Będzie mechanizm ratowania strefy euro!

Stały europejski mechanizm stabilizacyjny dla ratowania strefy euro będzie opiewał na 500 mld euro - ogłosił wczoraj szef eurogrupy Jean-Claude Juncker po spotkaniu ministrów finansów krajów wspólnej waluty i innych zainteresowanych krajów, w tym Polski.

- Zgodziliśmy się już co do wielkości zdolności pożyczkowych mechanizmu. Zgodziliśmy się, że będzie ona wynosić 500 mld euro, co będzie poddane regularnej rewizji co dwa lata - powiedział Juncker.

Od 2013 roku

Oznacza to, że środki dostępne w ramach mechanizmu, który ma zacząć działać od 2013 roku, będą dwa razy większe niż w ramach istniejącego tymczasowego funduszu. Wynosi on 440 mld euro, ale jego zdolności pożyczkowe już tylko 250 mld euro - reszta jest bowiem potrzebna jako gwarancje, że unijne pożyczki dostaną na rynkach finansowych najwyższą ocenę AAA, co wiąże się z korzystnymi warunkami kredytów.

Reklama

Decyzje w marcu

Ministrowie finansów chcą zresztą podnieść te zdolności pożyczkowe obecnego funduszu do 440 mld euro - by uspokoić rynki finansowe i zwiększyć gotowość do wsparcia kolejnych, po Grecji i Irlandii, krajów, jak np. Portugalia czy Hiszpania.

Decyzja ma zapaść na szczycie UE w marcu. Obserwatorzy spekulują, że Niemcy - jako największa gospodarka strefy euro, ponosząca największy ciężar ratowania krajów w potrzebie - zgodzą się na to, o ile przeforsują swoje warunki surowej dyscypliny i większej konwergencji gospodarczej w strefie euro.

W poniedziałkowym spotkaniu wziął udział minister finansów Jacek Rostowski. Polska zgłosiła bowiem chęć uczestniczenia w pracach nad mechanizmem, choć nie oznacza to jeszcze polskiego udziału finansowego.

Polska ma obawy

Gotowość Polski wynika z obaw o podział Europy na dwie prędkości: strefę euro i resztę UE, czemu polski rząd od miesięcy stara się zapobiec w pracach nad wzmocnieniem zarządzania gospodarczego i dyscypliny finansowej po kryzysie. Obawy potwierdziły się wraz z ogłoszeniem francusko-niemieckich propozycji paktu dla konkurencyjności, w ramach którego strefa euro ma się bardziej integrować, zacieśniając koordynację polityk gospodarczych.

Ministrowie muszą jeszcze w szczegółach rozstrzygnąć udział sektora prywatnego, czyli banków i funduszy inwestycyjnych, w ponoszeniu konsekwencji restrukturyzacji długu ratowanego kraju. W obecnym mechanizmie, utworzonym w maju po kryzysie w Grecji, koszty ratowania ponoszą jedynie kraje, udzielając dwustronnych pożyczek. Ten mechanizm przyjęto jednak tylko na trzy lata, stąd potrzeba trwałego rozwiązania.

O powstaniu stałego mechanizmu zdecydowali przywódcy na szczycie 16-17 grudnia w Brukseli. - Państwa członkowskie, w których obowiązuje waluta inna niż euro, będą zaangażowane w te prace, jeśli wyrażą takie życzenie. Mogą one podjąć na zasadzie ad hoc decyzję o uczestniczeniu w działaniach prowadzonych w ramach mechanizmu - brzmiały przyjęte wnioski końcowe szczytu.

Nowy mechanizm musi mieć umocowanie w traktacie, stąd potrzeba zmiany Traktatu z Lizbony (na grudniowym szczycie już uzgodniono konkretny zapis). Chodzi o to, by oddalić obecne ryzyko zakwestionowania pomocy dla Grecji czy Irlandii przez niemiecki sąd konstytucyjny.

Komisja Europejska zgodziła się we wtorek na uproszczoną zmianę Traktatu UE, tak by kraje strefy euro mogły utworzyć stały mechanizm antykryzysowy. Europosłowie też się zgadzają, ale boją się podziałów w UE oraz tego, że Unia zmienia się w projekt międzyrządowy.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »