Kryptowaluty. "Doge" drożeje nie na żarty

Spekulacyjna mania wyniosła kryptowalutę dogecoin na absolutne szczyty notowań. Wczoraj za "monetę" płacono prawie 70 centów, co było 140-krotnym wzrostem ceny licząc od początku tego roku. Dziś "doge" jest o 10 centów tańszy. Wielu analityków ostrzega przed rynkowym szaleństwem. Zdaniem Spencera Bogarta z Blockchain Capital entuzjaści psiej waluty powinni przejrzeć na oczy.

Jeszcze w styczniu za dogecoina płacono mniej niż pół centa. Na początku lutego był wart 5 centów, a w połowie kwietnia ponad 40. Kilka dni później spadł do 20 centów, ale zaraz potem znów ruszył w górę i w środę 5 maja zbliżył się do 70 centów.

Kosmos Muska

"Doge" (pieseł) w szczycie hossy osiągnął wycenę rzędu 50 miliarda dolarów, co oznacza, że zdystansował wielką firmę samochodową Ford Motor Company (45,2 miliarda) i Twittera (44,1 miliarda). To niesłychany wynik jak na kryptowalutę, która powstała pod koniec 2013 roku po to, być parodią bitcoina. Jej twórcy nawiązali do popularnego wówczas mema ze śmiesznym pieskiem.

Reklama

Gigantyczne zainteresowanie coinem, który jeszcze niedawno był produktem niszowym sprawiło, że w ostatnich dniach aplikacje tradingowe są wręcz oblężone. Doszło do tego, że serwery Robinhooda nie wytrzymały olbrzymiego napływu użytkowników i na jakiś czas padły.

Ogromny wpływ na sukcesy dogecoina ma multimiliarder Elon Musk, który za pośrednictwem twittera wielokrotnie docierał do 52 milionów osób z pozytywnym przekazem na jego temat. Najnowszy szał zakupów "pieseła" jest łączony z udziałem Muska w telewizyjnym programie "Saturday Night Live", do którego ma dojść w najbliższą sobotę. Edward Moya, analityk Oanda uważa, że wielu handlujących dogecoinem spodziewa się, że właściciel Tesli i SpaceX znów publicznie będzie zachwalał tę właśnie kryptowalutę.

Choć dogecoin dla wielu inwestorów stanowi jedynie aktywo spekulacyjne, niektóre firmy zaczęły akceptować go jako formę przyjmowania płatności za własne produkty i usługi. Należy do nich drużyna koszykarzy Dallas Mavericks biznesmena Marka Cubana, który jest nie mniejszym entuzjastą "doge" niż Elon Musk. Kryptowalutę wspierają też bracia Winklevoss. Zarządzają oni giełdą Gemini, która wkrótce zaoferuje możliwość kupna i sprzedaży dogecoina.

Długa lista sceptyków

Z wielką rezerwą do mody na "kryptowalutowy mem" podchodzi Spencer Bogart z Blockchain Capital. Jest zdania, że dogecoin to ,,idealny cel dla faceta, który lubi żarty’’ i ma tu oczywiście na myśli Elona Muska. Faktem jest bowiem, że uwagi miliardera o tej kryptowalucie bywają dwuznaczne, niejasne i towarzyszy im "mruganie okiem".

Bogart uważa, że wielu inwestorów w odniesieniu do "doge" kieruje się irracjonalną obawą przed niedokonaniem zakupu, gdy cena rośnie. Jednak paniczny lęk jest złym doradcą. Jego zdaniem, entuzjaści kryptowaluty powinni przejrzeć na oczy.

Z kolei Meltem Demirors, dyrektorka do spraw strategii w CoinShares jest przekonana, że "doge" to klasyczny przykład bańki spekulacyjnej. Co więcej, podkreśla, że jej firma nie bez powodu nie zajmuje się jakimikolwiek analizami tej kryptowaluty.

"Pieseł" jest poza kręgiem zainteresowań także Jima Cramera, legendarnego inwestora i gospodarza programu "Mad Money" emitowanego na antenie CNBC. - Przepraszam, ale nie będę w to inwestował. Jestem nastawiony na sprzedaż dogecoina - oświadczył niedawno Cramer. Trzeba tu dodać, że sformułowanie “nastawiony na sprzedaż" nie może być w tym wypadku interpretowane dosłownie. To potoczne wyrażenie, które oznacza, że ktoś spodziewa się spadku kursu danego aktywa, choć sam nie jest jego posiadaczem.

Ciągle drogi bitcoin

Jim Cramer ma dużo lepsze zadanie o innych popularnych kryptowalutach, zwłaszcza o bitcoinie i ethereum. Jak twierdzi, to “świetne aktywa do przechowywania wartości". Ostatnio cena bitcoina w ciągu kilku dni spadła z niemal 65 tysięcy dolarów do “jedynie" 47 tysięcy. Teraz znów jest wysoka i wynosi około 57 tysięcy dolarów.

W tym tygodniu bitcoinowi zaszkodziła, choć na krótko, wypowiedź sekretarz skarbu USA Janet Yellen o tym, że stopy procentowe być może “będą musiały nieco wzrosnąć", aby uchronić amerykańską gospodarkę przed przegrzaniem. Teraz, czyli w warunkach rekordowo niskich stóp, inwestorzy zmuszeni są do podejmowania wyższego ryzyka. Konta oszczędnościowe i lokaty często oprocentowane są poniżej poziomu inflacji, co sprawia, że lokowane tam pieniądze tracą na wartości. Stąd wielki popyt na kryptowaluty. Wzrost stóp uderzyłby w rynek wszelkich wirtualnych coinów.

Janet Yellen szybko złagodziła swoje stanowisko w sprawie polityki pieniężnej, tym bardziej, że to nie ona lecz Rezerwa Federalna podejmuje decyzje o wysokości stóp procentowych. Dane z rynku kontraktów terminowych pokazują, że całe zamieszanie wykorzystali wielcy inwestorzy, dla których osłabienie bitcoina stało się okazją do jego kupowania w dużych ilościach.

Jeden z najbardziej znanych inwestorów w branży i menedżer funduszu, Dan Tapiero uważa, że bitcoin jest na dobrej drodze do osiągnięcia w tym roku ceny 100 tysięcy dolarów. Dostrzega bardzo rzadki sygnał kupna kryptowaluty, który po raz ostatni widziany był w marcu 2020 roku, kiedy to bitcoin spadał i testował okolice 4 tysięcy dolarów, a potem ruszył w górę.

Ethereum też rośnie

Imponujący rajd na wykresach wykonuje także kryptowaluta ethereum, która od końca lutego do dziś podrożała z 1300 do 3400 dolarów. To świetna wiadomość dla 27-letniego Vitalika Buterina, twórcy tej kryptowaluty. Jest on posiadaczem ponad 333 tysięcy "monet" i znalazł się na szóstym miejscu na liście dziesięciu najmłodszych miliarderów świata magazynu "Forbes".

Firma Fundstrat prognozuje, że docelowa cena ethereum wyniesie w tym roku 10 500 dolarów. "Kapitalizacja rynkowa etheru w ostatnich tygodniach wzrosła do około 30 proc. kapitalizacji bitcoina. Podczas poprzedniego cyklu rynkowego ethereum przekroczyło ten poziom i osiągnęło nawet 80 proc. Nie przewidujemy dokładnie tego samego scenariusza, ale jest to przydatny punkt odniesienia" - czytamy w raporcie firmy. Niektórzy analitycy sugerują wręcz, że "ether" stanie się wkrótce zagrożeniem dla hegemonii bitcoina.

Z drugiej strony, hossa na rynku kryptowalut znów sprowokowała ich przeciwników do wygłoszenia ostrych oświadczeń. Nie przebiera w słowach amerykański inwestor i miliarder Charlie Munger, będący prawą ręką Warrena Buffeta w holdingu Berkshire Hathaway, który powiedział, że "cały ten cholerny rozwój bitcoina jest obrzydliwy i sprzeczny z interesami cywilizacji". - Nie jestem zadowolony z waluty, która jest tak przydatna porywaczom i szantażystom. Nie będę przekazywał dodatkowych miliardów dolarów komuś, kto wziął nowy produkt finansowy z powietrza - dodał.

Jamie Dimon, dyrektor generalny JP Morgan, też przypomniał, że nie jest zwolennikiem bitcoina. - Blockchain to sensowne rozwiązanie i chętnie go używamy. Jednak ludzie muszą pamiętać, że waluty fiducjarne (tradycyjne) w przeciwieństwie do tych wirtualnych są wspierane przez władze podatkowe danego kraju, rządy prawa i bank centralny - podkreślił.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kryptowaluta | dogecoin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »