Czym się skończą podwyżki rat kredytów hipotecznych?

Cykl podwyżek stóp procentowych, który rozpoczął się w październiku 2021 roku, przełożył się na wzrost rat kredytów i uszczuplił portfele wielu kredytobiorców. - Rada Polityki Pieniężnej przydusi inflację stopami procentowymi. Zadaję sobie pytanie, dlaczego kredytobiorcy, muszą ponosić tego największe konsekwencje. Niestety, ale rozdawnictwo i doprowadzenie do wysokiej inflacji w naszym kraju ktoś musi spłacić - mówi Interii pani Patrycja z Gdańska. Sprawdziliśmy jak Polacy radzą sobie z wyższymi ratami kredytu.

Ostatnie posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej przyniosło piątą z rzędu podwyżkę stóp procentowych, w wyniku której stopa referencyjna wzrosła do 2,75 proc. wobec 0,1 proc. jeszcze pod koniec września ubiegłego roku. Decyzja RPP przekłada się na wzrost kosztów kredytów, który spędza sen z powiek wielu Polakom i budzi kontrowersje.

Według jednych gwałtowny wzrost rat to "kara" dla tych kredytobiorców, którzy zadłużyli się "po korek" w czasie niskich stóp procentowych. Według innych, sytuacja mieszkaniowa w Polsce skłania do podjęcia decyzji o kredycie hipotecznym, zwłaszcza w przypadku osób, które planują założyć rodzinę, albo nie chcą spłacać cudzego kredytu, wynajmując mieszkanie. Jeszcze inni zwracają uwagę, że trudna sytuacja kredytobiorców, to następstwo polityki prezesa Narodowego Banku Polskiego, który długo utrzymywał, że podwyżek stóp procentowych nie będzie. Co na temat wzrostu rat kredytów mają do powiedzenia sami kredytobiorcy?

"To nie my wykańczamy dom, ale to dom wykańcza nas"

- Niestety, ale rata kredytu z 1700 zł wzrosła mi do 2450 zł. Jest to duży skok w sytuacji, gdy dopiero wykańczam dom i na tą chwilę mieszkam na wynajmie, który z opłatami też wynosi mnie ponad 2000 zł - mówi pani Patrycja z Gdańska, która wraz z mężem remontuje dom, kupiony na kredyt w stanie surowym. - Nie jest kolorowo. Dodatkowo ceny materiałów budowlanych są tak wygórowane, że kalkulacja z momentu brania kredytu w zeszłym roku ma się nijak to aktualnych cen - zwraca uwagę.

Reklama

- Nie mamy żadnego mieszkania po dziadkach czy rodzicach, wiec jesteśmy na wynajmie. Ceny mieszkań w naszym mieście są bardzo wysokie, dlatego stwierdziliśmy, że weźmiemy kredyt, zrobimy w domu tyle, żeby nadawał się do zamieszkania, a potem będziemy powoli wykańczać. Niestety, ale na tę chwilę to nie my wykańczamy dom, ale to dom wykańcza nas - opowiada kobieta.

Podkreśla przy tym, że ona i mąż zdawali sobie sprawę z tego, że WIBOR jest zmienny i nie będzie stale na niskim poziomie, jednak nie spodziewali się aż tak szybko rosnących rat kredytu. - Rada Polityki Pieniężnej informuje, że na wszelkie sposoby przydusi inflację stopami procentowymi. Zadaję sobie pytanie, dlaczego tylko kredytobiorcy - ludzie z kredytami, którzy chcą normalnie żyć, zrobić sobie dom lub mieszkanie (a nie mieszkać na socjalach od państwa), muszą ponosić tego największe konsekwencje. Niestety, ale rozdawnictwo w naszym kraju ktoś musi spłacić - ocenia pani Patrycja.

Pieniądze są, wyrzeczenia też

Wyższe raty kredytu płaci również pani Aleksandra z Lublina, która wraz z mężem kupiła mieszkanie w 2018 roku. - Kredyt był nieunikniony, jeśli nie chciałam w nieskończoność wynajmować mieszkania. Kiedy podpisywaliśmy umowę rata miała wynosić maksymalnie ok. 1300 zł. Bez problemu zgodziliśmy się na taką kwotę - wskazuje pani Aleksandra. Później stopy procentowe spadły, a wraz z nimi rata kredytu. W międzyczasie rodzina pani Aleksandry się powiększyła, co wiąże się z większymi wydatkami. Wraz z zakończeniem okresu niskich stóp procentowych, pojawiła się podwyżka raty kredytu z 1000 do 1300 zł jednorazowo.

- Myślę, że dojdziemy do 1500-1600 zł raty. Jest to martwiące. W ostatniej chwili udało nam się zmienić żłobek, bo kiedy wszystko podliczyliśmy, to wyszło nam, że jedna pensja poszłaby nam w całości na opłaty. Rata kredytu, opłata za żłobek, czynsz za mieszkanie i rachunki. Szukaliśmy oszczędności - żeby to, co możemy - przerzucić na spłatę kredytu - opowiada pani Aleksandra. Jak dodaje, w przypadku jej rodziny wysokość raty kredytu nie stanowi na razie problemu, bo pieniądze są, trzeba jednak rozsądnie planować wydatki, dlatego ostatnio zrezygnowała z zakupu nowego sprzętu AGD do domu.

Jaka wysokość raty mogłaby oznaczać kłopoty dla rodziny? - Myślę, że powyżej 2000 zł. Wtedy trzeba byłoby już szukać oszczędności i odmawiać sobie różnych rzeczy na co dzień. Gdyby rata skoczyła nam do 2000 zł, to poradzilibyśmy sobie tylko dlatego, że po urlopie macierzyńskim zmieniłam pracę na lepiej płatną. Jeśli pracowałabym w tej firmie, co wcześniej, byłoby ciężko. Musiałabym rozmawiać z szefem w sprawie podwyżki. A jeśli nie udałoby się z podwyżką, to musiałabym czegoś szukać albo zastanowić się nad zawieszeniem kredytu - mówi mieszkanka Lublina.

"Ludzie poczują bat na plecach"

- Przy kredycie, która ja wziąłem, podwyżka stóp procentowych nie jest aż tak bardzo odczuwalna. Jest kilka stówek więcej do zapłaty, ale tak naprawdę stopy nie odbiły o wiele wyżej od poziomu notowanego przed spadkiem [w czasie pandemii - red.]. Myślę, że każdy kto ma łeb na karku, spodziewał się, że to nie będzie trwało wiecznie - uważa pan Artur z Lublina.

W ubiegłym roku mężczyzna zawiesił spłatę kredytu z uwagi na zmianę pracy. - Zawiesiłem spłatę jeszcze przed drastycznymi podwyżkami stóp procentowych, chociaż się ich nie spodziewałem. Planuję jednak spłacać kredyt w normalnym tempie. Wiadomo, że jeżeli rata wzrośnie o 30-40 proc., to wtedy będę rozważać wynajęcie mieszkania, a w krytycznym wypadku jego sprzedaż, ale myślę, że jeszcze przez dłuższy czas kredyt nie odbije się aż tak na mojej sytuacji. Na razie żyję z dnia na dzień - wyjaśnia.

Podczas rozmowy o kredycie i stopach procentowych pan Artur komentuje także sytuację gospodarczą w kraju. - Inflacja jest wysoka na całym świecie i to prawda, ale nasz nowy system podatkowy wbił nam gwóźdź do trumny. W samym sklepie, że nie wspomnę o usługach, zostawiam 15 proc. więcej pieniędzy, więc to, że mi wpłynie o 100 zł czy 200 zł więcej na konto przy wypłacie, to się w żaden sposób nie kalkuluje. Teoretycznie zyskałem, ale na krótką metę - wskazuje nasz rozmówca. Według niego wprowadzona w ramach tarczy antyinflacyjnej obniżka podatku VAT odbije się na cenach w połowie wakacji. - Dopiero wtedy ludzie poczują bat na plecach - uważa.

"Robię na innych"

Podwyżka stóp procentowych i wzrost raty kredytów to również kłopot dla tych, którzy oprócz większych kosztów, nie skorzystali, lecz stracili na Polskim Ładzie. - Rata wzrosła o ponad 300 zł. Dodając do tego nasz piękny ład, tracę miesięcznie około 600 zł i oddaję to na ludzi, którzy nie pracują. Lub na część społeczeństwa, która głosuje na ludzi, którzy twierdzą, że to jest sprawiedliwość społeczna i Polakowi trzeba dać za darmo, bo jest Polakiem - mówi Interii pani Joanna.

Kobieta kupiła niedawno mieszkanie w Warszawie, które nadal wykańcza. - Przez te podwyżki pewnie nie będę miała łóżka jeszcze przez rok - żartuje. Jak podkreśla, ciężko pracuje i ma poczucie, że "robi na innych". - W takim tempie, a raczej przy jego braku, cofniemy się do poziomu państw czarnego lądu i większość inteligencji wyjedzie z tego kraju, bo nie będzie chciała być ograbiana - uważa.

Rata wzrosła o ok. 1800 zł

Dotkliwie podwyżki odczuwają także osoby, które od początku płaciły wysoką ratę kredytu. Pani Anna kupiła mieszkanie w Warszawie w maju 2019 roku. Rata kredytu za 86 m2 wynosiła wówczas ok. 6300 zł. - Obecnie rata wzrosła o ok. 1800 zł. Spłacam kredyt razem z rodzicami. Bez ich pomocy przy tak dużym kredycie, nie dałabym rady, zwłaszcza przy takiej podwyżce raty - opowiada.

Na pytanie, czy spodziewała tak gwałtownych podwyżek stóp procentowych w krótkim czasie, odpowiada zdecydowanie: "oczywiście, że nie". Teraz nie ma jednak złudzeń, że rata kredytu pójdzie jeszcze w górę. - W tym roku kończę aplikację prawniczą. Odejdzie mi duży koszt i te pieniądze przeznaczę pewnie na spłatę kredytu, więc wyjdę na to samo - ocenia.

Kłopoty kredytobiorców i ich wątpliwości związane ze wzrostem ceny kredytów (a właściwie stawek WIBOR, na których oparte jest oprocentowanie) mogą zachęcić ich do próby walki z bankami w sądach by obniżyć koszt swoich zobowiązań. Jak to może wyglądać, widzieliśmy na przykładzie tzw. frankowiczów. Czy stanie się tak również z kredytami złotowymi, zobaczymy wkrótce. Kancelarie prawne na pewno wykorzystają i tę szansę.

Dominika Pietrzyk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »