Trzeba będzie żyć ze słabym złotym

We wtorek po godz. 15 euro na rynku międzybankowym kosztowało ponad 4,45 złotego, dolar 4,07 zł, a frank prawie 4,23. Osłabienie polskiej waluty w kolejnych dniach może się utrzymywać. Zapowiedź działań Narodowego Banku Polskiego, który najpewniej obniży stopy procentowe, będzie ten trend wspierać.


We wtorek kurs euro dotarł już do 4,49 zł, dolara do 4,08 zł, a franka - 4,25 zł. Analitycy podkreślają, że polska waluta w najbliższym czasie może tracić. - Nie można wykluczyć osłabienia złotego. Mamy do czynienia z ogromną awersją do ryzyka - inwestorzy zagraniczni wyciągają pieniądze z rynków, które wydają się zagrożone. Uciekają do dolara i franka. I mamy ogromny odpływ kapitału ze wszystkich rynków wschodzących. Najbardziej dotknięte są kraje - producenci ropy, Polska wygląda nie najgorzej. Złoty się osłabia, ale nie jest to ogromna wyprzedaż. Osłabienie jest naturalną konsekwencją tego, co się dzieje na świecie - mówi w rozmowie z Interią Piotr Bielski, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych w Santander Bank Polska.

Reklama

Transakcje repo uruchomione wczoraj przez NBP działają na osłabienie złotego. Podobnie skup aktywów. W dłuższym horyzoncie to w jakim tempie dochodzi do kreacji pieniądza w kraju ma wpływ na siłę waluty. Im większa tym waluta będzie słabsza, a nie mocniejsza.

Mało tego, w ostatnich wypowiedziach, bank centralny w Polsce zasugerował, że obniżka stóp procentowych jest coraz bardziej prawdopodobna. Scenariusz rynkowy zakłada cięcie o 0,5 pkt. proc. - Jest to argument za osłabieniem złotego. Dopóki nie będzie widać, że krzywa zachorwań w Polsce zachowuje się lepiej niż w Europie, trudno oczekiwać, żeby się polska waluta umacniała - dodaje Bielski.

Czy NBP powinien ciąć stopy procentowe?

- 50 pkt bazowych nie zaszkodzi. Nie broniłbym się przed tym bardzo - mówi Bielski. A to dlatego, że będziemy mieli do czynienia z bardzo głęboką recesję w Europie i w Polsce najpewniej też. Stoimy przed największym wyhamowaniem wzrostu gospodarczego w historii. - Najważniejsze będą inne działania: ratunkowe ze strony rządu, którym towarzyszyć musi skup aktywów i obligacji rządowych. Nie stałbym na stanowisku, że obniżka stóp nie ma sensu - nie zaszkodzi, nie ma co się przed nią bronić. Wzmocni wymowę całego pakietu (fiskalnego, który pokaże rząd - red.) - tłumaczy ekonomista z Santander Bank Polska.

Ostatni raz NBP obniżył stopy procentowe w marcu 2015 r. Ewentualna obniżka dzisiaj nie będzie działaniem odosobnionym ani w regionie, ani na świecie. Kolejne banki centralne decydują się na cięcia w poziomie stóp procentowych. Tak zrobiły już m.in. Czechy. Obniżyły one stopę o 50 pkt bazowych, a FED zdecydował się na jednorazowe cięcie o 100 pkt bazowych, jednocześnie uruchamiając QE w postaci skupu aktywów w wysokości 700 mld dol. (na obligacje rządowe przeznaczy 500 mld dol., na instrumenty dłużne, będące zabezpieczeniem kredytów hipotecznych 200 mld dol.). Skup aktywów rozszerzył też Europejski Bank Centralny o dodatkowe 120 mld euro do końca 2020 r. Bank Anglii zadeklarował gotowość wsparcia w wysokości 100 mld funtów. Banki centralne nie tylko obniżają stopy procentowe, ale również zapewniają płynność na rynku. Bank Japonii w marcu operacją repo o wielkości 500 mld jenów, a Bank Chin zasili banki 800 mld juanów na wsparcie akcji kredytowej kierowanej do firm.

Pierwsze polskie QE

Podobne działania sygnalizuje NBP. Wczoraj ogłosił wprowadzenie operacji repo zasilających banki w płynność (pierwsza operacja została przeprowadzona w poniedziałek), a także wdrożenie "na dużą skalę zakup obligacji skarbowych na rynku wtórnym w ramach strukturalnych operacji otwartego rynku"

- To polskie QE, jego celem jest ustabilizowanie rynków wtórnego obligacji; wczoraj płynność się załamała co groziło wielkim osłabieniem. QE otwiera drogę dla MinFin, aby ogłosił programy antykryzysowe na dużą skalę, bez ryzyka załamania rynku obligacji jak w 2008 czy latach 2012-2013. NBP będzie skupował obligacje na rynku wtórnym, więc również od banków, które były głównymi finansującymi potrzeby pożyczkowe dotychczas - piszą analitycy ING Banku Śląskiego.

Jednocześnie zarząd NBP poparł propozycję prezesa NBP dotyczącą obniżenia stóp procentowych NBP, uzasadniając tę decyzję obniżeniem kosztów dla sektora niefinansowego i kosztów fiskalnych.

Zarząd NBP rekomenduje również szereg działań na rzecz poprawy płynności i zmniejszenia obciążeń przedsiębiorstw i banków. "W ramach polityki fiskalnej wymienia m.in. czasowe kasowe rozliczanie podatków dla wszystkich firm, zawieszenie płatności podatków oraz składek na ZUS i PPK, kompensaty dla przedsiębiorców kosztów absencji pracowników od pierwszego dnia absencji pracownika. W odniesieniu do sektora bankowego - zarząd NBP pozytywnie ocenia wprowadzanie przez banki karencji w spłacie kredytów dla sektora niefinansowego. Uważa, że wsparciem dla banków mogłoby być zredukowanie lub zawieszenie podatku bankowego, w szczególności w zakresie ekspozycji korporacyjnych oraz obniżenie wymaganego bufora ryzyka systemowego" - przypominają analitycy ING Banku Śląskiego.

Kluczową rolę do odegrania ma rząd

Gabinet Mateusza Morawieckiego szykuje pakiet wsparcia dla firm najbardziej dotkniętych kryzysem. "Po decyzji NBP o rozpoczęciu QE pojawia się przestrzeń na większe rządowe programy antykryzysowe, zakładamy, że rząd może ogłosić działania wartości 1-2 proc. PKB z możliwością dalszego rozszerzenia w przypadku negatywnych scenariuszy" - oceniają analitycy ING Banku Śląskiego.

Najważniejsze jest to, żeby ludzie nie stanęli przed sytuacją, że nie mają pracy, źródeł dochodu. - Widzimy, co się dzieje. Wszystko stanęło w miejscu. Trzeba powstrzymać masowe bankructwa firm, bo odtworzenie tego będzie bardzo trudne - mówi Interii Bielski.

A jak się będą zachowywać waluty w najbliższym czasie? - 4,50 zł za euro wydaje się ważnym poziomem, do którego się zbliżyliśmy. Możemy trochę przy nim pobyć. Mamy dodatkowy element niepewności, np. co się stanie z walutami zagranicznymi, w tym euro/dol. Wydaje się, że euro/dol. będzie szedł niżej, dolar będzie się umacniać, a to by sugerowało, że złoty będzie tracił mocniej do dolara niż do euro. Być może nawet mocniej niż w przypadku pary euro/zł. W przypadku franka: z jednej strony to pożądane aktywo w czasie niepokoju, ale bank centralny próbuje aktywnie przeciwdziałać umocnieniu waluty, interweniuje na rynku. Założyłbym, że złoty do franka będzie się poruszać równolegle do kursu euro/złoty - ocenia Bielski.

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kurs złotego | rynek walutowy | stopy procentowe | NBP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »