Miał być "lechem", "polem" lub "piastem". Polski złoty świętuje stulecie
29 kwietnia 1924 roku do obiegu został wprowadzony złoty polski. Na tle całych dziejów Polski setne urodziny rodzimej waluty wydają się wskazywać na krótką historię. Złoty jednak był obecny już przed wiekami, jednak doprowadzenie do funkcjonowania znanych obecnie banknotów i monet wymagało nie lada wysiłku wielu pokoleń.
O konieczności posiadania jednolitej, "wiecznej" monety w całym Królestwie mówił jeszcze król Kazimierz Wielki w XIV wieku, po okresie rozbicia dzielnicowego. Polski złoty świętuje swoje setne urodziny. Można więc powiedzieć - dopiero setne, bowiem droga do ustanowienia rodzimej waluty nie była prosta, podobnie jak i sama historia Polski.
W ślad za odzyskaniem przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 roku rozpoczęto żmudne wysiłki odbudowy państwa, a właściwie zespalania jego pozostałości po 123 latach zaborów. W trzech różnych zaborach funkcjonowały inne systemy walutowe. Na ziemiach zaboru rosyjskiego płacono rublami, pruskiego - markami niemieckimi, zaś austriackiego - koronami austriackimi, które zastąpiły pod koniec XIX wieku guldeny, a więc... złote. Złoty polski funkcjonował na terenie Królestwa Polskiego, jednak stopniowo system polski zaczął być ujednolicany z rosyjskim. Sama nazwa "złoty" funkcjonowała już w państwie polskim dużo wcześniej, jeszcze pod koniec średniowiecza, bowiem w ten sposób nazywano dostępne w obiegu złote dukaty.
Stworzenie waluty odrodzonej Polski stanowiło nie lada wyzwanie, bowiem należało najpierw zorganizować całe prawodawstwo, aparat fiskalny, budżet. A początek dwudziestolecia międzywojennego przynosił kolejne konflikty - wojna bolszewicka kosztowała coraz więcej, co skutkowało drukowaniem pieniędzy bez pokrycia. Wydatki szybko i znacząco zaczęły przekraczać przychody. Problemem zaczęła być sytuacja na scenie politycznej - rządy zmieniały się bardzo szybko, co nie sprzyjało stabilizacji.
W efekcie Polska doświadczyła hiperinflacji, która w 1922 przekroczyła 500 proc. w ujęciu rocznym, zaś rok później wyniosła rekordowe 35 000 proc. Wartość pieniądza spadała w zasadzie z każdą chwilą - majątki nikły w oczach, ceny szybowały. A potrzeby odrodzonego państwa były niezliczone - odbudowa kosztowała coraz więcej. Państwo zalała fala strajków robotniczych. Sytuacja stawała się coraz bardziej poważna; misję rozwiązania tego problemu powierzono w grudniu 1923 roku Władysławowi Grabskiemu.
Nowy premier i jednocześnie minister skarbu przejął władzę u progu niewypłacalności państwa. Postanowił przeprowadzić więc wielką reformę finansów, połączoną z wprowadzeniem do obiegu nowej waluty, która miała zastąpić wprowadzoną jeszcze przez Niemców na zajętych przez nich podczas I wojny światowej ziemiach - markę polską.
Pomysł nie był nowy - niedługo po odzyskaniu niepodległości myślano o "lechu", "polu" czy "piaście", jednak udało się to dopiero w 1924 roku, po gruntownych reformach budżetu. Grabski zdecydował o cięciu wydatków na wojsko i administrację, podniesieniu i nałożeniu nowych podatków, zwłaszcza na najbogatszych. Działania te pozwoliły ustabilizować sytuację dość szybko - już po kilku tygodniach dynamika wzrostu cen wyhamowała.
Możliwe było wówczas podjęcie kroków ku wspólnej walucie. Zrezygnowano więc z marki polskiej, zlikwidowano Polską Krajową Kasę Pożyczkową, która była wówczas swego rodzaju bankiem centralnym. W zamian stworzono Bank Polski, któremu powierzono emisję złotego polskiego, niejako powracając do nomenklatury z czasów Królestwa Polskiego. Do obiegu wprowadzono go 29 kwietnia. Dla ułatwienia przez pierwszy rok funkcjonował parytet - 1 złoty był równy 1,8 mln markom polskim. Kurs złotego był równy kursowi franka szwajcarskiego, zaś nowa waluta miała także pokrycie w złocie.
Gospodarka polska powoli odbijała - rosły inwestycje, powstawały nowe projekty, za które odpowiadał m.in. Eugeniusz Kwiatkowski. Powstawała nowa infrastruktura drogowa, kolejowa, port Gdynia, rozpoczęto budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego. Odbudowę państwa przerwał w 1939 roku wybuch II wojny światowej, jednak do tego czasu złoty pozostał jedną z najbardziej stabilnych walut w całej Europie.
Czasy okupacji i PRL nie przyniosły w polskim systemie walutowym większych zmian, z wyjątkiem nominacji przeprowadzonej w 1950 roku oraz wprowadzania do obiegu nowych banknotów i monet, a więc ich nominałów czy wyglądu. W latach 50. XX w. przedstawiały ludzi pracy, dwie dekady później zamieniono ich na znanych Polaków. W stanie wojennym, gdy ponownie wybuchła hiperinflacja, dodano banknot o nominale 5000 zł. Sytuacja powoli zaczęła przypominać lata 20. Choć skala dynamiki wzrostu cen nie osiągnęła poprzednich rozmiarów, mechanizm był podobny - dodrukowywano pieniądze, aby pokryć potrzeby budżetu państwa.
Po reformie ustrojowej "nowym Grabskim" miał zostać Leszek Balcerowicz. To jemu powierzono misję ustabilizowania sytuacji finansowej i kursu złotego. W efekcie zaczął realizację planu, który zakładał przede wszystkim odejście od gospodarki centralnie planowanej na rzecz rynkowej. Przedsiębiorstwa zostały prywatyzowane, rynek został otwarty na import, ograniczono emisję pieniądza.
Inflacja została zahamowana, więc - podobnie jak Grabski - Balcerowicz przystąpił do drugiego kroku reformy - zajął się walutą. Podjął decyzję o denominacji złotego. Z początkiem 1995 roku nowy polski złoty - PLN - zastąpił poprzednią wersję, "starego" złotego w stosunku 1:10000; "obcięto" więc cztery zera. Nowy polski złoty funkcjonuje do dziś.
Zarówno Grabski, jak i Balcerowicz do dziś mają swoich zagorzałych przeciwników, jak i zwolenników. Niewątpliwie jednak ich decyzje wpłynęły na funkcjonowanie dzisiejszej gospodarki. Polska od stu lat ma swoją własną walutę, co postanowili także uczcić posłowie w ramach przyjętej uchwały.