Bitcoin coraz bliżej prestiżowego pułapu. Trump nadzieją inwestorów

Bitcoin efektownie poprawił cenowy rekord wszech czasów, ale ma problem z osiągnięciem prestiżowego pułapu 100 tysięcy dolarów. Pierwsza kryptowaluta świata korzysta z poparcia, jakiego udziela jej Donald Trump. Trwająca od dwóch lat hossa podniosła cenę bitcoina o ponad 500 proc.

  • Prezydentura Trumpa może być "kołem zamachowym" rynku walut wirtualnych. Nowy lokator Białego Domu zapowiedział, że chce uczynić USA kryptowalutowym supermocarstwem. W ciągu zaledwie 18 dni od chwili ogłoszenia wstępnych wyników wyborów prezydenckich bitcoin podrożał o 50 proc.
  • Kolejne wybory w Stanach Zjednoczonych zawsze bardzo sprzyjały bitcoinowi. Jego notowania zwyżkowały przez cały pierwszy rok powyborczy, bez względu na to, czy prezydentem był demokrata, czy republikanin
  • W sukces bitcoina podczas drugiej kadencji Donalda Trumpa wierzy wielki zwolennik kryptowalut Michael Saylor, prezes MicroStrategy. Ostatnio jego firma wydała 5,4 miliarda dolarów na zakup 55 500 bitcoinów

Reklama

Najwyższy w historii kurs bitcoina - 99 617 dolarów - został zanotowany pod koniec zeszłego tygodnia. Jednak zaraz potem przymiarki do pokonania granicy 100 tysięcy dolarów zakończyły się fiaskiem i doprowadziły do korekty cenowej. Wartość tokena szybko spadła do około 91 tysięcy dolarów.

Nieudana próba złamania bariery psychologicznej spowodowała, że bitcoinowe fundusze ETF w krytycznym dniu (poniedziałek 25 listopada) zanotowały odpływ kapitałów w kwocie blisko 438 milionów dolarów, co może wskazywać na nerwową realizację zysków przez inwestorów długoterminowych. Trzeba jednak pamiętać, że zaangażowanie amerykańskich funduszy ETF w bitcoiny wzrosło lawinowo po wyborach prezydenckich w tym kraju. W ciągu kilku tygodni napływ pieniędzy podliczono na 7 miliardów dolarów. Po takim skoku w górę, korekcyjny ruch w dół jest całkowicie naturalny.

Dwuletnia hossa

W ciągu zaledwie 18 dni od chwili ogłoszenia wstępnych wyników wyborów prezydenckich w USA bitcoin podrożał o 32 tysiące dolarów, czyli o około 50 proc. Licząc zaś od dołków z 6 września, kiedy to za jedną "monetę" trzeba było zapłacić niecałe 53 tysięcy dolarów, kurs wzrósł o 47 tysięcy, czyli o 90 proc. Natomiast od początku aktualnej hossy, czyli od minimów z listopada 2022 roku, kiedy to bitcoin kosztował zaledwie 15 479 dolarów, jego wartość wzrosła aż o 555 proc.

Na tym etapie nie można jednoznacznie stwierdzić, czy trwająca od dwóch lat hossa dobiegła końca, a obserwowany w tych dniach spadek ceny jest początkiem "kryptowalutowej zimy". Analitycy techniczni ostrzegają jednak, że po tym, jak rynek cofnął się poniżej wsparć w rejonie 92 500 dolarów, kolejne lokują się w przedziale 87-88 tysięcy, a następne dopiero na poziomie 74-75 tysięcy dolarów.

Nie brak analityków, którzy przewidują, że mimo chwilowego zastoju, rynek kryptowalut pozostanie atrakcyjny dla inwestorów. Inicjatywy regulacyjne w Stanach Zjednoczonych oraz globalne zainteresowanie "coinami" mogą przyczynić się do dalszych długoterminowych wzrostów. "Ostatni spadek ceny bitcoina to zrozumiała korekta po dynamicznych wzrostach. Rynki, nawet kryptowalutowe, nie poruszają się po liniach prostych w nieskończoność" - napisał Tony Sycamore z IG Australia.

Niektórzy komentatorzy są zdania, że najnowsze spadki notowań tokena trzeba łączyć z bieżącymi posunięciami prezydenta-elekta Donalda Trumpa. Zapowiadanie przez niego podwyżek ceł na towary z Chin, Kanady i Meksyku doprowadziło do spadków na globalnych giełdach i wzrostu wartości dolara, co z kolei zniechęciło inwestorów do bardziej ryzykownych aktywów, takich jak kryptowaluty.

Trump nadzieją inwestorów

Na dłuższą metę prezydentura Donalda Trumpa może być jednak "kołem zamachowym" rynku walut wirtualnych. Nowy lokator Białego Domu zapowiedział, że chce uczynić USA globalnym liderem w dziedzinie kryptowalut i bitcoinowym supermocarstwem. Ma zamiar rozluźnić przepisy regulujące ten rynek.

W planach Trumpa jest integracja bitcoina z systemem finansowym kraju, a kluczową rolę w tych działaniach ma odgrywać ustawa Bitcoin Act zaproponowana przez senator Cynthię Lummis. Wynika z niej, że bitcoin może stać się narodową rezerwą finansową, a w dodatku Stany Zjednoczone mogłyby wymienić część swoich rezerw złota na kryptowaluty.

Kampanijne obietnice kandydata Republikanów w wielkim stopniu przyczyniły się do listopadowej hossy bitcoina. Rynek doszedł do stanu euforii na fali oczekiwań, co do regulacyjnego wsparcia dla sektora przez nową administrację waszyngtońską. W dodatku, wiara inwestorów była oparta na wielkich pieniądzach. Przedsiębiorcy specjalizujący się w kryptowalutach odpowiadają bowiem za blisko połowę korporacyjnych danin, które zasiliły kampanię kandydatów (głównie Trumpa) w wyborach w 2024 roku.

W rezultacie, cała branża technologiczna jest teraz jednym z najważniejszych biznesowych sponsorów politycznych w Ameryce. "Kolosalne daniny i ambicje polityczne sektora zaawansowanych technologii i krytpowalut sprawiają, że Biały Dom staje się jego zakładnikiem" - napisano w magazynie "Fortune".

Wojna z biurokracją

Wielką obietnicą Donalda Trumpa było usunięcie ze stanowiska "już w pierwszym dniu" Garego Genslera, przewodniczącego amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC). Groźba podziałała. Gensler oznajmił, że zrezygnuje z szefowania SEC 20 stycznia, czyli w dniu inauguracji nowego prezydenta. Ustępujący urzędnik naraził się sektorowi kryptowalut, ponieważ zabiegał o jego uregulowanie. SEC podtrzymuje jednak stanowisko, że bez poważnego nadzoru nad aktywami cyfrowymi machinacje nieuczciwych firm mogą doprowadzić do powstania rynkowej bańki spekulacyjnej i kryzysu takiego, jak załamanie finansowe w 2008 roku.

Kryptowalutowi optymiści powołują się dziś nie tylko na rozluźnienie przepisów zapowiadane przez Donlada Trumpa. Odwołują się także do analogii historycznych. Kolejne wybory prezydenckie w USA zawsze bardzo sprzyjały bitcoinowi. Notowania tokena zwyżkowały przez cały pierwszy rok powyborczy, bez względu na to, czy prezydentem był demokrata, czy republikanin.

W ciągu 12 miesięcy po wyborach prezydenckich, w których zwyciężył Barack Obama (między listopadem 2012, a listopadem 2013 roku), bitcoin wzrósł o ponad 10 700 proc. W rok po wyborach z 2016 roku, które wygrał Donald Trump, "moneta" podrożała o 2 700 proc. Po wyborach z 2020 roku, kiedy urząd objął Joe Biden, bitcoin zyskał na wartości 420 proc.

MicroStrategy daje przykład

Z pewnością w sukces bitcoina podczas drugiej kadencji Donalda Trumpa wierzy wielki zwolennik kryptowalut Michael Saylor, prezes MicroStrategy. Ostatnio ta właśnie firma wydała 5,4 miliarda dolarów na zakup 55 500 bitcoinów, płacąc średnio 97 862 dolary za sztukę. MicroStrategy jest jednym z największych korporacyjnych posiadaczy pierwszej kryptowaluty świata. W portfelu ma 386 700 bitcoinów o wartości około 36,8 miliarda dolarów.

Całkowite wydatki spółki Michaela Saylora na bitcoiny wyniosły dotąd 21,9 miliarda dolarów, co oznacza, że średni koszt zakupu jednej "monety" to 56 761 dolarów - znacznie poniżej aktualnej wyceny rynkowej. MicroStrategy konsekwentnie zwiększa zaangażowanie w bitcoiny, planując pozyskanie kapitału o wartości 42 miliardów dolarów w ciągu najbliższych trzech lat. Środki te mają zostać przeznaczone na dalsze zakupy kryptowalut.

Ostatnio kapitalizacja rynkowa spółki na krótko przekroczyła 100 miliardów dolarów, co umieściło ją w gronie 100 największych amerykańskich przedsiębiorstw publicznych. Od początku roku cena akcji firmy wzrosła o 500 proc., podczas gdy bitcoin zyskał w tym samym czasie 120 proc., a indeks S&P500 wzrósł o 25 proc. Mark Palmer, analityk Benchmark, dostrzega w strategii MicroStrategy potencjał, który - jak twierdzi - jest niedoceniany przez rynek. Z tego powodu Palmer w swojej najnowszej rekomendacji podniósł cenę docelową akcji spółki o 63 proc.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kryptowaluta | rynek kryptowalut | bitcoin | Donald Trump
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »