Waluty: Dolar w tarapatach, kurs euro oddala się od 4,60 zł

W połowie tygodnia złoty ponownie znalazł się w tarapatach, ale jego finisz przynosi dość wyraźną korektę. EUR/PLN spada pod 4,57, a USD/PLN poniżej 3,85.

W całym tygodniu najmocniej potaniał dolar - amerykańska waluta kosztuje o ponad 1 proc. mniej niż przed tygodniem. EUR/USD powraca w okolice 1,19 i ma przestrzeń do dalszej zwyżki, która sprzyjałaby osuwaniu się kursu dolara w kierunku 3,80 zł.

EUR/PLN jest bliski potwierdzenia lokalnego szczytu w okolicach 4,60. Zejście poniżej 4,56 wzmacniałoby ocenę, że najostrzejszą fazę letnich tarapatów złoty ma za sobą, a notowania mogą spadać do strefy 4,52-4,53. W ostatnich dniach złoty odzyskał rezon, ale w horyzoncie tego tygodnia radził sobie gorzej niż funt i frank oraz pozostałe waluty CEE3, czyli korona czeska oraz forint.

W drugiej części tygodnia rozpoczął się maraton odczytów danych makroekonomicznych. Liczne odczyty o dużym znaczeniu dla rynków finansowych, nie wykoleiły jednak rozpędzającej się korekty ostatniej siły dolara, do której sygnał dało posiedzenie Rezerwy Federalnej. Podsumujmy. Po pierwsze: okazało się, że w drugim kwartale amerykańska gospodarka rosła w tempie 6,5 proc. (w ujęciu annualizowanym). Taka dynamika była nieco niższa od prognoz i może dowodzić niekorzystnego wpływu zaburzonych łańcuchów dostaw, które windują inflację. 

Reklama

Warto jednak zauważyć, że pandemiczne załamanie zostało w USA odrobione. Co więcej, kwestią dwóch-trzech kwartałów jest osiągnięcie wartości realnego PKB wyższej, niż gdyby pandemii nie było. Oczywiście jest to zasługa gigantycznego wsparcia fiskalnego i potężnych transferów socjalnych. Jeśli o tym mowa, to warto wspomnieć, że w senacie USA zatwierdzony został pakiet wydatków infrastrukturalnych o maksymalnej wartości około biliona dolarów.

Po drugie: mieszankę wyższej inflacji i słabszego odbicia wzrostu potwierdziły też dane z Eurolandu. Dynamika PKB w drugim kwartale wyniosła aż 13,7 proc. r/r, ale rozczarowało tempo wzrostu m.in. w Niemczech. Dobry wynik to zasługa przede wszystkim peryferia: Włoch i Hiszpanii. Z kolei w lipcu inflacja w strefie euro była o 2,2 proc. wyższa niż rok wcześniej - ceny rosły szybciej od oczekiwań. Rynek uważa, że o ile np. w USA presja cenowa może wymykać się spod kontroli, o tyle w Europie jej przyśpieszenie ma charakter epizodu. W rezultacie Europejski Bank Centralny jeszcze przez długi czas będzie mógł odwlekać podwyżki stóp procentowych.

W końcu: inflacja w Polsce w lipcu była aż o 5 proc. wyższa niż przed rokiem. Głównymi sprawcami wystrzału presji cenowej były ceny żywności oraz paliwa (droższe o niemal jedną trzecią niż w wakacje 2020 roku). Dynamika CPI przyspieszyła z 4,4 proc. r/r i wypadła powyżej prognoz rynkowych. Ba! Ceny tak szybko nie rosły od maja 2001 r. Wskaźnik bazowy najprawdopodobniej pozostał w okolicy 3,5 proc. r/r. Mimo to rośnie ryzyko, że do końca roku inflacja pozostanie powyżej pułapu 5 proc. Oczywiście przemawia to za podwyżkami stóp procentowych, lecz dla RPP kluczowa będzie inflacja na początku przyszłego roku i ścieżka cen w jesiennej projekcji NBP. Innymi słowy: podtrzymujemy opinię, że w tym roku ruchu stóp nie będzie, podniesienia kosztu pieniądza spodziewamy się w pierwszym kwartale 2022 r.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Cinkciarz.pl
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »