Prąd w Polsce nie będzie tanieć. "O cenach nie decyduje rynek, a politycy"
Energia w Polsce nie będzie tanieć, bo monopole z zasady zawyżają ceny, a państwo taki u nas stworzyło i tuczy - ocenia Maciej Bando, były prezes Urzędu Regulacji Energetyki.
- Zniesienie obliga giełdowego to likwidacja transparentności rynku.
- Regulator rynku nie reaguje na oderwanie cen od kosztów produkcji.
- Wypowiadanie umów przez firmy energetyczne to skandal.
- Trwanie przy energetyce węglowej jest groźne dla całej gospodarki.
- Zniesienie tzw. obliga giełdowego czyli obowiązku handlu energią elektryczną przez giełdę energii nie obniży cen energii, a jeśli - to na krótko, po to by państwowe spółki energetyczne, główni gracze na rynku, mogły zademonstrować swoją lojalność wobec polityków. Potrwa to 2-3 miesiące, a potem wszystko wróci do poprzedniej sytuacji - kiedy ceny rosły - i do dyskusji o marżach, jakie narzucają wytwórcy energii.
Obligo polegało na tym, że wytwórcy energii musieli pierwszy obrót nią przeprowadzić za pośrednictwem Towarowej Giełdy Energii. Było zarazem wiele wyłączeń i rzeczywiste obligo wynosiło ok. 40 procent. Z danych publikowanych przez prezesa URE wynika, że ceny ustalane na TGE były ostatnie niższe od tych z kontraktów dwustronnych. Najważniejsza jest transparentność: jeśli pójdziemy na targ, widzimy ile kosztują jabłka i to jest cena jaką płacą wszyscy, którzy stoją w kolejce. Jeżeli jednak sprzedawca jabłek przyjdzie do nas do domu i zaproponuje jakąś cenę, to nie wiemy czy to jest cena wyższa czy niższa od tej na rynku - można zapłacić dużo więcej niż gdybyśmy się na ten rynek wybrali. Takie działanie byłoby nie fair. Zniesienie obliga giełdowego było elementem porozumienia rządu z branżą górniczą, która liczyła na to, że odbiorcy energii nie będą wiedzieli po ile kupowany jest węgiel do polskich elektrowni - mówi Maciej Bando.
- Od 2015 r. w ogóle nie można już mówić o wolnym rynku energii w Polsce. Nastąpiła szybka zmiana struktury właścicielskiej w sektorze elektroenergetyki i dziś wytwarzanie energii elektrycznej "podpięte" jest pod jednego właściciela czyli skarb państwa. Zarządy spółek elektroenergetycznych realizują politykę właściciela, który zapewne ma jakiś wpływ na ceny - nie sądzę by właściciel nie kontrolował cen, które dotyczą każdego obywatela - efekty oglądaliśmy latem, kiedy ceny bardzo szybko rosły przy stałych kosztach wytwarzania. Takie zjawisko jest charakterystyczne dla tuczenia monopolu - dodaje.
- Filozofia działania regulatora zasadza się na trzech podstawowych filarach - najistotniejsze jest promowanie konkurencji. Ostatnie pomysły np. fuzji PGE, Tauronu i Enei uznaję za absurdalne - mogły one zrodzić się tylko w głowie kogoś, kto dąży do opanowania całej gospodarki i do skupienia władzy w jednym ręku i są ewidentnie sprzeczne z promowaniem konkurencji. Pozostałe dwa to dostępność energii po akceptowalnych cenach i neutralizacja wpływu na środowisko. Ten drugi ewidentnie nie "gra", bo monopole mają tendencje do tego by zawyżać ceny - ostrzega b. prezes URE.
- Przesył to jedna spółka, Polskie Sieci Elektroenergetyczne. To PSE zarządza liniami najwyższych napięć. Spółki dystrybucyjne odpowiadają za dostarczanie energii do naszych domów i do firm. Dyrektywa unijna i polskie prawo krajowe wyraźnie nakazuje oddzielić spółki dystrybucyjne od producentów. Spółki dystrybucyjne mają święty obowiązek zapewnić równy dostęp do sieci przesyłowych - tak jak z ruchu na autostradzie nie wolno wykluczyć samochodów konkretnej marki. To prawo takie ograniczenia uniemożliwia. Czym innym jest produkcja i sprzedaż energii. Spółki obrotu nie powinny być zintegrowane ze spółkami produkcyjnymi, a jeśli są - tak jak w Polsce - to podlegają dużym ograniczeniom, które jednak nie są do końca przestrzegane. Koncerny pionowo zintegrowane często naginają tu zapisy ustawowe. Uważam że firmy dystrybucyjne powinny być z nich wyłączone, żeby nie było żadnych wątpliwości że gwarantują one dostęp do sieci dla każdego - tłumaczy Maciej Bando.
- Firmy produkujące energię mogą zajmować się też jej obrotem. Kilka lat temu był taki trend, że spółki produkujące energię zajmowały się również obrotem gazem, nazywało się to dual fuel, często występuje to na Zachodzie i ma swoje ekonomiczne uzasadnienia. Jednak wypowiadanie umów - jak ostatnio robiły to PGE czy Tauron - bo się "nie opłaca", albo jest jakieś "polecenie z góry", jest bardzo naganne. Nie mówimy zresztą tylko o umowach na gaz, z takim wypowiadaniem umów mamy do czynienia także w przypadku energii elektrycznej, kiedy kontrakt został zawarty w zeszłym roku, a dziś jej cena jest zdecydowanie wyższa. Firmy wykorzystują swoją silną pozycję rynkową i wycofują się z takich umów, narażając odbiorców na ponoszenie dodatkowych kosztów związanych z wejściem w tzw. sprzedaż rezerwową - to są skandaliczne zachowania. One nie są niedopuszczalne, ale z punktu widzenia etyki biznesu - nie powinny mieć miejsca. Zawarte kontrakty należy kontynuować, chyba że obie strony dojdą do porozumienia, że należy je aneksować. Silna pozycja państwowych koncernów, wypowiadanie umów i stawianie odbiorców w trudnej sytuacji... - z puntu widzenia etyki biznesu taka sytuacja naganna - mówi Maciej Bando.
- Gdyby to zależało ode mnie nie kontynuowałbym obecnej polityki energetycznej - nie mówię o dokumencie, bo ten jest historyczny i nadaje się do wyrzucenia , a o rzeczywistym zarządzaniu energetyką. Im dłużej w naszym gniazdku największy udział ma energia najdroższa czyli produkowana z węgla, tym dłużej nie ma szansy by ceny energii spadły. Obniży ją duża liczba źródeł taniej energii - choć one same są drogie w budowie - odnawialnej i atomowej. Odejście od paliw kopalnych jest naszym obowiązkiem. Polski przemysł spotka się wkrótce z barierą sprzedaży swoich produktów np. producenci części samochodowych - które w większości eksportujemy - będą coraz częściej pytani przez ich odbiorców o ślad węglowy i nie będą się mieli czym pochwalić. Warto jednak dodać, że cena energii elektrycznej w Polsce - właśnie przez to że produkowana jest z węgla - jest w ostatnich miesiącach jedną z najniższych w Europie, bo zachodnia część kontynentu dużą część produkcji opiera o gaz, co stało się szalenie drogie. Trzeba to wykorzystać do wprowadzenia rozsądnej polityki energetycznej, bo bez tego będziemy mieli światło w domach, ale nie będziemy mieli pracy, gdy nasze zakłady pracy będą musiały się zamknąć - podsumowuje.
Rozmawiał Wojciech Szeląg