Dariusz Wojtal, Polska Izba Turystyki: Polska bez zagranicznych turystów
- Turyści z Rosji nie przyjeżdżają do Polski już od 2020 roku, a zatem wojna w Ukrainie dla branży niewiele zmienia. Na początku pandemii MSWiA wydało rozporządzenie, które zakazywało przyjazdów turystycznych do Polski z większości krajów poza UE, w tym z Rosji. Te przepisy przestały obowiązywać z końcem lutego tego roku. Ale wtedy wybuchła wojna. Dziś nie mamy przyjazdów także z innych kierunków, w tym z zachodniej Europy, bo Polska traktowana jest jako kraj przyfrontowy - mówi Interii Dariusz Wojtal, wiceprezes Polskiej Izby Turystyki.
- Liczyliśmy że ruch będzie się szybko odradzał, Rosjanie lubią podróżować, a Polska była przez nich dobrze postrzegana jako kraj, w którym za odpowiednio niższe pieniądze można dostać więcej niż w krajach Europy Zachodniej - podkreśla Dariusz Wojtal.
- Dziś nie mamy przyjazdów także z innych kierunków, w tym z zachodniej Europy, bo Polska traktowana jest jako kraj przyfrontowy. Przeciętny zachodni turysta nie ma świadomości, że w Polsce nic mu nie grozi. W efekcie mamy 100 proc. anulacji przyjazdów grupowych z innych krajów - dodaje.
- Wracając do Rosji - mamy świadomość że ten kierunek został zamknięty na wiele lat. Nawet gdy wojna się zakończy, to nadal będą działać sankcje, a dochody Rosjan spadną. Dotyczy to także wyjazdów do Rosji, a są biura, które się w tym specjalizowały. Jeszcze więcej polskich biur wysyłało turystów do Ukrainy - zwłaszcza do Lwowa, ale i do Odessy. Gdy wojna się zakończy, ten kierunek szybko wróci, ale na pewno nie w tym roku. Będziemy zatem występować o pomoc państwa dla tych firm - dopłaty z ZUS-u, dopłaty do wynagrodzeń - i jest szansa, że zostanie ona przyznana - deklaruje prezes PIT.
- Już pandemia spowodowała ograniczenia aktywności zwłaszcza touroperatorów, dziś to de facto "szkielety" firm, nie możemy pozwolić, by te biura się pozamykały, bo kto wtedy będzie walczył o przyjazdy grupowe turystów czy kongresy zagraniczne - wskazuje.
- Dwa ostatnie lata pokazały, że Polska jest najbardziej dynamicznym rynkiem turystycznym w Europie. Polacy jeździli, jeżdżą i będą jeździć za granicę. Mamy też najbardziej chroniony rynek turystyczny w Unii, czyli najbardziej bezpieczny z punktu widzenia klienta, niezależnie od sytuacji - jego pieniądze nie przepadną. Obserwujemy jednak zawieszenie decyzji - mamy przecież coraz większą inflację, zmieniają się kursy walut, ludzie nie wiedzą, jak będą wyglądały ich dochody za miesiąc czy dwa. Rosną też koszty wyjazdów choćby z powodu wyższych cen paliw, trzeba się więc liczyć z tym, że oferty będą droższe - zauważa ekspert. - Brak turystów z Rosji wcale nie doprowadzi do spadku cen na popularnych kierunkach turystycznych. Wiele obiektów nie otwiera się tam po covidzie, miejsc jest mniej w stosunku do popytu, a zatem należy raczej oczekiwać raczej wyższych cen. Natomiast rynek krajowy będzie w tym roku nasycony, mamy regiony - nad morzem czy w górach - gdzie ceny są przeszacowane z powodu dużego popytu. Część osób woli odpoczywać w Polsce, nadal działa też bon turystyczny - mówi wiceprezes PIT.
- Część hotelarzy pomaga Ukraińcom na zasadach komercyjnych - wynajmuje powierzchnie ukraińskim firmom, które przeniosły pracowników do Polski. Ceny za taką usługę są odpowiednio mniejsze niż przy regularnej turystyce, ale pokrywają koszty. Nie ma natomiast hotelu, który mógłby świadczyć usługi za 40 zł brutto dziennie i to jeszcze z wyżywieniem. Rosną przecież ceny energii i żywności, a po covidzie hotelarze nie mają z czego dopłacać. Musi dojść do jakiegoś porozumienia między branżą a wojewodami czy samorządami. Bez tego hotelarze będą się wycofywać z tej formy pomocy - przewiduje Dariusz Wojtal.
Wojciech Szeląg