Kamila Tarnacka, PSEW: Wiatraki na lądzie w 50 proc. powstają dzięki krajowym firmom
Na poluzowanie zasady 10H ograniczającej budowę wiatraków na lądzie czekają nie tylko inwestorzy, ale też społeczności lokalne. Obecne przepisy ograniczają nie tylko przedsiębiorców, ale też mieszkańców, którzy nie mogą stawiać zabudowań mieszkalnych w pobliżu wiatraków nawet gdy tego chcą - mówi w wywiadzie dla Interii Kamila Tarnacka, wiceprezes PSEW.
Monika Borkowska, Interia: Co odpowiedziałaby pani posłowi Januszowi Kowalskiemu na argument, że w wyniku zielonej transformacji Polacy będą musieli płacić za prąd kilka razy więcej?
Kamila Tarnacka, wiceprezes PSEW: - To jeden z mitów, które narastają wokół tego tematu. Zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii w krajowym miksie będzie korzystne dla odbiorcy końcowego. Wiatr na lądzie jest w tej chwili najtańszą technologią wytwarzania energii nie tylko z OZE, jest nawet tańszy niż energia z nowobudowanych elektrowni konwencjonalnych. Koszt jednej megawatogodziny wynosi niecałe 200 zł, tymczasem w przypadku węglówki jest to ponad 350 zł. Różnica jest więc znacząca. Koszty energii z morskich farm wiatrowych początkowo będą trochę wyższe, jak zawsze przy wdrażaniu nowej technologii, ale i tu cena będzie szybko spadała. Obecnie kształtuje się na poziomie ok. 80 euro, jednak McKinsey szacuje, że w okolicach 2035 r. prąd z offshoru może kosztować ok. 40 euro za MWh, podczas gdy średni koszt energii elektrycznej wyniesie wtedy 44 euro za 1 MWh.
- Warto przy okazji podkreślić, że koszt opłaty OZE, która wzrosła w tym roku z 0 do 2,2 zł za MWh, to dla przeciętnego gospodarstwa domowego zaledwie ok. 5 zł rocznie, tymczasem opłata mocowa, z której środki kierowane są na finansowanie elektrowni konwencjonalnych, to ponad 110 zł rocznie (9,19 zł na miesiąc). Nie jest więc prawdą, że to zielona transformacja generuje wyższe koszty. Dopłacamy do energii brudnej.
Jak zmieniała się technologia i cena energii z OZE na przestrzeni ostatnich lat?
- Od 2000 r. cena energii elektrycznej z wiatraków na lądzie spadła z 500 zł do ok. 200 zł za MWh. To efekt postępu technologicznego - rosną moce turbin i średnice ich wirników. Dzisiaj na lądzie stawia się maszyny o mocy jednostkowej 4-5 MW o średnicach wirnika sięgających 162 m, podczas gdy w pod koniec lat 70. wirniki turbin miały średnicę 10 m, a ich moc jednostkowa wynosiła ok. 30 kW. Turbiny nowej generacji wytwarzają 15 razy więcej energii elektrycznej niż typowa turbina w 1990 r. W Polsce ze względu na obowiązującą zasadę minimalnej odległości nadal instaluje się maszyny o mocy 2-3 MW i sprawności sięgającej 40 proc. rocznie, a nie takie produkujące energię ze sprawnością ok. 50 proc.
- Jeśli chodzi o wiatraki na morzu, to tutaj także obserwujemy dynamiczny rozwój technologii i wiążący się z tym spadek cen energii. W ciągu ostatnich lat to spadek rzędu 60 proc. Współczynnik wykorzystania mocy wzrósł na przestrzeni lat z ok. 22 proc. do 40-50 proc. Moc pierwszych turbin morskich zainstalowanych w Danii na początku lat 90. sięgała 450 kW. Teraz mamy turbiny o mocy 8 MW, w najbliższym czasie pojawią się 12 MW, a w przyszłości 14-15 MW. Według producentów, moce docelowo będą sięgały nawet 20 MW. Na polskich wodach Morza Bałtyckiego pierwsze turbiny mogą mieć moc wynoszącą 8-10 MW, lub być może nawet 12 MW, zależnie od wydanych pozwoleń i decyzji środowiskowych. Inwestorzy będą dopasowywać się do postępu technologicznego i wydanych decyzji administracyjnych.
Rząd zapowiada złagodzenie do połowy roku zasady 10H, która praktycznie wstrzymała budowę nowych mocy wiatrowych na lądzie. Te zapowiedzi uspokoiły branżę?
- Martwi nas to, że tak długo czekamy na projekt ustawy. Resort rozwoju zapowiada wprowadzenie zmian w połowie tego roku. Prace trwają, ale projekt nie został jeszcze opublikowany. Czekają na niego nie tylko inwestorzy, ale też samorządy i społeczności lokalne. Zasada 10H działa przecież w obie strony. Ogranicza nie tylko inwestorów, ale też mieszkańców, którzy nie mogą stawiać zabudowań mieszkalnych w pobliżu wiatraków nawet gdy tego chcą. Jest duże napięcie wokół tego tematu. Liczymy na to, że lada moment projekt zostanie upubliczniony i skierowany do konsultacji.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Na ile PSEW szacuje potencjał lądowych mocy wiatrowych w Polsce?
- Według naszych analiz, na terenie kraju łącznie jest miejsce na 22-24 GW. Biorąc pod uwagę, że mocy wybudowanych i tych będących w fazie realizacji mamy już ok. 10 GW, do postawienia jest jeszcze 12-14 GW. To potencjał uwzględniający warunki środowiskowe, wietrzność i dostępność terenu, ale też aspekt ekonomiczny.
Czy 500 metrów minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od zabudowań, zapowiadane przez resort rozwoju, to dobra propozycja?
- Zawsze staliśmy na stanowisku, że odległość powinna być wypadkową badań środowiskowych i warunków lokalizacji konkretnej farmy. Z drugiej strony, jest to także konsensus między potrzebą zabezpieczenia mieszkańców, a racjami wynikającymi z przeciętnej oceny oddziaływania na środowisko. Popieramy więc tę propozycję. Zależy nam na tym, by otworzyć sektor na dalszy rozwój.
Branża stworzyła Kodeks dobrych praktyk dla inwestorów, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom społeczności lokalnych. Jakie są główne założenia dokumentu?
- Pokazujemy w nim, jak realizować projekty wiatrowe, nie naruszając interesów mieszkańców, przy jednoczesnym poszanowaniu środowiska naturalnego. Inwestorzy poza przestrzeganiem regulacji prawnych mają pracować na zaufanie społeczności lokalnych, a drogą do tego ma być dialog. Wskazujemy, że mieszkańcy terenów, na których mają być realizowane inwestycje, muszą być na bieżąco informowani o poszczególnych etapach prac. Zależy nam by angażować ich od najwcześniejszego etapu planowania inwestycji. Farmy mają być tworzone na bazie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, co daje możliwość wypowiedzenia się mieszkańcom w bardzo wczesnej fazie planowania projektu.
Ile czasu trzeba, by zbudować nowe wiatraki na lądzie od chwili poluzowania zasady 10H?
- Całkowicie nowe projekty, realizowane od zera, mają szansę powstać w terminie od 3 do 5 lat. W pierwszej kolejności będą jednak budowane projekty, które mają za sobą procedurę planistyczną, część posiada też decyzje środowiskowe. Wprowadzona w 2016 roku zasada 10H przerwała prace nad tymi inwestycjami. Moc tych projektów szacujemy na 3,5-4 GW. Od momentu wygrania aukcji do wybudowania farmy w tym przypadku potrzeba będzie od roku do dwóch.
Sporo mówi się o angażowaniu krajowych dostawców produktów i usług do projektów związanych z OZE. Polskie firmy są do tego wystarczająco przygotowane?
- Zarówno w przypadku farm na Bałtyku, jak i wiatraków lądowych ten potencjał jest bardzo duży. Udział krajowych dostawców sięga 52 proc. w projektach lądowych i może wzrosnąć nawet do 65 proc. po odblokowaniu barier regulacyjnych. W kraju powstają generatory najnowszej klasy, w tym o mocy 4 MW, produkujemy wieże, mamy jednego z czołowych światowych producentów kabli, wytwarzamy elementy stalowe.
- Z raportu PSEW i PTMEW wynika, że w pierwszej fazie rozwoju morskich farm wiatrowych polskie firmy mogą stanowić do 20-25 proc. całego łańcucha dostaw, a w perspektywie kolejnych 5-7 lat udział ten może wzrosnąć do 45 proc. Około 100 firm już dostarcza usługi i komponenty do farm budowanych poza Polską - trzeba więc podkreślić, że sytuacja wyjściowa jest bardzo dobra.
Wiatr czy słońce to dość kapryśne źródła energii. Co w opinii PSEW mogłoby być w przyszłości stabilizatorem systemu energetycznego?
- Na koniec 2020 r. około 70 proc. energii w kraju wytwarzane było z węgla. Ponad 50 proc. elektrowni węglowych ma być wycofana do 2035 r. Stopniowo ich udział w strukturze wytwarzania będzie spadać. W ich miejsce trzeba będzie wprowadzać inne rozwiązania. Rząd stawia w okresie przejściowym na elektrownie gazowe. W planach od 2033 roku są bloki jądrowe. My uważamy, że można patrzeć również na inne możliwości. Dobrze rokuje zielony wodór, który jest formą magazynowania energii. Wodór to paliwo przyszłości. Prace nad technologią trwają, przebiegają niezwykle szybko i sprawnie. Są już pierwsze projekty z wykorzystaniem zielonego wodoru. Za parę lat będziemy w innym punkcie rozwoju tego rynku. To może być optymalne rozwiązanie. Ale by dojść do tego punktu musimy najpierw zbudować znacznie więcej najtańszych źródeł OZE, by otrzymać nadwyżki taniej i czystej energii do produkcji zielonego wodoru.
Rozmawiała Monika Borkowska