Gwiazdowski mówi Interii, odcinek 87. Po co nam związki partnerskie?
Sytuacja na naszej granicy - i tej wschodniej, i tej zachodniej - musiała chyba ulec uspokojeniu. Przez jakiś czas Niemcy wypychali od siebie tych uchodźców, których nam nie udało się wypchnąć na Białoruś. Powstało wówczas pewne zamieszanie polityczno-ideologiczno-intelektualne - zwraca uwagę Robert Gwiazdowski w najnowszy odcinku wideocastu "Gwiazdowski mówi Interii". - Dla przykrycia sytuacji zaczęliśmy rozmawiać o związkach - i o małżeństwie, i o adopcji, i o aborcji. O aborcji już kiedyś mówiłem, natomiast bardzo zainteresowała mnie awantura o małżeństwa czy inne związki partnerskie. Z historycznego punktu widzenia - dodaje prowadzący.
Prowadzący postanowił rozpocząć rozważania od najodleglejszych czasów, gdy instytucja małżeństwa została ustanowiona po raz pierwszy.
- Kiedyś poddani, którzy nie byli bynajmniej obywatelami, a byli poddanymi, byli troszeczkę przez różnych królów i cesarzy przymuszani do zawierania małżeństw. Z bardzo prozaicznej przyczyny - władca potrzebował żołnierzy. Statystycznie, choć oni jej wówczas nie znali, było tak, na chłopski rozum, że w związku kobiety i mężczyzny, którzy mieszkali pod jednym dachem, dzieci rodziły się częściej (...) Dlatego taki cesarz rzymski czy niemiecki, czy nawet zwykły król, chciał te związki między kobietą a mężczyzną jakoś sankcjonować - mówi.
- Władca miał jeszcze jeden powód, a mianowicie ci żołnierze, którzy z takich związków się rodzili. Jak on udzielił ślubu, to można było przyjąć domniemanie prawne, że ojcem dziecka będzie jej małżonek i mieliśmy rozwiązany problem dzieci. Problem tego, gdzie maja mieszkać, kto ma je wychowywać, kto ma je utrzymywać i po kim mają one dziedziczyć - dodaje.
Robert Gwiazdowski zwraca uwagę, że w średniowieczu za regulowanie spraw małżeńskich "wziął się Kościół".
- Kościół konkurował z państwem. Pamiętacie, że spór między cesarzem a papieżem to nie jest tylko spór o tzw. inwestyturę, czyli kto będzie mianował biskupów, ale i o pewien uniwersalizm. Papież domaga się, żeby śluby były tylko kościelne, władcy chcą, aby było też cywilne. W Polsce przegrali, bowiem po soborze trydenckim (1545-1563 - red.) śluby kościelne stają się legalne, a cywilnych nie ma w ogóle - zaznacza. Jak dodaje prowadzący, na naszym ziemiach pojawiają się dopiero w Księstwie Warszawskim, za sprawą rewolucji francuskiej - wskazuje.
- Można powiedzieć, że państwo bohatersko walczy z problemami, które samo stworzyło, bo dopóki nie było ślubów cywilnych nie musiało być rozwodów i w ogóle nie było żadnych problemów. (...) Państwo tak interesowało się losem swoich obywateli, że układało relację między nimi, czyli tym, co może być załatwione "na gębę" między partnerkami i partnerami oraz partnerami i partnerkami. To nie ma najmniejszego znaczenia, jak ludzie chcą żyć. Nota bene ¾ tradycyjnych społeczeństw plemiennych jest w związkach poligamicznych i nikogo to specjalnie nie martwi - wskazuje.
- Jeżeli będziemy mieli już regulację tych związków partnerskich, to dlaczego nie poprosić o tak dalej idącą wolność? Dlaczego ludzie wolni mogą sobie wybrać tylko jednego partnera - to tak na marginesie, bo nie tu leży problem. Problem leży tu, że państwo wspiera rodzinę i małżeństwo - zaznacza.
Robert Gwiazdowski podkreśla, że małżonkowie mają dwa duże przywileje - mogą rozliczać się wspólnie i nie płacić podatku od spadków i darowizn.
- To jest bardzo ważny argument - żeby takie same prawa mieli wszyscy, a nie tylko partnerzy różnych płci jak to było w państwie marksistowsko-leninowskim. Drugim argumentem jest to, że po zmianach wprowadzonych w 2007 roku istnieje zasada, że nie pobiera się podatku spadkowego od najbliższej rodziny. (...) Główne elementy, które tworzą nierówność prawną, to właśnie nierówności podatkowe - mówi.
Prowadzący wskazuje ponadto, że progresja podatkowa powoduje, że bardziej opłaca pozostawać się w związku z osobą, która zarabia mniej.
- Podatek od spadku i darowizn to też jest wymysł postępowców. Teraz oni najbardziej go bronią twierdząc, że on powoduje dziedziczenie nierówności. Ja się zgadzam - powoduje nierówność. Spadkobiercy ustawowi nie płacą podatku, a spadkobiercy testamentowi, jeżeli są z innych grup, muszą zapłacić. Państwo mówi, od kogo nie bierze, a podatnik nie może testamentowo zarządzić, żeby jego spadkobiercy nie zapłacili - mówi.
Robert Gwiazdowski zwraca uwagę, że są jeszcze inne argumenty - to, że w szpitalu małżonek może się wszystkiego dowiedzieć o małżonku.
- To nieprawda. Teraz jak się idzie do szpitala to trzeba wypełnić kwity - kto się może dowiedzieć o tym i o tamtym. Nie jest tak, że możecie wpisać w jedno miejsce jedną osobę, potem napisać "jak wyżej" i się podpisać. Musicie wypełnić wszystkie rubryczki, na każdej się podpisać i na każdej wpisać dane personalne, bo przecież mogą być inne - wyniki może dostać ktoś inny, a przyjść w odwiedziny ktoś inny. Regulacje państwowe są jak zwykle do niczego - zauważa.
Prowadzący jest zdania, że spór o związki partnerskie i małżeństwa jest sporem "w dużym stopniu ideologicznym".
- Socjaliści byli od początku swojego istnienia przeciwnikami małżeństw, bo tradycyjna rodzina przeszkadzała im w walce o sprawiedliwość społeczną. (...) Jak się okazało, że jednak jest potrzebna z powodów kulturowych i ekonomicznych (...), no to okazało się, że nie tylko małżeństwo nie jest złe, ale i zaczęło być dobre, dlatego pojawił się pomysł, żeby i pary jednopłciowe mogły je zawierać (...). Teraz mówi się o związkach partnerskich - mówi.
- Zważywszy, że mamy podatek dochodowy, podatek spadkowy i jeszcze parę innych regulacji, to powinniśmy wprowadzić takie same regulacje dla tych, co się kochają, ale są tej samej płci. Żeby nie było - nie mam nic przeciwko temu, ja tylko pokazuję, że jak państwo zaczyna regulacje, to to rodzi problemy i polityczne spory. Te spory, które w tej chwili mamy, to są spory dzielące politycznie ludzi, po linii podziałów partyjnych - dodaje.
Robert Gwiazdowski podkreśla, że "jeszcze niedawno dzieliliśmy ludzi według oceny sytuacji na granicy".
- (...) Zmieniła się sytuacja po wyborach i teraz na granicy nie ma już tylko lekarzy, inżynierów i matek z dziećmi i kotami, tylko teraz są ludzie z rosyjskimi wizami, ich trzeba przypilnować. W związku z tym ten podział przestał politycznie istnieć. Świetnym podziałem emocjonalnym jest to zagadnienie, nad którym deliberuje właśnie polski parlament - czy wprowadzić związki partnerskie i czy związki partnerskie mogą dokonywać aborcji czy nie - wskazuje.
- Proszę zwrócić uwagę, że w tym samym czasie wypłynęła kwestia zmian w Kodeksie cywilnym - rozwód cywilny będzie można wziąć przed notariuszem lub w Urzędzie Stanu Cywilnego. Całkowicie jestem za - odciąży to sądy, no bo skoro związek małżeński zawieramy w urzędzie, to po co chodzić do sądu żeby go rozwiązać? (...) - wskazuje.
Robert Gwiazdowski zwraca uwagę na jeszcze jeden wątek.
- Jeśli cudzoziemiec zawsze związek małżeński z obywatelem Polski, przysługuje mu obywatelstwo polskie. Przez wiele lat był to bardzo intratny interes - zawierało się takie małżeństwo, a potem brało rozwód. W sądzie czasami padały trudne pytania i sąd mógł tego rozwodu nie dać, natomiast jeśli pójdziemy do urzędnika, to nie będzie najmniejszego problemu. W kontekście sytuacji z cudzoziemcami na granicy to jest ciekawe udogodnienie - wskazuje.
Ostatni punkt, na którym stawia akcent prowadzący, dotyczy adopcji dzieci.
- Taka decyzja państwa o przyznaniu prawa do adopcji związkom partnerskim jest taką samą decyzją jak libertariańska decyzja o tym, że rodzic, dopóki rodzicem jest, może dziecko sprzedać. Ci skrajni libertarianie tu się świetnie zgadzają z państwowcami, którzy pod pewnymi względami się jednak tak bardzo od nich nie różnią - podsumowuje.
Więcej w najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii"