Od babyboomersów do Z-ek, czyli cztery pokolenia w miejscu pracy. Co je różni?
Na rynku pracy, a czasem w jednej firmie, spotykają się dziś cztery pokolenia: do babyboomersów, pokolenia X i Y, dołączyło pokolenie Z. Czy wzmacnia to firmę czy wręcz przeciwnie - wyjaśnia Anna Rogińska, ekspertka Grupy VIPoL.
- Zespoły różnorodne - także pokoleniowo - są najbardziej efektywne
- Młodsi czerpią od starszych doświadczenie, starsi uczą się od młodszych używania technologii
- Pokolenia Y i Z usamodzielniły się później niż X - widać to w pracy
- Osoby z pokolenia X najlepiej nadają się na liderów
- Pokolenia Y i Z nie palą się do zarządzania, wolą rolę ekspertów
- Babyboomersi to ludzie urodzeni do roku 1960, niektórzy z nich doznali życiowych niedogodności, o których dziś nie mamy pojęcia. Cechuje ich bardzo duża lojalność wobec pracodawcy, często pracują całe życie tylko u jednego, szanują też ciężką pracę i uznają ją za sposób osiągnięcia sukcesu. Wiele z tych osób przeszło już na emeryturę, ale musi dorabiać, żeby godnie żyć. Na zajęcie się dziećmi - czyli pokoleniem X - nie bardzo mieli czas.
- To dziś czterdziestoparolatkowie, urodzeni w PRLu, którzy wiedzą czym są puste półki, mają świadomość że nie wszystko można mieć od razu. Pamiętają Pewex i zbieranie pieniędzy na jeansy oraz to, że rzeczy się nie wyrzucało, a naprawiało. To pokolenie, które postanowiło poświęcać swoim dzieciom więcej czasu, co oczywiście się nie udało, bo przyszły zmiany i możliwość robienia kariery. Ale jeśli już czas znaleźli, to wychowywali dzieci bezstresowo.
- W efekcie pokolenie Y to ludzie, którzy oczekują od swoich liderów wsparcia i zrozumienia dla ich życia prywatnego, bywają wręcz roszczeniowi, są za to najlepiej wykształceni w historii, znają po kilka języków, są tolerancyjni, otwarci na świat, nie mają kompleksów.
- Pokolenie Z to dwudziestolatkowie, podobni do Ygreków, ale nie wyobrażają sobie życia w świecie bez technologii. Dziś to oni wywracają rynek pracy do góry nogami, oczekując pracy hybrydowej czy wręcz zdalnej.
- Z badań w firmach technologicznych wynika, że siłą zespołu jest jego różnorodność, także pokoleniowa. Takie firmy są bardziej efektywne. To ciekawe, bo z technologiami kojarzą nam się raczej pokolenia Y i Z. Okazuje się jednak, że starsze pokolenia są potrzebne jako liderzy, odpowiedziani za strategię i eksperci, od których można się uczyć. Ygreki i Zetki są jak najbardziej kreatywni, ale nie zawsze chcą być liderami. Babyboomersi i Iksy szybciej dojrzewali społecznie, otoczenie zmuszało ich by szybciej się usamodzielnić, Ygreki i Zetki - nie, dlatego także w firmach potrzebują wzorca czyli mentora. Z drugiej strony brakuje im pewnej pokory, chcą szybko mieć własne mieszkanie czy wyjechać na wakacje, nie zawsze wiedzą co znaczy z czegoś zrezygnować lub odsunąć to w czasie i na jakiś cel oszczędzać. Mentor musi znaleźć sposób by zmotywować ich do działania, bo sama funkcja tzw. szefa - jako taka - nie budzi już respektu. Musi też dawać przykład jak należy pracować i komunikować się w zespole. Dzisiejsi czterdziestoparolatkowie są mentalnie młodsi niż ich rówieśnicy sprzed lat np. z serialu "Czterdziestolatek". Wtedy kończyło się studia i szło do pracy - dziś towarzyszy temu nieustanna dalsza edukacja, podnoszenie umiejętności i dotyczy to nie tylko podwładnych, ale także ich szefa.
- Na czele zespołu powinny dziś stać osoby z pokolenia X. Babyboomersi jednak często nie radzą sobie z językami obcymi, a zespoły coraz częściej bywają wielonarodowe czy wielokulturowe. Używają technologii, ale nie tak intensywnie jak osoby młodsze. Natomiast Iksy mają wciąż w pamięci czas przemian, nadal uczą się i rozwijają, a poza tym mają ustabilizowaną sytuację życiową np. "odchowane" dzieci i własne mieszkanie. Z kolei pokolenia Y i Z nie palą się do brania odpowiedzialności za zarządzanie, wolą rolę ekspertów - także dlatego że często kontestują sam system korporacyjny, jaki zastały.
Rozmawiał Wojciech Szeląg