Czy demokracja totalna zawłaszczy złotego?
W czasach, których młodsze pokolenie klasy biznesowej już nie pamięta, krążył dowcip - czym demokracja różni się od demokracji socjalistycznej. Otóż dokładnie tym, czym krzesło od krzesła elektrycznego. Wydawało się, że dekada przemian ustrojowych w Polsce raz na zawsze skreśliła wszelkie rozwinięcia terminu demokracja. Ale nie, oto na naszych oczach powstają zręby demokracji totalnej - całościowej, powszechnej i przenikającej aż do szpiku państwa.
Wyborczy werdykt społeczeństwa - a dokładniej tej mniejszości, która pofatygowała się 23 września do urn - bez jakichkolwiek wątpliwości rozstrzygnął, kto ma w Polsce sprawować władzę ustawodawczą i wykonawczą przez cztery lata. Czy jednak wyborcom na pewno chodziło o przejęcie przez tę władzę całkowitej kontroli nad wszystkimi dziedzinami życia państwowego? Sformułowanie takiego pytania oczywiście wiąże się z pomysłami zmiany statusu prawnego Narodowego Banku Polskiego, a w szczególności Rady Polityki Pieniężnej.
Właściwie od samego expose, rząd Leszka Millera trzyma się następującej generalnej linii - wdrażamy światły program naprawy państwa i na wielu kierunkowych odcinkach już nastąpiłaby odczuwalna, systematyczna poprawa - gdyby nie ci sabotażyści z RPP. Rządowe koncepcje ożywienia gospodarczego pozostają na razie całkowitą abstrakcją, natomiast stopy procentowe są konkretem i łatwym propagandowym żerem. Premier wręcz zalecił RPP, o ile powinna je przyciąć - o 3 pkt. procentowe do końca roku, a od stycznia jeszcze trochę. Oczywiście dyrektywa miała grzeczną formę - po prostu takie cięcie byłoby "dobrze widziane" i "oczekiwane". RPP wykonała ją tylko w 50 procentach - zeszła w listopadzie o 1,5 pkt. i uznała, że na rok 2001 wystarczy.
Przygotowująca ustawowy odwet klasa polityczna chyba nie ma pełnej świadomości, iż uderzenie w niezawisłość centralnego banku państwa tak naprawdę nie zaszkodzi ani gmachowi przy Świętokrzyskiej, ani zarządowi NBP, ani członkom RPP - lecz ZŁOTEMU!!! Siła naszej narodowej waluty wciąż ma bardzo iluzoryczne podstawy i w każdej chwili grozi jej gwałtowna deprecjacja - której obyśmy nigdy nie doczekali. Głębokie załamanie kursowe w Polsce miałoby katastrofalne skutki społeczne, przy których kłopoty związane ze stagnacją czy nawet recesją gospodarczą okazałyby się tylko niemiłym wspomnieniem. Kto nie wierzy - niech poogląda relacje z Argentyny.
Najgorsze, że nasza waluta znajduje tylko garstkę obrońców. Zachowania sejmowej opozycji są nieobliczalne - zaledwie kilka dni temu jak jeden klub (łacznie z PSL!) rzuciła się do obrony ustawowego prawa prezesa NBP do uczestniczenia w posiedzeniach rządu. Jednak w sprawie RPP ortodoksyjna prawica gotowa jest pojść wspólnie ze skrajną lewicą - zwłaszcza, gdy w perspektywie jest utargowanie jakiegoś miejsce w Radzie...
Jedyną nadzieją złotego pozostaje prezydent Aleksander Kwaśniewski, który - przynajmniej werbalnie - stara się ostudzić zapał nacierających na NBP. Oczywiście niech nikt naiwny nie liczy na ewentualne zawetowanie populistycznej nowelizacji - zbyt bliskie są związki głowy państwa i rządu. Ale już skierowania podejrzanej legislacyjnie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego można się spodziewać. Byłoby to sprytne posunięcie - grono sędziów, delegowanych do TK w różnych okresach przez różne opcje polityczne, musiałoby raz na zawsze ustalić, w jakim stopniu bank centralny ma współodpowiadać za politykę gospodarczą rządu.
Gdyby wejrzeć w szczegółowe protokoły Komisji Konstytucyjnej sprzed pięciu lat, dotyczące przyjmowania rozdziału X "Finanse publiczne", to wyszłoby czarno na białym, że intencją twórców Konstytucji było właśnie UNIEMOŻLIWIENIE jakiegokolwiek wpływu bieżących interesów rządu czy resortu finansów na długofalową strategię banku centralnego. Kamieniami milowymi wspomnienego rozdziału są dwa przepisy: Sejmowi i Senatowi wara od deficytu budżetowego, ustalanego wyłącznie przez Radę Ministrów, natomiast i parlamentowi, i rządowi - wara od polityki pieniężnej. A zatem Konstytucja z góry założyła możliwość powstawania konfliktów między organami państwa, a także popełniania przez nie błędów - w tym również przez RPP!
Zwracamy na to uwagę, ponieważ także na łamach "PB" wielokrotnie dosyć krytycznie odnosiliśmy się do zachowawczej taktyki RPP. Jednak zamach na jej niezawisłość będzie dowodem, iż demokracja totalna sadowi się w Polsce coraz mocniej.