Kiedy inflacja zacznie spadać?

Inflacja, ustanawiając w październiku rekord dwudziestolecia, nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Jej szczyt ciągle przed nami. Nowe prognozy mówią nawet o wzroście inflacji do poziomu 8% w styczniu 2022 roku. Zdaniem analityków inflacja wyhamuje w 2023 r. do 3,9 proc. Eksperci podkreślają, że na ten moment inflacja nie jest przejściowa i pozostanie z nami zacznie dłużej, niż się początkowo wydawało. Cała sytuacja niesie ze sobą realne obawy i zagrożenia dla gospodarki Polskiej – ale także światowej, ponieważ wzrost inflacji stał się problemem globalnym. Oczywiście odbije się to nie tylko na samej gospodarce, ale przede wszystkim na wzroście cen. Już teraz obserwujemy wyraźnie drożejącą energię i żywność. Wysoka inflacja to poważne zmartwienie wielu polskich rodzin i czynnik, który w skali całej gospodarki zaczyna podminowywać nastroje gospodarstw domowych i negatywnie wpływać na konsumpcję. W obliczu tak silnej inflacji bank centralny porzucił swoją dawną preferencję, by złoty był relatywnie słaby. Jego umocnienie może odgrywać pomocniczą rolę przez delikatne hamowanie wzrostu cen towarów importowanych, m.in. surowców energetycznych. Jednak duża część ekspertów jest zdania, że podjęte przez bank centralny działania były zbyt wolne i na siłę wyczekujące.
– To, co ostatnio obserwujemy w gospodarce, może napawać optymizmem. Polska ma bardzo niskie bezrobocie. Ostatnie wskaźniki były znacząco lepsze, od tego, co przewidywaliśmy. Mowa tu o wskaźnikach gospodarki realnej. Pozostaje jednak kwestia gospodarki nominalnej, zwłaszcza kwestie inflacji. Niestety ta część wygląda dużo gorzej. Dochodzimy do momentu, w którym wskaźniki nominalne zaczynają zagrażać wskaźnikom realnym. Chodzi o to, że dopóki gospodarka rośnie szybko, to umiarkowana inflacja nie ma na nią aż tak wielkiego wpływu – powiedział serwisowi eNewsroom Tomasz Kaczor, ekonomista firmy PreVision.
eNewsroom