Pracownicze Plany Kapitałowe zastąpią OFE?

Marczuk: Zarabiający niewiele są największymi beneficjentami Pracowniczych Planów Kapitałowych

Osoby zarabiające minimalną pensję wpłacą do Pracowniczych Planów Kapitałowych 13 zł miesięcznie. W zamian otrzymują od pracodawcy i państwa ekstra 59 zł - powiedział PAP wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju Bartosz Marczuk. Dodał, że zarabiający niewiele są największymi beneficjentami programu.

To efekt przepisów, które uprawniają osoby zarabiające do wysokości 120 proc. płacy minimalnej do wpłaty 0,5 proc. (normalna składka to 2 proc.) wynagrodzenia do Pracowniczych Planów Kapitałowych. Nie oznacza to jednak, że ich firma i państwo też proporcjonalnie obniżą swój wkład. Pracodawca wpłaci co najmniej 1,5 proc. ich pensji miesięcznie, a państwo dołoży 20 zł.

W przypadku osoby zarabiającej w 2020 roku minimalną pensję, tj. 2600 zł to oznacza, że wpłaci ona do PPK 13 zł miesięcznie. Do tego - jak wynika z wyliczeń PFR - pracodawca dołoży 39 zł (1,5 proc. płacy brutto), natomiast w ramach dopłaty z budżetu państwa wpłynie jeszcze 20 zł. "To oznacza, że 82 proc. kwoty, która wpłynie na PPK najmniej zarabiających pracowników, będzie ekstra bonusem" - zaznaczył Marczuk.

Reklama

Wskazał, że obniżona do 0,5 proc. składka dotyczy wszystkich osób, które zarabiają do 120 proc. pensji minimalnej, czyli na warunki roku 2020 kwoty 3120 zł. "W takim przypadku wpłata pracownika wyniesie 15,6 zł, dopłata pracodawcy to 46,8 zł, a od państwa 20 zł" - wyliczył wiceprezes.

Zaznaczył, że w miarę jak pensja minimalna będzie się zwiększać rosnąć też będą zyski osób zarabiających w tych granicach i oszczędzających w PPK. I tak, jeżeli w 2024 roku, najniższe wynagrodzenie zostanie zwiększone do 4000 zł, to wpłata pracownika od tej kwoty wyniesie 20 zł miesięcznie, ale pracodawcy już 60 zł, a z budżetu - 20 zł. W sumie więc miesięczne oszczędności w PPK powinny wynieść 100 zł. Zaledwie 20 zł z tej kwoty będzie pochodzić z wpłat pracownika.

Wiceprezes powiedział, że składki w przypadku najmniej zarabiających są niskie, ale dopłaty wysokie i to właśnie oni "będą największymi beneficjentami PPK, biorąc pod uwagę sumę tego, co wpłacają i tego, co będą mieli na koncie". Liczba osób objętych takim rozwiązaniem może sięgnąć - zdaniem Marczuka - nawet 2,5 mln.

Wiceprezes podkreślił, że dzięki temu mechanizmowi, "mniej zamożni nie powinny odczuć w budżecie domowym uszczerbku z tytułu uruchomienia programu PPK, ale za to odczują wyraźnie efekty oszczędzania". Wskazał też, że oszczędności te będą istotnym uzupełnieniem ich emerytur z ZUS.

Z danych PFR wynika, że do 27 września umowy o zarządzanie PPK podpisało blisko 1400 firm. Ostateczny termin na ich zawarcie to 25 października. Umowy o prowadzenie, w których będą już dane uczestników PPK, trzeba podpisać do 12 listopada.

PPK to dobrowolny i powszechny system długoterminowego oszczędzania, który ma być tworzony wspólnie przez pracowników, pracodawców oraz państwo. Od 1 lipca tego roku jako pierwsi do systemu wchodzą największe przedsiębiorstwa zatrudniające co najmniej 250 osób. Potem, co pół roku - do stycznia 2021 r. - system będzie wprowadzany w coraz mniejszych firmach. Polski Fundusz Rozwoju, który jest odpowiedzialny za uruchomienie i wdrożenie PPK zakłada, że systemem docelowo zostanie objętych nawet 7-8 mln osób.

Do PPK zostaną automatycznie zapisani pracownicy w wieku od 18 do 55 lat. Pozostali, którzy przekroczyli 55. rok życia, mogą przystąpić do PPK na własny wniosek. Wszyscy mają prawo w dowolnym momencie zrezygnować z udziału w PPK, a także w dowolnym momencie do nich przystąpić.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: emeryci | PPK
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »