Polski kłopot z ukraińską konkurencją rolną. Będą dopłaty dla rolników?
Korytarze solidarności, służące do transportu ukraińskich płodów rolnych do Europy, a stamtąd do innych krajów, miały być pomocą dla tego kraju. Tymczasem część zboża i owoców pozostaje w krajach sąsiadujących z Ukrainą, a ich rolnicy skarżą się na konkurencję ze strony ukraińskiego zboża i jabłek. Polska zabiega o unijne wsparcie dla rolników, którzy - z uwagi chociażby na zapełnione magazyny - mają problemy ze sprzedażą swoich produktów. Zarazem chodzi o nieprzywracanie barier handlowych zawieszonych w zeszłym roku.
Między Unią Europejską i Ukrainą obowiązuje już od 2016 roku umowa o wolnym handlu i inwestycjach (DCFTA), która jednak nie usunęła wszystkich ceł i ograniczeń ilościowych we wzajemnej wymianie handlowej. Dopiero w zeszłym roku UE doraźnie zawiesiła niemal wszystkie z tych ograniczeń, by - jeszcze mocniej otwierając się na eksport z Ukrainy - gospodarczo pomóc sąsiadowi broniącemu się przed rosyjską napaścią. Tak radykalna liberalizacja handlu bardzo poważnie zwiększyła import towarów rolno-spożywczych, zwłaszcza zboża z Ukrainy do UE.
- Przedstawiłem problemy, jakie napotykają rolnicy z państw sąsiadujących z Ukrainą. Zboże z Ukrainy, które zgodnie z zamierzeniem miało trafiać do Europy Zachodniej czy do Afryki, częściowo zostaje w krajach sąsiadujących. Rolnicy z tych krajów nie mogli sprzedać swego zboża ze względu na zapełnione magazyny - tłumaczył w poniedziałek minister rolnictwa Henryk Kowalczyk po obradach Rady UE w Brukseli.
Polska wraz Bułgarią, Czechami, Rumunią, Słowacją i Węgrami wystosowała apel o wspólne działania pomocowe UE. - Obecnie coraz więcej sygnałów wskazuje, że wzrost dostaw produktów na rynki UE, jeśli nie zostanie ograniczony, może spowodować poważne trudności dla producentów unijnych w sektorze rolnym. Taka sytuacja wymaga pilnej reakcji, bo producenci unijni zostali już dotknięci skutkami wojny w Ukrainie poprzez m.in. rosnące koszty produkcji spowodowane wyższymi cenami paliw, energii i nawozów - wskazują wspólnie ministrowie tych sześciu krajów.
Zawieszenie ceł obowiązuje do czerwca tego roku, ale Unia na szczycie UE-Ukraina w najbliższych piątek (3.02.23) w Kijowie zamierza zadeklarować gotowość do przedłużenia tych wyjątkowych zasad wolnego handlu. Przedstawiciele niektórych branż gospodarczych zachęcają w Brukseli do wprowadzenia "bezpieczników" na wypadek szczególnie dużych zakłóceń wskutek nielimitowanego importu z Ukrainy. Jednak nie zanosi się, by rządy państw Unii ze względów politycznych były teraz gotowe do jakiegokolwiek przywrócenia barier handlowych sprzed roku. Również w przypadku rolnictwa chodzi o m.in. finansowe wsparcie dla rolników unijnych, a nie o limitowanie importu z Ukrainy.
Jednym z głównych pomysłów jest sięgnięcie po "rezerwę kryzysową" (maksymalnie 500 mln euro) w unijnej polityce rolnej, którą dysponuje Bruksela. - Do tego potrzebna jest jednomyślność krajów Unii, której jeszcze nie ma. Ale będziemy nad tym pracować wspólnie z komisarzem ds. rolnictwa Januszem Wojciechowskim - powiedział Kowalczyk. Z nieoficjalnych informacji wynika, że w tej sprawie nie ma twardego sprzeciwu któregoś z państw Unii, lecz m.in. Hiszpanie, Włosi, Francuzi przekonują, że oparta na rekompensatach pomoc powinna być skierowana do rolników z całej Unii, nie tylko z Europy Środkowo-Wschodniej.
Uruchomienie rezerwy kryzysowej jednocześnie pozwoliłoby na pomaganie rolnikom z budżetów krajowych (taka forma dotacynej pomocy dla działalności gospodarczej jest regulowana przez UE), co w tym przypadku mogłoby być nawet źródłem hojniejszym od wspólnej kasy UE. - Najbardziej chodzi nam teraz o uruchomienie tego mechanizmu z formułą uzgodnioną z Komisją i dotycząca także ewentualnej pomocy z budżetu krajowego - wyjaśniał Kowalczyk.
Ponadto ministrowie sześciu krajów Unii, w tym Polski, apelują o uszczelnienie "korytarzy solidarnościowych", czyli tras eksportu rolnego z Ukrainy, które Unia zaczęła tworzyć - m.in. inwestując w infrastrukturę przeładunkową - jako lądową alternatywę do zagrożonego przez Rosjan eksportu przez Morze Czarne. W ich "uszczelnianiu" miałoby chodzić o wsparcie wywozu produktów rolnych do zachodniej części Europy bądź poza Unię, choć obecnie najprostsza i bardziej opłacalna dla Ukraińców bywa często sprzedaż np. zboża po prostu w Polsce oraz w innych krajach wschodniej części Unii.
W okresie od stycznia do listopada 2022 roku import kukurydzy z Ukrainy do graniczących z nią państw członkowskich UE wzrósł - jak w swym piśmie wskazuje Polska i pięć innych krajów regionu - "drastycznie w stosunku do lat poprzednich - z kilku tysięcy ton do kilku milionów ton". Przykładowo, import do Polski wyniósł 1 637,6 tys. ton (w okresie od stycznia do listopada 2021 roku to było 6 tys. ton), import na Węgry - ponad 900 tys. ton (5 tys. ton w 2021 roku), do Słowacji - 250 tys. ton (zero ton w okresie styczeń-listopad 2021 roku), do Bułgarii - 16 742 ton wobec 361 ton w 2021 roku.
Ponadto władze Polski chcą wprowadzenia dolnego pułapu ceny jabłek. Podkreślają trudną sytuację sadowników wskutek rosyjskiego i białoruskiego embarga na import z UE. - Uważamy, że już trudna sytuacja polskich producentów jabłek nie powinna ulec dalszemu pogorszeniu przez rosnący import po niskich cenach z Ukrainy, któremu może zapobiec mechanizm (minimalnej) ceny wejścia na rynek UE - przekonują polskie władze.
Tomasz Bielecki, Redakcja Polska Deutsche Welle
Biznes INTERIA na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Zobacz również: