Daniel Obajtek, PKN Orlen: Jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz
- Jeśli wprowadzone zostanie przez Unię Europejską embargo na ropę rosyjską, ceny surowca wzrosną, ale będzie to zjawisko tymczasowe. W długiej perspektywie nie powinno być problemów z podażą - mówi w rozmowie z Interią Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen. Podkreśla także, że koncern jest przygotowany na ewentualne odcięcie od rosyjskiej ropy i przypomina, że w Polsce od kilku miesięcy ceny paliw na stacjach są jednymi z najniższych w Europie. - Będziemy chcieli tę tendencję utrzymać, choć wymaga to od nas dużo wysiłku - zauważa.
Monika Borkowska, Paweł Czuryło, Interia: Kiedy ceny paliw w końcu przestaną rosnąć?
Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen: Nie można jednoznacznie określić, jak będzie rozwijać się sytuacja. Wszyscy ponosimy koszty wojny i płacimy za politykę Putina. Orlen i rząd starają się te koszty minimalizować, ale nie jesteśmy w stanie rozwiązać problemów, z jakimi zmagają się rynki, bo one są niezależne od nas. To kwestia ceny baryłki ropy, kursu dolara. Robimy wszystko, by paliwa były jak najtańsze i poniekąd się to udaje, bo niezmiennie od kilku miesięcy mamy w Polsce jedne z najniższych cen w Europie (nominalnie - red.). Będziemy chcieli tę tendencję utrzymać, choć wymaga to od nas dużo wysiłku. Gdyby nie rządowa tarcza antyinflacyjna i nasze działania związane choćby z zabezpieczeniem praw do emisji CO2, paliwa kosztowałyby znacznie więcej.
Wysokie ceny na stacjach zmniejszają skłonność do zakupów?
- Nie, na razie nie obserwujemy spadku wolumenów sprzedaży. Wręcz przeciwnie, widoczne jest zwiększenie konsumpcji, podobnie dzieje się w Europie.
Przed nami okres wzmożonego ruchu wakacyjnego, co tradycyjnie już przekłada się na zwiększony popyt na paliwa. Należy spodziewać się w związku z tym dalszego wzrostu cen?
- W tej chwili mamy do czynienia z sytuacją nadzwyczajną - po dwóch latach pandemii i zamknięciu gospodarek wybuchła wojna za naszą wschodnią granicą. Trudno prognozować, jaki będzie rozwój wydarzeń. Zbyt wiele czynników jest niewiadomych. Wszystko zależy od sytuacji na rynku, od decyzji producentów dotyczących poziomów wydobycia, od ewentualnego zniesienia embarga nałożonego na Iran, od rozwoju sytuacji w Ukrainie.
Orlen osiąga bardzo dobre wyniki i pokazuje wysokie marże rafineryjne. Pojawiają się wątpliwości, czy nie dzieje się to kosztem kierowców.
- Ten mit trzeba obalić. Modelowa marża rafineryjna nie jest miarą zysku koncernu. Do tego nie uwzględnia kosztów energii elektrycznej, kosztów zakupu CO2, kosztów logistyki i gazu ziemnego. Warto zwrócić uwagę, że obrót w segmencie detalicznym wzrósł o 20 proc., tymczasem wynik segmentu jest taki sam, jak rok temu. To o czymś świadczy. A solidne wyniki osiągamy szczególnie w segmencie energetycznym i petrochemicznym. Co więcej, ponad 50 proc. przychodów grupy realizowanych jest na rynkach zewnętrznych.
Koncern szacował średnioroczną cenę ropy w bieżącym roku na poziomie 120 dol. za baryłkę. Czy to założenie uwzględnia embargo unijne?
- To uśredniona prognoza. Jeśli wprowadzone zostanie przez Unię Europejską embargo na ropę rosyjską, ceny surowca wzrosną, ale będzie to zjawisko tymczasowe. Z czasem rynki dostosują się do sytuacji, producenci przekierują swoje dostawy, zgodnie z oczekiwaniami kupujących. W długiej perspektywie nie powinno być problemów z podażą.
Dodatkowe dostawy z Saudi Aramco pomogą nam wypełnić lukę po ropie rosyjskiej?
- Saudi Aramco jest naszym partnerem od pięciu lat, realizujemy już dostawy ropy z tego kierunku. Umowa przewiduje zwiększenie dostaw ropy do20 mln ton baryłek rocznie. To dużo, biorąc pod uwagę zapotrzebowanie na ropę połączonej grupy, które wyniesie łącznie 46 mln ton rocznie. Cały czas zwiększamy dostawy z innych kierunków, w tym z Morza Północnego, Afryki Zachodniej czy Stanów Zjednoczonych. Konsekwentnie dywersyfikujemy dostawy i jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz, również na wprowadzenie embarga przez Unię. Na pewno nie spowodowałoby ono przerwy w produkcji naszych rafinerii.
PKN Orlen zrezygnował z zakupu ładunków spotowych z Rosji, ale wciąż kupuje surowiec z tego kierunku w ramach kontraktów długoterminowych.
- Spółka nie może zerwać umów przy braku wypracowania wspólnego stanowiska przez całą Unię Europejską, jest zobowiązana kontraktami. Podjęcie takiej decyzji świadczyłoby o braku odpowiedzialności oraz naraziłoby koncern nie tylko na kary związane bezprawnym wypowiedzeniem zobowiązań, ale także znacząco wpłynęłoby na konkurencyjność na europejskim rynku. Dlatego jeszcze raz podkreślam - odejście od rosyjskiej ropy powinno być skoordynowane na poziomie całej Unii Europejskiej.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Jak na razie nie wiadomo, co będzie z sankcjami, bo Słowacja i Węgry nie chcą na nie przystać. Mówi się o odłożeniu wprowadzenia sankcji dla tych dwóch krajów na 2023 rok. Jak to wygląda z punktu widzenia konkurencyjności firm w regionie?
- Zawsze powtarzałem, że potrzeba wprowadzenia embarga jest zrozumiała, ale przy założeniu solidarności i równych szans rynkowych. Jeśli ktoś ma wydłużony czas na dostosowanie się, powinien ponieść dodatkową opłatę z tytułu importu ropy rosyjskiej. Bo cóż z tego, że nie będzie wpływała do większości krajów Europy ropa z kierunku wschodniego, jeśli będą tu lokowane produkty wytworzone z rosyjskiej ropy?
A co z własnym wydobyciem w grupie Orlen? Jakie jest podejście firmy do aktywów wydobywczych w Kanadzie?
- Do tej pory ani jeden ładunek z Kanady nie trafił do Polski, bo logistyka w tym przypadku jest bardzo droga. Mogę jedynie powiedzieć, że przyglądamy się tym aktywom.
Może więc zwiększony zostanie nacisk na rozwój wydobycia w Norwegii po połączeniu z Lotosem?
- Prowadzimy już rozmowy, które dotyczą ropy i gazu. W tym roku przejmujemy PGNiG. Dostrzegamy więc możliwości współpracy z Norwegami.
Procesy przejęcia Lotosu i PGNiG przebiegają zgodnie z planem?
- Na przełomie lipca i sierpnia br. przejmujemy Lotos i ten plan nie ulega zmianie. Mamy sześć miesięcy na wypełnienie warunków zaradczych. Teraz czekamy na zgodę Komisji Europejskiej, później ustalimy parytet wymiany akcji, dalej nastąpi walne zgromadzenie akcjonariuszy i rejestracja. W przypadku PGNiG przejęcie planujemy na przełomie trzeciego i czwartego kwartału br. W międzyczasie cały czas pracujemy nad modelami budowy wartości, tak by połączeniu uzyskiwać realne efekty synergii. Ze względu na zbliżoną działalność operacyjną, w przypadku Lotosu efekty będą szybsze, w przypadku PGNiG ze względu na większą skalę organizacji, będzie to wymagało więcej czasu.
Jak przebiegają w grupie prace związane z budową farmy morskiej na Bałtyku? Rosną ceny towarów, w tym m.in. stali. Czy to wymaga aktualizacji budżetu przedsięwzięcia?
- Projekt jest niezagrożony. Kontraktujemy już pewne elementy, zgodnie z planem rozpoczniemy budowę w ciągu półtora roku. Uważam, że ewentualny wzrost kosztów nie będzie długotrwały, on może wyniknąć z sytuacji wojennej. Inwestycje z reguły trwają cztery-pięć lat, więc sytuacja może się jeszcze zupełnie odwrócić.
A ile koncesji chcielibyście pozyskać w ramach drugiej rundy na Bałtyku?
- Jak najwięcej, ale to procedura konkursowa, nie mamy wpływu na to, jakie decyzje ostatecznie zostaną podjęte. Złożyliśmy wnioski na wszystkich jedenaście koncesji, teraz czekamy. Zawsze podkreślaliśmy, jak ważny jest efekt skali. To istotne zarówno dla Grupy Orlen, jak i dla całej gospodarki.
Koncern wystąpił o koncesje samodzielnie?
- Tak, mamy odpowiednie kompetencje i je wykorzystujemy. Nie szukamy partnerów do ubiegania się o koncesję, bo znamy swoją siłę. Nie chcemy wpuszczać do projektu na tym etapie żadnych partnerów. Być może później będziemy rozmawiać o ich udziale w inwestycji, ale na pewno byłby to pakiet mniejszościowy.
Narasta problem wysokiej inflacji. Czy spółka liczy się z tym, że związki będą chciały modyfikować porozumienie płacowe?
- Jesteśmy w ciągłym dialogu ze stroną społeczną. Należy podkreślić, że udało nam się przekonać pracowników, iż procesy akwizycyjne, jakie prowadzimy to szansa do dalszego rozwoju i wzmacniania swoich kompetencji. Firma rozwija się, osiąga zyski szczególnie w perspektywicznych segmentach, jak petrochemia i energetyka, w tej sytuacji naturalne wydaje się, że podejmujemy próby, by dojść do porozumienia płacowego, które będzie satysfakcjonujące dla obu stron.
Rozmawiali Monika Borkowska, Paweł Czuryło