Lek na drastycznie niskie emerytury
Ruszyła ogólnopolska kampania, która ma pokazać, jak działają Pracownicze Plany Kapitałowe. Uprawnionych do uczestnictwa w tym programie jest ponad 11 mln pracowników. Zdaniem ekonomistów, skorzysta nawet 70-80 proc. z nich. Trzeba pamiętać, że to program oszczędnościowy, a nie emerytalny!.
Już w drugiej połowie roku pierwsze składki zaczną wpływać do PPK, które będą prowadzone przez instytucje finansowe. Program będzie wprowadzany stopniowo, od lipca obejmie firmy zatrudniające co najmniej 250 osób, a potem co pół roku będą dołączać kolejne grupy.
To program budowania oszczędności z myślą o emeryturze, gdy nasze dochody drastycznie spadną.
- Program jest dobrze skonstruowany, ma zachęty w postaci dopłat ze strony pracodawców i państwa. Do tego daje możliwość wykorzystania środków bez utraty bonusów w tzw. życiowych sytuacjach. Spodziewam się uczestnictwa na poziomie 70-80 proc. uprawnionych - przewiduje Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku.
Podobne oczekiwania ma Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego. - Pozytywnie oceniam założenia tego programu, przede wszystkim dobrowolność uczestnictwa połączoną z formułą automatycznego zapisu. W Polsce mamy problem braku oszczędności długoterminowych, do tego społeczeństwo się starzeje. Program PPK dobrze adresuje ten problem i powinien zmniejszyć ryzyko zagrożenia ubóstwem po przejściu na emeryturę. Zakładam, że około 75-80 proc. uprawnionych pozostanie w PPK - przewiduje ekonomista ING Banku Śląskiego.
W tym kontekście trzeba pamiętać, że według szacunków stopa zastąpienia, czyli relacja przyszłej emerytury z ZUS do ostatnich zarobków, wyniesie około 1/3 albo nawet mniej.
Program PPK zakłada, że oszczędności pracownika budowane w jego ramach będą pochodzić z trzech źródeł: od pracownika, pracodawcy oraz od państwa.
Pracownik będzie co miesiąc przeznaczał na swój rachunek PPK środki w wysokości 2 proc. wynagrodzenia brutto, a w przypadku osób osiągających najniższe (do 120 proc. aktualnego minimalnego wynagrodzenia) wpłata podstawowa może być niższa i wynieść tylko 0,5 proc. Pracodawca będzie musiał dopłacić co najmniej 1,5 proc. wynagrodzenia brutto pracownika, a do tego będzie jednorazowa wpłata powitalna w wysokości 250 zł oraz dopłata roczna w wysokości 240 zł. Wpłaty pracownika i pracodawcy mogą być wyższe i łącznie wynieść 8 proc. wysokości wynagrodzenia.
Każdy pracownik będzie miał wybór, czy pozostać w systemie PPK, czy zrezygnować z oszczędzania w programie. - Z punku widzenia pracowników, PPK będą dla nich opłacalne, a decyzje o rezygnacji byłyby nieracjonalne. Przecież jeśli pracownicy wycofają się z programu, nie będą otrzymywać wpłat ze strony pracodawcy i nie dostaną za to rekompensaty - mówi Grzegorz Chłopek, prezes Nationale-Nederlanden PTE.
Jeśli pracownik nie zdecyduje się wcześniej zrezygnować z oszczędzania w programie PPK, będzie mógł wypłacić zgromadzone oszczędności z chwilą ukończenia 60 lat. W domyślnym wariancie - najkorzystniejszym podatkowo - otrzyma wówczas jednorazową wypłatę, wynoszącą 25 proc. zgromadzonych środków i pozostałe 75 proc. oszczędności wypłacane w minimum 120 miesięcznych ratach.
Właśnie krótki okres wypłaty zgromadzonych oszczędności jest zdaniem Karola Pogorzelskiego najsłabszym elementem programu. - Negatywnie oceniam założenie, że środki z tego programu będą wypłacane jedynie przez 10 lat. To błąd, bo zarządzanie środkami na emeryturze z punktu widzenia zwykłego Kowalskiego jest bardzo trudne i może doprowadzić do sytuacji, w której po tym okresie część osób znajdzie się w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej, a nastąpi to wtedy gdy pojawią się dodatkowe wydatki związane z pogorszeniem stanu zdrowia wraz z wiekiem - uzasadnia ekonomista ING Banku Śląskiego.
- W ramach PPK powinien zostać wbudowany system ubezpieczeniowy, aby jego uczestnicy mogli wybrać świadczenie dożywotnie. Wymagałoby to prawdopodobnie wsparcia państwa, które musiałoby pokryć związane z tym ryzyka. Taka opcja powinna być wprowadzona możliwie szybko - dodaje Pogorzelski.
O tym, że prywatne renty dożywotnie mogłyby być dopełnieniem oszczędzania w ramach PPK mówił niedawno w rozmowie z Interią Janusz Arczewski, członek zarządu Axa Życie TU. Choć jak zaznaczał, nie jest to łatwy produkt do skonstruowania, choćby ze względu na selekcję ryzyka.
Jednym z dużych wyzwań jakie są związane z wprowadzaniem i upowszechnieniem PPK, także kampanii społecznej, która właśnie wystartowała będzie przekonanie Polaków, że ten program nie ma nic wspólnego z OFE. To ich rozbiór przeprowadzony przez poprzednią koalicję rządową mocno podkopał zaufanie do programów oszczędzania na emeryturę.
Jednak różnica jest zasadnicza, bo OFE były elementem systemu ubezpieczeń społecznych i były częścią obowiązkowej składki. PPK będą tworzone z dodatkowych oszczędności i są to środki prywatne, co zresztą zapisano literalnie w ustawie o PPK.
- Największym wzywaniem będzie przekonanie, że PPK nie mają nic wspólnego z OFE. Tym co powinno przekonać, jest nie tylko zapis w ustawie mówiący o tym, że środki zgromadzone w PPK stanowią prywatną własność uczestnika, ale jeszcze mocniejszym argumentem jest to, że pieniądze z PPK można w każdej chwili wypłacić. To oznacza, że nawet gdyby założyć, że jakaś władza miałaby kiedyś zakusy na te pieniądze, to zanim taki scenariusz by się zmaterializował, można byłoby je wcześniej wycofać - tłumaczy Grzegorz Chłopek.
Ekonomiści podkreślają, że próby porównywania PPK z OFE nie mają żadnego uzasadnienia. - Dziwię się, że niektórzy na siłę próbują porównywać ten program do OFE, choć nie mają one ze sobą nic wspólnego. Trzeba pamiętać, że to program oszczędnościowy, a nie emerytalny. Po drugie środki w PPK są prywatne i w każdej chwili je można wypłacić - mówi Ernest Pytlarczyk.
Monika Krześniak-Sajewicz