"Lokalna półka" budzi obawy Polskiej Izby Handlu. "Nie można narzucać sztywnych ram"
Polska Izba Handlu protestuje przeciwko pomysłowi "lokalnej półki" w sklepach. Argumentuje, że nie jest on zgodny z unijną zasadą wolnego przepływu towarów i narusza łańcuchy dostaw. Poselski projekt ustawy o sprzedaży detalicznej produktów lokalnych wpłynął do Sejmu w styczniu, a na początku maja został skierowany do komisji parlamentarnych. Wkrótce ma być procedowany.
Projekt zakłada, że właściciel sklepu, bez względu na jego wielkość, będzie zobowiązany do sprzedaży produktów lokalnych, m.in. owoców, warzyw, mięsa, mleka czy pieczywa. Produkty te mają stanowić w ciągu roku nie mniej niż 2/3 danej kategorii. W pierwszej kolejności mają one pochodzić z powiatu i powiatów przyległych, w drugiej - z województwa i województw do niego przyległych, a w trzeciej - z województw przyległych do województw przyległych.
Autorzy projektu uzasadniają, że jego celem "jest zapewnienie konsumentom dostępu do lokalnych produktów wiadomego pochodzenia poprzez umieszczanie na nich grafiki przedstawiającej flagę Rzeczpospolitej Polskiej, a producentom rolnym zapewnienie większego bezpośredniego udziału w sprzedaży detalicznej ich lokalnych produktów w jednostkach handlu".
W opinii największego reprezentanta handlu detalicznego - Polskiej Izby Handlu, która skupia ponad 30 tysięcy sklepów, hurtowni spożywczych i drogeryjnych, a także firmy usługowe - odgórna regulacja sprzedaży produktów lokalnych w określonej ilości wiąże się z zagrożeniami dla polskich przedsiębiorców MŚP. Jednym z nich jest tworzenie sztucznych progów. "Nie można narzucać na zróżnicowany rynek handlu sztywnych ram w zakresie wymaganych rodzajów produktów trafiających na półki" - uzasadnia w wydanym komunikacie izba.
Kolejnym wymienianym przez Polską Izbę Handlu argumentem jest naruszenie łańcuchów dostaw. "Nawet sklepy prowadzone przez mniejszych przedsiębiorców są zaopatrywane przez centra dystrybucyjne obejmujące swoim zasięgiem po kilka województw. Zindywidualizowanie oferty na poziomie powiatu jest zadaniem logistycznie niewykonalnym" - zapewniają autorzy komunikatu. Zwracają uwagę, że nie wszędzie działają producenci wszystkich wymienionych w projekcie kategorii. "Rynek produkcji żywności jest silnie skoncentrowany" - zapewniają.
Handlowcy wyrażają też wątpliwości, czy program lokalnej półki jest zgodny z zasadami wolnego przepływu towarów w Unii Europejskiej. Przypominają, że podobny program kilka lat temu funkcjonował w Rumunii, gdzie sieci handlowe zobowiązano do stosowania tzw. krótkiego łańcucha dystrybucji. Regulacje te zostały uznane przez Komisję Europejską za naruszające zasady wolnej konkurencji i swobodnego przepływu towarów. W 2020 r., po zakończeniu postępowania naruszeniowego KE, Rumunia zrezygnowała z przepisów.
Izba stoi na stanowisku, że warto popierać produkty pochodzenia lokalnego. - Samą ideę zwiększenia liczby lokalnych produktów na sklepowych półkach oceniamy pozytywnie. Pamiętajmy jednak, że handlowcy już teraz chętnie współpracują z lokalnymi dostawcami, wprowadzając rodzime produkty do swojej oferty. Odpowiadają w ten sposób na potrzeby konsumentów, którzy często sięgają po artykuły pochodzące z lokalnych źródeł, ponieważ wysoko oceniają ich jakość - zapewnia Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu.