Kurs franka: Sprawy wymknęły się spod kontroli
Notowania szwajcarskiej waluty wymknęły się spod kontroli i to dosłownie. Szwajcarski Bank Narodowy zaprzestał dziś bowiem obrony niskiego kursu swojej waluty.
Tego, aby za jedno euro trzeba było płacić co najmniej 1,2 franka SNB pilnował od września 2011 r. Skończył z interwencjami i stąd szalejące notowania. Nadmierne zainteresowanie frankiem postanowił od dziś ograniczyć wyłącznie ujemnymi stopami procentowymi, które spadły z minus 0,25 pkt. proc. do minus 0,75 pkt. Z zachowania rynku wynika, że nie jest to wystarczający argument.
Konsekwencje nowej szwajcarskiej polityki monetarnej w Polsce poniesie blisko 600 tys. osób spłacających kredyty mieszkaniowe w CHF. Pierwszy efekt jest szokujący, rata kredytu w wysokości 300 tys. zł, z marżą 1,2 pkt. proc., zaciągniętego w połowie 2008 r. gdy frank kosztował ok. 2 zł, jeszcze wczoraj wynosiła niecałe 1760 zł, dziś przy kursie ok. 4,20 zł jest wyższa o 290 zł. Z taką kwotą klienci w ciągu ponad 6 lat obsługi kredytu nie mieli jeszcze do czynienia. I muszą się liczyć z faktem, że każdy kolejny wzrost kursu CHF o 10 gr spowoduje, że rata prezentowanego kredytu pójdzie w górę o kolejne ok. 50 zł.
Czy Polacy dadzą ratę na dłuższą metę sprostać kursowi franka w okolicy 4 zł? Powinni, bowiem ich zdolność kredytowa w momencie zadłużania się w walutach, od połowy 2006 r. (ze względu na Rekomendację S) była liczona stosunkowo restrykcyjnie. Klient spłacający opisywany kredyt powinien być przygotowany nawet na ponad 2500 zł raty. Z takim scenariuszem będziemy mieli do czynienia przy franku po 5 zł.
Tyle teoria, w wielu gospodarstwach domowych może jednak pojawić się problem z obsługą kredytu już przy dużo niższym kursie. Nie wszędzie w dłuższym terminie uda się wyłożyć niemal z dnia na dzień kilkaset złotych więcej. Tym bardziej, że obecna sytuacja gospodarcza niewiele ma wspólnego z świetną koniunkturą z lat 2006-2008 r., na które przypadł boom na kredyty frankowe.
Halina Kochalska, analityk finansowy