Felieton: Banki, czyli nienawiść ponad podziałami

My, Polacy, chociaż w jednej kwestii mamy niemal w stu procentach takie samo stanowisko - mam na uwadze niechęć i bardzo negatywną ocenę sektora bankowego. Jak to jest możliwe, skoro mówimy o instytucjach publicznego zaufania, które obdarzone zostały przez polskie prawo wyjątkowymi przywilejami i które spełniają w gospodarce niezwykle istotne funkcje?

Co innego widzisz, co innego słyszysz

Zadajmy sobie na początek pytanie - czego powinniśmy oczekiwać od instytucji publicznego zaufania? Z pewnością odpowiedzialności, etyki zawodowej, bardzo wysokich kompetencji pracowników danej instytucji oraz jej działania zgodnego z zasadami współżycia społecznego. Jeśli jest to podmiot komercyjny, związany ze sprzedażą usług lub określonych produktów, "producent" powinien bezwzględnie kierować się kryterium bezpieczeństwa tychże produktów. Na stronach internetowych banków znajdziemy potwierdzenie, że każdy z banków właśnie w taki sposób prowadzi swoją działalność.

Reklama

Ba, jest to nawet misja! Takie wnioski można wyciągnąć z analizy treści informacji zawartych w materiałach informacyjnych instytucji finansowych, przy czym każda z nich zapewnia o przyjaznym stosunku do swoich klientów. A jak to jest w realu? Aby pokerowe "sprawdzam" nie sprowadzało się do tysięcy przykładów, kiedy dany bank zachowa się w sposób niegodny miana instytucji publicznego zaufania, zatrzymajmy się na analizie znaczenia - w języku polskim - cech, które banki sobie przypisują.

1. Odpowiedzialność

Jest to nic innego, tylko ponoszenie konsekwencji za swoje działania i zaniechania. Nie szukajmy daleko: przypomnijmy sobie, jak szlachetnie - i odpowiedzialnie - zachowały się banki po katastrofach związanych z opcjami walutowymi i kredytami w szwajcarskiej walucie. Zamiast z godnością wziąć winę na siebie - jako producenta i sprzedawcę tych wyjątkowo toksycznych produktów - umyły rączki, zrzucając całą winę na klientów. Bo przecież "widziały gały, co brały".

Zamiast zaangażować się w próbę rozwiązania problemu, banki wydają masę kasy na opłacanie tzw. "bankowych trolli", których zadaniem jest przedstawianie tego typu opinii, m.in. na forach internetowych. Jeśli można w tym wypadku mówić o odpowiedzialnym działaniu banków, jest to z pewnością "odpowiedzialność inaczej".

2. Etyka zawodowa

Etyka jest jednym z najważniejszych elementów każdego zawodu, a z pewnością - jeśli mówimy o pracy na rzecz instytucji publicznego zaufania. Etyka zawodowa pozwala nam odróżniać dobro od zła, formułować normy moralne obowiązujące w danym środowisku. Bezpieczeństwo i dobro klienta powinno być ponad wszystkim, w szczególności - ponad dążeniem do uzyskania zysku w wyniku relacji z danym klientem.

Kilkutysięczne marsze oburzonych i sfrustrowanych kredytobiorców, organizowane kilka razy do roku (m.in. przez stowarzyszenia Profuturis i Stop Bankowemu Bezprawiu) oraz arogancja przedstawicieli sektora finansowego do tychże działań klientów jasno pokazują, w jak wielkim poważaniu mają bankowcy etykę zawodową.

3. Kompetencje zawodowe bankowców

W jednej dziedzinie bankowcy naprawdę są dobrzy: we wciskaniu produktów kredytowych, także w sytuacji, kiedy upatrzona "ofiara" kolejnej pożyczki, czy karty kredytowej wcale nie potrzebuje. Jeśli jednak ocenimy np. tempo udzielania kredytów hipotecznych, czy też żałosną nieporadność większości banków przy restrukturyzacjach długów z problemami w spłacie, możemy tu jedynie mówić o skrajnej niekompetencji pracowników tej profesji. Niezmiernie długi czas potrzebny bankom na podjęcie decyzji w sprawie kredytu, która jest - dla fachowca - oczywista po kilku minutach analizy, zwykle nie ma następstw bardzo niekorzystnych dla klienta. Jednak nieuzasadniona odmowa restrukturyzacji lub przeprowadzenie jej w sposób niefachowy może zakończyć się dla kredytobiorcy tragedią. Ale kto by się tym w banku przejmował, skoro "takie mają procedury"... Fakt ich niezgodności z wiedzą i sztuką bankową nikogo nie obchodzi (poza tymże kredytobiorcą). Takie działanie w medycynie nazywa się szarlatanerią i jest tępione z najwyższą surowością. W bankach jest na porządku dziennym.

4. Zgodność działania z zasadami współżycia społecznego

Z pewnością trudno będzie wybronić bankowców z masowych eksmisji kredytobiorców i ich rodzin z własnego mieszkania. A że dzieje się to na oczach dzieci? A że eksmituje się także ludzi chorych, zniedołężniałych, inwalidów, rodziny z małoletnimi dziećmi? No, to co z tego. Polski system prawny opiera się na prawie pięści, silniejszy - w tym układzie bank - po prostu działa więc "zgodnie z prawem". Nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że działanie zgodne z zasadami współżycia społecznego jest także obowiązkiem wynikającym z przepisów prawa (Art. 5 Kodeksu cywilnego). Eksmitując kredytobiorcę na bruk, bank może zamknąć daną sprawę. Gdyby miało być zastosowane inne, humanitarne rozwiązanie - bankowcy musieliby się napracować. A tego nie lubią, zgodnie z zasadą 1-2-3 obowiązującą w tej dziedzinie, czyli bankier bierze od klienta środki na lokatę na 1 procent, pożycza je innemu klientowi na 2 procent, a o 3-ciej idzie na golfa...

5. Bankowość, a bezpieczeństwo

W przypadku bankowości mówimy o dwóch rodzajach bezpieczeństwa. Po pierwsze: naczelną zasadą działania banków jest bezpieczeństwo depozytów. Wprost z prawa bankowego wynika, że instytucje finansowe mają absolutny zakaz wchodzenia w ryzykowne transakcje, mam tu na uwadze, w głównej mierze, działalność kredytową. Niepohamowana chciwość banków, której efektem była m.in. szaleńcza akcja udzielania na wielką skalę kredytów frankowych, to zaprzeczenie głównej idei obowiązującej w bankowości. Bo, czy ktoś zmuszał prezesów banków do tworzenia tak niebezpiecznych - bo nieprzewidywalnych w skutkach - produktów? Czy deponenci, którzy naiwnie zostawiali swoje środki w bankach na lichy procent - aby były one bezpieczne - dawali zgodę instytucjom finansowym na tak ryzykowne gierki ich pieniędzmi?

Ale tak samo ważne jest bezpieczeństwo - dla klientów - "towarów" produkowanych przez banki. Czy zatem produkty kredytowe banków są bezpieczne? Najbardziej przekonali się o tym frankowicze, a także przedsiębiorcy - nabywcy opcji walutowych. Niezmiernie ryzykownym produktem jest również kredyt obrotowy dla firm na 12 miesięcy; ten temat szerzej opisuję w publikacji "Bank: przyjaciel, czy śmiertelny wróg przedsiębiorcy?".

6. Przyjazne banki?

Jak mawia staropolskie i jakże aktualne przysłowie - "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Jak to się ma do działania banków? Otóż instytucje te hołubią nas, kiedy jesteśmy przy kasie, nazywając nas VIP-ami, czy też oferując nam platynowe karty kredytowe i inne przywileje niedostępne zwykłym śmiertelnikom. Co zatem się dzieje, kiedy nie daj Boże, w finansach poślizgnie nam się noga i mamy kłopot z obsługą kredytu? Wtedy właśnie okazuje się, jak wiele z tej przyjaźni zostaje. Do kontaktów z takim eks-platynowym klientem bank wyznacza zwykle ordynarnego windykatora, a następnie komornika, który na zlecenie kredytodawcy może nam wynieść z domu każdą rzecz, dającą szansę na spieniężenie. Potem tenże komornik wywali nas na bruk i będzie dalej ścigać, aż nie spłacimy zobowiązania do ostatniej złotówki. Takie działania zdarzają się także w sytuacji, kiedy dług klienta można było bez trudu zrestrukturyzować, zamiast windykować.

Przypomnijmy w tym miejscu inne staropolskie powiedzonko: "Panie, strzeż nas od przyjaciół, bo z wrogami sami sobie poradzimy...".

Z powyższymi metodami banków spotkał się niemal każdy dorosły obywatel RP, albo osobiście, albo z mediów, które - poza reklamami - niezwykle rzadko pokazują banki od dobrej strony. Z tegoż powodu okazałem wielkie zdziwienie, napotykając w internecie na publikację o tytule: "48 procent Polaków dobrze ocenia sektor bankowy". Narzuca się tu naturalne pytanie: "Kto może opowiadać takie bzdury?". Już pierwsze zdanie wymienionej publikacji daje odpowiedź na moje wątpliwości: "Według Związku Banków Polskich, w ostatnich latach opinia na temat polskiego sektora bankowego utrzymuje się na podobnym poziomie (...) 48 proc. badanych wyrażało o bankach pozytywne zdanie, neutralnie odnosiło się do nich 42 proc. uczestników sondażu, a 10 proc. miało opinię negatywną".

Oko za oko, ręka za kredyt?

Niezmiernie żałuję, że tak do niedawna jeszcze solidna i poważana instytucja, za jaką uważałem Związek Banków Polskich, przyjęła samobójczą dla siebie strategię. Otóż ZBP dziś jest w stanie stanąć murem za każdym działaniem instytucji finansowych, nawet największą patologią, jakich coraz więcej spotykamy w krajowej bankowości, na dodatek tłumacząc swoje stanowisko "dobrem narodu i sektora finansowego w Polsce". Czasem wydaje mi się, że jeśli w bankowych procedurach znajdzie się kiedyś obcinanie rąk kredytobiorcom, którzy wykazują opóźnienia w spłacie zobowiązania, Związek Banków Polskich będzie umiał takie działanie wyjaśnić merytorycznie i obronić przed poniekąd słusznymi zarzutami, że tak się robić nie powinno.

Moją opinię o powszechnej niechęci, czy wręcz nienawiści, jaką banki wzbudzają w naszych rodakach, potwierdza ocena czytelników opisanej powyżej publikacji na temat sektora finansowego. Otóż aż 93 proc. internautów opowiedziało się przeciwko tezom zawartym w tym materiale, poprzez "czerwoną łapkę". Sądzę, że pozostałe 7 proc. głosów, wyrażających aprobatę dla obecnego działania banków, to mocno zawyżona ocena. Nie zapominajmy bowiem o fakcie, że w tej grupie są także "bankowe trolle".

Krzysztof Oppenheim

Nieruchomości Boża Krówka

Nieruchomości Boża Krówka
Dowiedz się więcej na temat: bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »