Miedź: Do połowy roku będzie nerwowo
Ceny metali przemysłowych pozostają pod presją w związku z pandemią koronawirusa i jej wpływem na przyszłą sytuacją gospodarczą.
Ceny metali przemysłowych pozostają pod presją w związku z pandemią koronawirusa i jej wpływem na przyszłą sytuacją gospodarczą. Niepewność odbija się mocno m.in. na kursie miedzi. Według ekspertów raczej nie ma co spodziewać się dużej poprawy na rynku czerwonego metalu w tym półroczu. O ile bowiem Chiny wróciły do produkcji, Europa i Stany Zjednoczone stają dopiero w obliczu kryzysu związanego z koronawirusem.
Zdaniem Caspera Burgeringa, ekonomisty ABN Amro, gospodarka będzie się dalej kurczyć. Świat czeka długoterminowe spowolnienie. A to nie pozostanie bez wpływu na czerwony metal. Według eksperta, w najbliższych dwóch kwartałach cena surowca utrzymywać się będzie na relatywnie niskich poziomach.
W zeszłym tygodniu Goldman Sachs skorygował trzymiesięczną prognozę miedzi do 4900 dol. za tonę z 5900 dol. zakładanych wcześniej. Z kolei Citi obniżyło swoją prognozę ceny miedzi do 5000 USD za tonę na kolejne trzy miesiące.
We wtorek notowania miedzi rosną po tym, jak amerykańska Rezerwa Federalna zapowiedziała działania wspomagające tamtejszą gospodarkę. W ciągu sesji drożała z 4653 dol. za tonę do ponad 4870 dol. za tonę. To jednak i tak jednak poziomy znacznie niższe niż miesiąc wcześniej, kiedy to za tonę metalu płacono 5689 dol. za tonę.
Niepewność związana z przyszłą sytuacją gospodarczą na świecie w najbliższych miesiącach pozostanie wysoka.
Pojawiają się co prawda sygnały, że normalizuje się sytuacja w Chinach. Ruszyła duża część zakładów, produkcja wynosi od 70 do 100 proc. wolumenu sprzed pandemii, co niektórych napawa nadzieją.
Marcin Chludziński, prezes KGHM, polskiego producenta miedzi, przekonywał niedawno, że obecnie spółka nie odczuwa spadku popytu na czerwony metal. Planowo realizuje kontrakty handlowe i utrzymuje produkcję na zakładanym poziomie. - Na tę chwilę sprzedajemy, mamy zapewniony odbiór, nie widzimy zmniejszenia popytu, ale cena się zmienia. Najbliższe dwa miesiące pokażą, w którą stronę zmierza świat i przemysł, czy musimy się reorientować jeśli chodzi o nasze zamierzenia na 2020 rok - mówił Chludziński.
Na optymizm jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. - Nie możemy niestety powiedzieć, że najgorsze za nami. Nie wiem, czy ceny dalej spadną, ale na pewno będą utrzymywać się na niskim poziomie przez dłuższy czas, być może do końca pierwszego półrocza - powiedział Interii Jakub Szkopek, analityk DM mBanku. Podkreślił, że w związku z rozprzestrzeniającą się pandemią koronawirusa wstrzymywana jest produkcja w gospodarce europejskiej i amerykańskiej, które odpowiadają za 20 proc. globalnego zapotrzebowania na miedź.
Spadnie też moc zakupowa Europy i Stanów Zjednoczonych. - Chiny co prawda wstają z kolan, ale tamtejszy rynek to hub eksportowy, jeśli chodzi o przetworzoną miedź w formie choćby elektroniki. Jeśli popyt w USA czy w Europie będzie mniejszy, a tego trzeba się spodziewać, Chiny tak szybko się nie odbiją - informuje analityk.
Producenci miedzi zostali przytłoczeni spadkiem cen metalu, ale jest i pozytywny czynnik - tańsza o ponad 50 proc. ropa. Wszystkie kopalnie odkrywkowe miedzi, których na świecie jest więcej niż kopalni podziemnych, odnotują spadek kosztów z tego tytułu. Ropa stanowi bowiem około 20-25 proc. ich kosztów. Jest ona zużywana przez ciężarówki, które wywożą urobek z kopalni. Udział miedzi w urobku wynosi zaledwie 0,3 proc., ciężarówki muszą więc wykonywać dużo kursów, by zapewnić odpowiedni poziom produkcji.
Nie skorzysta na tym niestety KGHM, który w Polsce wydobywa miedź z głębokości 1000 m pod ziemią. - W przypadku tej spółki udział miedzi w urobku wynosi 1,5 proc. Firma musi jednak wywieźć rudę na górę i w tym celu zużywa energię elektryczną, której cena niestety nie potaniała. Tak więc spadek kosztów związany z niższymi cenami ropy tej spółki nie dotyczy - powiedział Szkopek.
Niska cena miedzi przekłada się na ograniczanie planów inwestycyjnych branżowych gigantów. Zazwyczaj w utrzymujących się dłużej sytuacjach kryzysowych producenci ograniczają się do inwestycji odtworzeniowych. - Poniżej 5.000 dol. za tonę chęć do uruchamiania nowych projektów jest bardzo mała - mówi Szkopek. - Poza tym koronawirus sprawił, że część producentów wstrzymuje się z inwestycjami, bo boją się o bezpieczeństwo pracowników - dodaje.
KGHM zaplanował na ten rok wydatki inwestycyjne na poziomie 2,25 mld zł. Częściowo są to inwestycje odtworzeniowe, częściowo rozwojowe.
Przedstawiciele spółki informowali niedawno, że w przypadku utrzymywania się przed dłuższy czas niskich cen miedzi i srebra wchodzi w grę przesuniecie na później projektów, które nie wymagają realizacji w szybkim czasie, o ile nie będzie to zagrażać produkcji koncernu. Jak na razie jednak żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły.
Monika Borkowska