Kryptowaluty. Bitcoiny nietrwałe jak tulipany
Prezes szwedzkiego banku centralnego jest zdania, że prywatne pieniądze, takie jak bitcoin i inne kryptowaluty prędzej czy później upadną. Prezes Banku Meksyku twierdzi, że bitcoin jest raczej narzędziem barteru niż legalnym środkiem płatniczym i nazywa go ”słabym magazynem wartości”. Gubernator irlandzkiego banku centralnego widzi analogię między kryptowalutami, a cebulkami tulipanów, które w XVII wieku w Holandii były przedmiotem wielkiej spekulacji.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Bitcoin absolutne szczyty notowań osiągał w połowie kwietnia tego roku. Za jedną "monetę" płacono nawet 64 tysiące dolarów. W następnych miesiącach cenowa huśtawa, typowa dla kryptowalut, sprawiła, że bitcoin w połowie lipca kosztował mniej niż 30 tysiące dolarów, ale już na początku września wspiął się na poziom 52 tysięcy. Dzisiejszy kurs to około 48 tysięcy dolarów.
Grono specjalistów, którzy ostrzegają przed inwestowaniem w bitcoiny jest bardzo duże. Dołączyli do niego szefowie niektórych banków centralnych. Mimo to, ciągle pojawiają się prognozy, że najpopularniejsza kryptowaluta świata osiągnie cenę kilkuset tysięcy dolarów.
Stefan Ingves prezes Riskbanku czyli szwedzkiego banku centralnego uważa, że ludzi bogacący się na kryptowalutach bardzo wiele łączy z osobami handlującymi znaczkami pocztowymi. W jego ocenie prywatne pieniądze, takie jak bitcoin i inne kryptowaluty prędzej czy później upadną, ponieważ nie mają poparcia rządu. Dodał jednak, że nadzór regulacyjny nad kryptowalutami prawdopodobnie zwiększy się wraz ze wzrostem popularności tych aktywów.
Prezes Banku Meksyku Alejandro Diaz de Leon oświadczył ostatnio, że bitcoin jest raczej narzędziem barteru niż legalnym środkiem płatniczym i nazwał go "słabym magazynem wartości" z powodu "dzikich wahań cen". - Ktokolwiek otrzymuje bitcoina w zamian za towar lub usługę bierze udział w pewnej formie handlu wymiennego, ponieważ wymienia towar za towar, a nie pieniądz za towar - zauważa Alejandro Diaz de Leon. Dodaje, że ludzie nie będą chcieli, aby siła nabywcza ich pieniędzy wzrastała lub spadała o 10 proc. z dnia na dzień.
Podobnego zdania jest Gabriel Makhlouf, gubernator irlandzkiego banku centralnego. Uważa, że nie należy osobistych funduszy utrzymywać w kryptowalutach. Zwolenników wirtualnych aktywów zrównuje z ludźmi, którzy "kilkaset lat temu włożyli pieniądze w tulipany, ponieważ myśleli, że to inwestycja."
W XVII wieku w Holandii doszło do ogromnego wzrostu cen cebulek tulipanów. Bogacąca się klasa średnia oraz arystokracja zaczęły konkurować ze sobą co do posiadania najrzadszych odmian tych kwiatów. Stały się one symbolem luksusu i pozycji społecznej.
W okresie "tulipomanii" na niektóre gatunki kwiatu wykształcił się ogromny popyt, co powodowało wielki wzrost cen. W 1623 roku jedna cebulka osiągała wartość tysiąca guldenów, w 1635 roku - 6 tysięcy, a w 1637 roku -10 tysięcy guldenów. Gdy jedna cebulka tulipana odmiany viceroy kosztowała 2 400 guldenów, to w tym samym czasie za 4 tony pszenicy płacono 448 guldenów, za 8 tłustych świń 240 guldenów, a za srebrny kielich 60 guldenów.
W 1637 bańka spekulacyjna pękła, doprowadzając wielu ludzi do bankructwa. Załamanie rynku było spowodowane zbyt wygórowanymi cenami, na które zabrakło już chętnych. Drugim ważnym czynnikiem, który przyczynił się do krachu, było niewywiązywanie się kontrahentów ze zobowiązań wynikających z kontraktów gwarantujących zakup cebulek po określonych cenach w przyszłości.
Jedni ostrzegają przed szałem kupowania kryptowalut, a inni występują z niezwykle optymistycznymi prognozami. Weteran rynku Tone Vays twierdzi, że na bitcoinie w najbliższym czasie będzie można dużo zarobić. Jego zdaniem, kurs kryptowaluty prawdopodobnie spadnie w krótkim terminie i da inwestorom szansę na zakup "coina" za około 40 tysięcy dolarów.
Tone Vays przewiduje, że w listopadzie bitcoin będzie kosztował 65 tysięcy dolarów, a potem powinien gwałtownie wzrosnąć do 100 tysięcy i to jeszcze w tym roku. - Najnowsza tendencja cenowa przypomina wydarzenia z lipca, kiedy bitcoin spadł do rocznego minimum poniżej 29 tysięcy dolarów, po czym agresywnie wzrósł do 52 tysięcy w mniej niż sześć tygodni - konkluduje inwestor.
Wielką optymistką jest też Cathie Wood, założycielka i dyrektor generalny Ark Investment Management, która zarządza aktywami o wartości ponad 50 miliardów dolarów. Spodziewa się ona wzrostu ceny bitcoina do 500 tysięcy dolarów w okresie najbliższych pięciu lat. - Jeśli firmy nadal będą dywersyfikować swoją gotówkę z wykorzystaniem botcoina, a inwestorzy instytucjonalni zaczną przeznaczać 5 proc. swoich funduszy na kryptowaluty, to cena będzie dziesięciokrotnie wyższa niż teraz - oświadczyła Wood.Szefowa Ark Investment Management Wood ujawniła, że bardzo wzrosło jej zaufanie także do innej kryptowaluty - do etheru. Przyczyną są względy techniczne - blockchain sieci ethereum zaczyna przechodzić z proof-of-work do proof-of-stake.
Wood zapytana o swoją inwestycję, gdyby miała wybierać między kryptowalutami powiedziała, że przeznaczyłaby 60 proc. na bitcoina i 40 proc. na ether.
O tym, że bitcoin jest teraz na rynku byka, mogą świadczyć dane przygotowane przez firmę analityczną Glassnode. Wynika z nich, że wiele "monet" zmieniło właściciela w trakcie korekty w maju, jednak długoterminowi posiadacze kryptowaluty w dużej mierze nie wykonywali żadnych ruchów przez ostatnie pięć miesięcy i nie bali się zmienności.
Potwierdzeniem tych tendencji jest sytuacja, która towarzyszyła spadkowi notowań 7 września. Inwestorzy, którzy kupili wówczas bitcoiny pomiędzy ceną 45,8 a 52,6 tysiąca dolarów nadal trzymają swoje "coiny", choć mają po swojej stronie niezrealizowaną stratę.
Ciekawie prezentują się także wyliczenia zaprezentowane przez analityka kryptowalutowego Willa Clemente. Dostrzegł on, że aż 93 proc. podaży bitcoinów nie zmieniło właściciela przez co najmniej miesiąc. - To szczyt wszech czasów i kolejny wskaźnik pokazujący jak byczo kształtuje się dynamika podaży - podkreśla Clemente.
Do entuzjastów kryptowalut na pewno nie należy legendarny amerykański koszykarz Shaquille O’Neal, który od 2011 roku jest na emeryturze. Majątek jaki zgromadził to podobno ponad 400 milionów dolarów. Chociaż O’Neal nie unika inwestowania, to jednak wystrzega się kryptowalut.
- Za każdym razem, gdy ktoś opowiada mi jedną z tych wspaniałych historii o wielkim zarabianiu na kryptowalutach zachowuję spokój i dystans. Z mojego doświadczenia wynika, że jest to zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe - powiedział O’Neal.
Dodał, że firmy z branży krypto często zwracają się do niego z propozycją potencjalnego partnerstw i promocji.- Otrzymuję wiadomości typu: hej, damy ci 900 tysięcy dolarów w kryptowalutach za wysłanie tweeta. Wtedy odpowiadam: jeśli zamierzasz dać mi krypto o wartości miliona dolarów, to dlaczego w ogóle mnie potrzebujesz? - opowiada koszykarz.
Tegoroczny boom kryptowalutowy zachęcił wielu ludzi do zajęcia się miningiem, czyli wydobywaniem "coinów". W wielu przypadkach osoby te nie dysponują dostępem do odnawialnych źródeł energii, a wykorzystywany przez nie sprzęt jest mało energooszczędny, co zwiększa ślad węglowy pozostawiany przez sieć bitcoina. Sieć ta zużyła w zeszłym roku 67 TWh energii elektrycznej Jak wynika z raportu opublikowanego przez Bloomberga, utrzymanie sieci bitcoina w całym 2021 roku może pochłonąć aż 91 TWh energii. To tyle, ile zużywa przez rok Pakistan będący piątym na świecie krajem pod względem liczby ludności.
Jacek Brzeski