której wywodził się Adolf Hitler, już po II wojnie światowej napisał książkę "Strażnik konsytucji". - Z tej książki wynikało, że w warunkach nadzwyczajnych powinien być w państwie autorytet, który powinien stanąć, wznieść się ponad przepisy konstytucji, aby bronić ducha konstytucji. No, mniej więcej to samo co pisał Loewenstein, że ogień powinno się wypalać ogniem - komentuje Gwiazdowski.
W dalszej części Gwiazdowski zauważa, że choć obu przytoczonych niemieckich filozofów uważało mniej więcej to samo, tak jeden był uznawano za autorytet przez faszystów - chodzi o Carla Schmitta, który pozostał w Niemczech i współpracował politycznie z narodowymi socjalistami - a drugi przez komunistów. Tu mowa u Karlu Loewensteinie, który doprowadził swoimi działaniami do aresztowania Carla Schmitta i postawienia go przed oblicze Trybunału Norymberskiego, choć nie jako oskarżonego, aby ten wytłumaczył się ze swoich słów zapisanych w książce. - Choć, przypominam, obaj uważali mniej więcej to samo - dodaje autor wideocastu.
- Wiadomo, demokracja może walczyć z przeciwnikami demokracji, którzy zostaną odpowiednio zdefiniowani. I my właśnie odpowiednio definiujemy wrogów demokracji - mówi Gwiazdowski, nawiązując już tym samym do czasów współczesnych.
Autor przypomina o wydarzeniach z 11 listopada 2014 r., kiedy to doszło do zamieszek na Marszu Niepodległości. - Jak one były zorganizowane (zamieszki - red.), jak były skonstruowane - nieważne. To nie jest materiał mojej dzisiejszej pogadanki. Chodzi o argument, który się wówczas pojawił, a który brzmiał mniej więcej tak: "System demokratyczny musi być tak skonstruowany, aby mógł się obronić przed atakami na swoją istotę, a nie tylko zapewnić swobodny głos przy wyborach". Znaczy wtedy poszczególne głosy mówiły, że chyba warto by były zabrać prawa wyborcze tym, którzy mogą zagłosować tak, że potem demokracja zostanie zlikwidowana. Dzisiaj ci sami [...] sugerują, że rządy PiSu były właśnie tego dowodem - opowiada Gwiazdowski.
- PiS przepychał ustawy, no ale jednak je przepychał. Mając ku temu demokratyczną większość. A na koniec, jak demokratycznie przegrał, to władzę oddał, choć sugerowano, że on władzy nie odda. I teraz pojawił się koncept "demokracji walczącej", która ma nie popełnić tego błędu, który został popełniony w 2014 roku. A to oznacza, że ma nie dojść do sytuacji, w której trzeba się bronić przed atakiem na istotę demokracji i nie zapewniać swobodnego głosu przy wyborach tym, którzy mogą podnieść rękę na demokrację - mówi autor.
Następnie dodaje, że nie jest specjalnie oburzony oraz zdziwiony obecną "demokracją walczącą". - PiS dało polityczne argumenty Platformie, paliwo do tego, żeby PO robiła to, co robiła. Ponownie jak wcześniej Platforma dała argumenty PiSowi do tego, aby zrobił to co zrobił. Po drugie, nie tylko nie jest oburzony, to nie jestem specjalnie zaskoczony, bo spodziewałem się, że tak będzie, czym dawałem wielokrotnie wyraz. Jak się ma paliwo, to się z niego korzysta - mówi Gwiazdowski.
Po więcej zapraszamy bezpośrednio do 95. odcinka podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii".