Zadyszka bitcoina. Kryptowaluty nie są lepsze niż akcje

Najpopularniejsza kryptowaluta świata jest dziś tańsza niż na początku roku. Nie potwierdzają się entuzjastyczne wizje niektórych inwestorów, że bitcoin nie podlega prawom rządzącym na innych rynkach i może być gwarancją inwestycyjnego sukcesu w niepewnych czasach.

Za bitcoina jeszcze na początku tygodnia płacono ponad 43 tysiące dolarów. Potem na krótko spadł poniżej 40 tysięcy, a dziś kosztuje nieco więcej niż 41 tysięcy. Zdaniem Katie Stockton z Fairlead Strategies, bitcoin może doświadczyć kolejnej silnej przeceny, jeśli nie utrzyma się zdecydowanie powyżej kluczowego wsparcia na poziomie 40 tysięcy dolarów.

Spadek kursu poniżej tej granicy otworzy drogę do wsparcia na poziomie 27 200 dolarów, co byłoby regresem o 30 proc. w stosunku do dzisiejszej wartości. Jednak jeśli bitcoin zdoła utrzymać się powyżej poziomu 40 tysięcy dolarów, to Stockton dostrzega potencjał powrotu popularnej kryptowaluty do poprzedniego grudniowego poziomu oporu wynoszącego około 51 tysięcy dolarów.

"Monety" dla cierpliwych

Wielkie przeceny najstarszej kryptowaluty świata nie spodziewa się analityk Nicholas Merten. Jego zdaniem, bitcoin nie przetestuje w tym cyklu poziomu 30 tysięcy dolarów, który ostatni raz notowano w lipcu 2021 roku. Może co prawda jeszcze osunąć się z obecnych poziomów, ale jest mało prawdopodobne, że "zanurkuje aż tak głęboko".

Reklama

Nicholas Merten zauważa, że rośnie liczba osób posiadających bitcoina przez co najmniej rok, co zwiększa dynamikę kurczenia się podaży, czyli liczby tokenów znajdujących się na rynku, które inwestorzy chcą sprzedać. Ograniczona podaż w zasadzie uniemożliwia gwałtowne spadki cen.

- Wskaźniki on-chain, które są przejrzyste i nie kłamią, jasno pokazują, że coraz więcej osób trzyma bitcoiny dłużej niż rok, a na rynku mamy coraz mniej płynnej podaży. I to jest ten rodzaj zmniejszania się podaży, który w przeszłości prowadził do pełnych rynków byka lub rajdów w połowie cyklu - wyjaśnia Merten.

Także Cezary Głuch (znany jako Trader21) podkreśla, że długoterminowi inwestorzy na rynku bitcoina, czyli osoby utrzymujące swoje "monety" w portfelu przez co najmniej 12 miesięcy, mają bardzo wysoki udział w łącznej podaży sieci wynoszący 63 proc. - Ciężko jest powiedzieć czy spadki na rynku kryptowalut już się zakończyły. Wysoka akumulacja wśród inwestorów długoterminowych jest jednak z pewnością czynnikiem sprzyjającym wzrostom. Bitcoin doczekał się dużego grona inwestorów patrzących na aktywo w perspektywie wieloletniej, których nie obchodzą krótkoterminowe wahania cen - komentuje Trader21.

Kryptowaluta zależna od Wall Street

Jednak wielu analityków zwraca uwagę na fakt, że w ostatnim okresie, kiedy bitcoin spadł o niemal 19 proc., amerykański indeks Nasdaq 100 osunął się o blisko 8,5 proc. Traktowane to jest jako dowód, że korelacja pomiędzy rynkiem akcji w USA a notowaniami najstarszej z walut wirtualnych jest teraz niezwykle wysoka.

Współzałożyciel i były dyrektor generalny Bitmex, Arthur Hayes uważa, że Nasdaq 100 doświadczy w najbliższym czasie znaczącego spadku wartości od 30 do nawet 50 proc., a w ślad za “ogromną rzezią" na rynku akcji spadną także główne aktywa kryptowalutowe. Bitcoin miałby osunąć się do 30 tysięcy dolarów a ethereum do 2500 dolarów z obecnych 3100 dolarów. Hayes spodziewa się, że głęboki regres na rynkach giełdowych zostanie sprowokowany głównie przez podwyżki stóp procentowych. Wielu ekonomistów jest bowiem zdania, że amerykański bank centralny dokona dwóch kolejnych podwyżek o pół punktu procentowego w maju i czerwcu.

Bitcoin przestaje być uznawany za aktywo niezależne od pozostałych rynków, pozwalające na dywersyfikację portfeli inwestycyjnych. Jego silną korelację z Wall Street widać od końca 2019 roku. W ubiegłym roku Nasdaq 100 rósł o 26,6 proc. ,a w tym traci 12 proc. Dla porównania, bitcoin zyskiwał 60 proc. w 2021 roku, ale w tym cofnął się o około 10 proc.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Od listopada oba wykresy przesuwają się niemal w identycznym kierunku - rosną i spadają w podobnych okresach. Simon Peters, analityk kryptowalut na platformie eToro, nie ma wątpliwości, że "coiny" nie są odporne na cykle podwyżek stóp procentowych.

Niepoprawni zwolennicy bitcoina

Choć bitcoin w tym roku rozczarowuje, to grono jego entuzjastów jest ciągle duże. David Rubenstein, założyciel Carlyle Group, jednej z największych firm inwestycyjnych zarządzających ponad 300 miliardami dolarów, mówi, że z rezerwą traktował kryptowaluty, ale teraz dostrzega potencjał oraz możliwości oferowane przez technologię blockchain.

Biznesmen ciągle jednak nie zdecydował się na bezpośrednie zaangażowanie w aktywa cyfrowe. - Nie kupiłem kryptowalut, ale zainwestowałem w spółki, które obsługują tę branżę, ponieważ uważam, że świat czekają wielkie zmiany. Nie sądzę, aby coś złego przytrafiło się tym firmom. Wiem, że na pewno szybko one nie znikną - przyznał Rubenstein mówiąc o własnych inwestycjach.

- Kiedyś byłem sceptycznie nastawiony do kryptowalut, ponieważ uważałem, że nie mają one żadnego pokrycia. Teraz widzę, że wielu młodych ludzi ma takie właśnie zdanie o dolarze, euro czy innych walutach, których dodruk wymknął się spod kontroli. Skoro nie mogę wymienić moich dolarów na złoto, to może rząd jedynie obiecuje, że mają one jakąś wartość - kontynuował Rubenstein.

W podobnym duchu wypowiada się trzeci najbogatszy człowiek w Meksyku, Ricardo Salinas Pliego, który ostrzega inwestorów przed poważną inflacją dolara amerykańskiego i dodaje: "kupuj bitcoiny aby ocalić swoją skórę". Miliarder uważa, że Stany Zjednoczone, ale także Japonia, Wielka Brytania i Unia Europejska podążają dokładnie tą samą drogą, którą przeszedł jego kraj w latach 80. XX wieku.

- Zarabiałem 2 tysiące dolarów w 1980 roku, ale kilka lat później okazało się, że te pieniądze są realnie warte 20 "dolców". W ten sposób dowiedziałem się czym jest hiperinflacja. To nie to samo znać to zjawisko w teorii, a doświadczyć go na własnej skórze - wspomina Ricardo Salinas Pliego.

Jason Urban, jeden z dyrektorów w Galaxy Digital, twierdzi, że czołowe kryptowaluty mogą podwoić swoją wartość do końca drugiego kwartału przyszłego roku. - Bitcoin to cyfrowe złoto, a ethereum to cyfrowa miedź. Gdyby zapytano mnie na początku roku, odpowiedziałbym, że widzę bitcoina na poziomie 100 tysięcy dolarów, a "ether" w przedziale] 6,5 -7 tysięcy. Czy uważam, że są ku temu przeszkody? Potencjalne. Czy sądzę, że będą miały one znaczenie? Nie - oświadczył Jason Urban.

Najnowszy sondaż przeprowadzony przez Nasdaq pokazał, że dla rynku ogromne znaczenie miałoby wprowadzenie kryptowalutowego funduszu ETF śledzącego ceny rynku kasowego (spot) w USA. Wówczas aż 72 proc z 500 ankietowanych doradców finansowych będzie bardziej skłonnych do angażowania w aktywa cyfrowe pieniędzy swoich klientów.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kryptowaluta | rynek kryptowalut | bitcoin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »