"Śpiewać każdy może", ale nie każdy może na tym zarabiać
Zupełnie zmienia się nasz sposób korzystania z muzyki. Nagrać piosenkę i umieścić ją w sieci może każdy, ale i tak o tym "czego się słucha" - a zatem także o dochodach artystów - decyduje oligopol wielkich wytwórni fonograficznych - ocenia medioznawczyni Katarzyna Korzeniewska.
- Sprzedaż płyt CD to już mniej niż 20 proc. rynku muzycznego
- 1 proc. artystów odpowiada za 90 proc. odtworzeń muzyki na świecie
- Połowa artystów muzycznych w sieci nie ma nawet 100 odtworzeń
- 40 lat po debiucie płyty CD muzykę coraz rzadziej kupujemy na fizycznych nośnikach. Dziś sprzedaż płyt CD to niespełna 20 proc. rynku, zdominowały go kanały cyfrowe. Serwisy streamingowe to podstawowy sposób konsumpcji muzyki i główne źródło przychodów branży. Nie zmienił tego renesans płyt winylowych, choć pokazuje on, że dla wielu odbiorców ważna jest nie tylko muzyka, ale i jej nośnik, jako rzecz materialna. Dodajmy jednak że samo odtworzenie płyty CD np. w samochodzie staje się coraz bardziej utrudnione - mówi Katarzyna Korzeniewska.
- Internet sprawił że w przeszłość odchodzi samo pojęcie albumu muzycznego. Dziś albumów muzycznych słucha tylko 9 proc. odbiorców, a z nich tylko co trzeci słucha zawartych na nim utworów w oryginalnej kolejności. Coraz częstsze jest odtworzenie tylko kilkunastosekundowego fragmentu utworu w mediach społecznościowych czy w aplikacji. Standardem pozostaje utwór trwający ok. 3 min., bo tego oczekują stacje radiowe, ale fragmentaryzacja muzyki, jako trend, narasta - zauważa.
- Koncepcja "długiego ogona", która mówi, że każdy może stworzyć utwór, wypromować go bez wsparcia wytwórni i funkcjonować na rynku, zupełnie się nie sprawdziła. Co roku do obiegu trafia ponad 1,5 mln utworów, ale niezależnie od nośnika o tym "czego się słucha" decyduje zwykle oligopol trzech największych wytwórni. To one promują coś, co nie jest już tylko muzyką, a "produktem muzycznym" np. product placement w klipach, tworzenie wizerunku artystów w social mediach czy koncerty w ramach gier komputerowych. W efekcie za 90 proc. muzyki słuchanej na świecie odpowiada raptem 1 proc. artystów, a połowa muzyków w sieci nie ma nawet 100 odtworzeń. Tymczasem zwrot nakładów na nagranie i wypromowanie artysty wymaga by utwór odsłuchano nawet miliony razy - wyjaśni Katarzyna Korzeniewska.
- Piractwo fonograficzne nadal istnieje, ale jego skala jest zdecydowanie mniejsza niż na przełomie XX/XXI wieku. Straciło ono rację bytu, gdy muzyka stała się tak szeroko dostępna za pośrednictwem serwisów streamingowych, w dodatku za niewielką opłatą - dodaje.
- Koncerty były zawsze ważnym kanałem sprzedaży muzyki i związanych z nią emocji, kilka lat temu ich rola nawet wzrosła, gdy platformy streamingowe dopiero pracowały nad sposobem rozliczania się z artystami. Dziś przychody z koncertów wkomponowane są w umowy z artystami tak jak inne pola eksploatacji ich twórczości. Dynamiczny rozwój tego segmentu rynku zahamowała pandemia, ale widzimy że już się on odbudowuje - mówi Interii Biznes Katarzyna Korzeniewska.
- Prawdziwy fan muzyki zawsze będzie cenił materialny ślad kontaktu z artystą, bo postrzega go jako formę lojalności wobec twórcy. Płyta CD pozostanie z nami, także dlatego że oferuje wyższą jakość dźwięku, ale jej znaczenie będzie nadal maleć, bo zmienia się nasze postrzeganie muzyki i sposoby korzystania z niej. Ale sama potrzeba by muzyka była wokół nas jest niezmienna - podsumowuje.
Rozmawiał Wojciech Szeląg