Deweloperzy przestają budować, dlatego ceny mieszkań nie spadną
Nie ma kupujących, bo utracili zdolność kredytową albo zanieśli gotówkę do banku. Deweloperzy nie mają dla kogo budować. Mała podaż musi oznaczać wysokie ceny - przekonuje Robert Chojnacki, założyciel portalu tabelaofert.pl.
- Deweloperzy mają grunty, pozwolenia i projekty, ale nie rozpoczynają nowych inwestycji
- Dobrze sprzedają się gotowe mieszkania, te przewidywane do oddania za 2-3 lata - fatalnie
- Większość potencjalnych klientów utraciła zdolność kredytową
- Inwestorzy z własną gotówką wolą lokaty w banku
- Deweloperzy mówią o dobrym wrześniu i październiku, a w tym samym czasie apelują o rządową pomoc i nie ma w tym sprzeczności. Przez dwa ostatnie miesiące sprzedaż mieszkań była o wiele lepsza niż w sierpniu, ale trzeba pamiętać, że jeśli coś spadło ze 100 na 50, a potem wzrośnie o 6 proc. to znaczy wzrośnie do 53 i w stosunku do 100 to nadal bardzo mało. Sprzedaż ruszyła, także dlatego, że skończyły się wakacje, natomiast deweloperzy zrobili coś zupełnie innego, czego można się było spodziewać - totalnie wstrzymali nowe inwestycje. W Krakowie, Łodzi czy Poznaniu sprzedało się więcej mieszkań niż nowych trafiło na rynek.
- Do problemów z kosztami budowy i spadkiem popytu na kredyty hipoteczne doszedł kolejny - konkurencja ze strony banków. Klientów kupujących za gotówkę, nie na kredyt, już przed 24.02 było dosyć dużo, ale dziś transakcje gotówkowe mają ponad 95 proc. udziału w rynku. Jednak od chwili gdy pojawiło się atrakcyjne oprocentowanie depozytów na poziomie 7-8 proc. - atrakcyjne nie w porównaniu do inflacji, ale do innych form lokowania pieniędzy - część klientów zdecydowała, że jeszcze poczeka i skorzysta z tych lokat przynajmniej na 3 miesiące. Stopy zwrotu na lokatach zbliżone są dziś do zwrotu z najmu. Z rynku odpłynęli zatem zarówno klienci korzystający z kredytu, jak i ci, którzy płacili gotówką.
- Pojawiające się w mediach społecznościowych porównania rynku nieruchomości w Polsce do np. Hiszpanii, gdzie jest on przewartościowany, nie mają sensu. Podobnie jak pomysły dotyczące pustostanów - w Polsce ich nie ma, pojawiają się wprawdzie w statystykach, ale tak naprawdę to powierzchnie, które nie nadają się do zamieszkania. Spójrzmy na rynek najmu, gdzie mamy horrendalne ceny, a właściciele robią swoiste castingi na najemców - z drugiej strony mamy mieszkania, które się nie sprzedają. To brzmi jak sprzeczność, bo skoro brakuje mieszkań, to powinny się sprzedawać, a skoro się nie sprzedają - to znaczy że ich nie brakuje. Ta sprzeczność jest chwilowa, wynika z załamania na rynku kredytów i oczekiwania na spadek cen, który nie następuje - i nie nastąpi. Oczywiście w pewnym momencie kupujący, którzy czekają na spadek cen, zobaczą że go nie ma i zaczną kupować, podobnie jak wynajmujący, którzy w końcu uzyskają zdolność kredytową, ale wtedy mieszkań będzie już dużo mniej i będą jeszcze droższe - przekonuje Robert Chojnacki.
- Jest mniej klientów każdego rodzaju - ci, którzy kupowali mieszkania jako inwestycję, uciekli w depozyty, ci, którzy chcieli realnie zamieszkać - nie mają zdolności kredytowej. To co jest gotowe, sprzedaje się jednak bardzo dobrze - mieszkania małe, duże czy domy. Mieszkania dopiero w budowie z terminem oddania w latach 2024-25 - sprzedają się bardzo źle, niezależnie od lokalizacji. Ktoś, kto ma pieniądze, chce kupić i już mieszkać, a nie czekać i płacić. Jeśli dziś deweloperzy wstrzymują nowe inwestycje, to znaczy że mieszkań za jakiś czas będzie brakować. Nieliczni deweloperzy, którzy ryzykują i mimo problemów zaczynają dziś budować i nie bardzo idzie im sprzedaż, wtedy odbiją to sobie z nawiązką, mocno podnosząc ceny.
- Dziś rozpoczynanych budów jest o połowę mniej niż pozwoleń. Deweloperzy mają grunty, uzyskują pozwolenia i... odkładają projekty na półkę. Kiedy sytuacja się poprawi, o podaż nowych mieszkań nie trzeba się martwić, ale na realizację budowy trzeba półtora roku. Będą więc oferty z odległym terminem odbioru, mieszkań gotowych - nie będzie wcale. To się odbije na cenach zarówno sprzedaży, jak i najmu.
Rozmawiał Wojciech Szeląg